Przepraszam was, ale niestety muszę na jakiś czas zawiesić tego bloga :/ Nie mam póki co do niego weny. Jakieś pomysły są, zlepki myśli, ale jak to połączyć, gdy po prostu brak mi chęci? Na pewno do niego wrócę. Po prostu chyba za bardzo się pospieszyłam z jego publikacją, bo w moich folderach jest kilka zaczętych historii. Tak jak obiecałam, zaczynam nową historię. Zaczęłam ją pisać chyba ze 2 lata temu, jednak szybko straciłam zapał i tak teraz nagle go odzyskałam i prawie kończę. Dlatego ją opublikuję bez żadnych przerw, zawieszeń i jęków, że brak mi weny :D Wiem, nowość u mnie. Bez zbędnych przemówień, odsyłam was do nowego bloga - KLIK. I czekajcie tu równiez na mnie, bo na pewno się pojawię!
Pozdrawiam ;*
15 marca 2016
12 marca 2016
Rozdział 20
- Mela, żyjesz? – usłyszałam głos swojej
przyjaciółki, który wyrwał mnie ze snu.
- Mhm – mruknęłam, przykrywając się bardziej
kołdrą.
- Zrobiłam ci kawę i zaraz wychodzę –
oznajmiła. Usłyszałam jak odkłada naczynie na stolik koło mojego łóżka.
- A która jest ? – spytałam zaspana.
- Dochodzi 14.
- Co?! – zerwałam się po chwili, czym
wywołałam śmiech mojej współlokatorki.
- Głowa boli? – wyszczerzyła się.
- Nie, ale w sumie suszy mnie – skrzywiłam
się.
- Chyba nieźle wczoraj zabalowaliście –
pokręciła głową. – A mieliście tylko posprzątać.
- Ale uznaliśmy z Wronką, że mamy mega ochotę
na imprezę – przyznałam.
- To wy gdzieś jeszcze poszliście potem? –
zdziwiła się.
- Tak jakoś wyszło – wzruszyłam ramionami. –
Przyniesiesz mi wodę słoneczko ty moje najukochańsze?
- Co ja z tobą mam – pokręciła głową. – Aż
boję się wyjeżdżać, bo się z Wroną stoczycie.
- A tam, wymyślasz – machnęłam ręką. Blondynka
na chwilę wyszła z mojego pokoju, ale zaraz wróciła. Podała mi butelkę wody
mineralnej. Od razu upiłam kilka sporych łyków.
- Dużo wypiłaś, co? – pokręciła głową
rozbawiona.
- Odrobinkę za dużo – zmrużyłam oczy.
- Dobra, to ty sobie leż, a ja zaraz wychodzę
do pracy.
- Skoro prawie 14, to ja już raczej wstanę –
westchnęłam. – Trzeba się ogarnąć.
- Najwyższa pora – stwierdziła.
Wstałam leniwie z łóżka i
narzuciłam na siebie szlafrok. Powoli skierowałam się do kuchni, gdzie zrobiłam
sobie kawę. Martyna zaczęła się zbierać do wyjścia, gdy akurat usłyszałyśmy
dzwonek do drzwi. Przyjaciółka od razu otworzyła, bo stała koło nich.
- Ooo, witam drugiego imprezowicza – zaśmiała
się na wstępie, więc wiedziałam kogo to niesie z samego rana o 14. – Ładnie mi
to tak przyjaciółkę upijać?
- Ja jej nie namawiałem, sama chciała – odparł
ze śmiechem i pocałował blondynkę w policzek na przywitanie. Następnie podszedł
do mnie i zrobił to samo. – Żyjesz w ogóle?
- Coś ty, mój hologram przed tobą stoi –
mruknęłam.
- Złośliwa, czyli żywa i trzeźwa – zaśmiał
się, kręcąc głową.
- Uważaj, przed pierwszą kawą jest – rzuciła
Tyśka. – Nie zabijcie się, a ja lecę. Na razie!
- Cześć – pożegnaliśmy się równocześnie.
- Tak właściwie to przynoszę ci zgubę, ale
chyba nawet nie zauważyłaś, że zostawiłaś to u mnie w mieszkaniu – stwierdził,
wyciągając z kieszeni moją komórkę.
- Rzeczywiście – zdziwiłam się. – Dzięki, pewnie
bym panikowała gdzie on jest.
- Za to ktoś panikuje od rana, bo dzwoni i
dzwoni.
- Rafał?
- Spać mi nie dawał, bo dzwonił co chwilę –
jęknął. – Więc w końcu wstałem i przyszedłem tutaj.
- Niech się jeszcze pomartwi – mruknęłam.
W tym momencie można by
rzec ‘’o wilku mowa’’ bo znowu zadzwonił dzwonek do drzwi, a na wycieraczce
zastałam Majewskiego.
- Czemu nie odbierasz od wczoraj? Wariowałem w
domu! – zaczął, wchodząc do środka. Wtedy zauważył w mojej kuchni Andrzeja.
Jego mina nie była ciekawa, więc czułam, że znowu może mieć o to pretensje.
- Nie wiedziałem, że masz gościa – mruknął.
- Ja jej tylko przyniosłem telefon, bo wczoraj
go przypadkiem zostawiła – wzruszył ramionami środkowy. – Nie będę wam
przeszkadzał, ale jakby co to jestem w mieszkaniu naprzeciwko.
W tym momencie wymownie
spojrzał na fotografa. Chyba trochę z tym przesadził, bo wiedziałam, że Rafał
nic mi przecież nie zrobi. Najwyżej znowu się pokłócimy. Nigdy tego nie
robiliśmy, a tu się chyba kolejna kłótnia z rzędu szykowała. Pożegnałam
siatkarza i wróciłam do Rafała.
- Zapomniałaś telefonu i dlatego nie
odbierałaś? – zapytał dla pewności.
- Brawo za dedukcję – stwierdziłam.
- Przepraszam za naszą wczorajsza kłótnię, no
ale sama widzisz, że on się cały czas koło ciebie kręci – warknął.
- Nie tym tonem, okej? – mruknęłam. – Andrzej
jest moim przyjacielem i sąsiadem. Nic dziwnego, że czasem spędzamy razem czas.
To normalne. Ty też na pewno w pracy spotykasz różne kobiety i nie robię ci
awantur.
- Ale ja nie zwracam na nie uwagi, bo mam
ciebie.
- Czyli rozumiem, że mi nie ufasz? –
spojrzałam mu w oczy.
- Nie tobie. Jemu.
- Gwarantuję ci, że nie masz powodów do
zazdrości.
- Mimo wszystko wolę uważać – stwierdził. –
Może faktycznie przesadziłem, ale nie będę ukrywał, że nie podoba mi się ten
cały Wrona.
- Czyli mam rozumieć, że nie mogę mieć
kolegów? – mruknęłam, krzyżując ręce na piersi.
- Nie o to chodzi, po prostu jesteś piękną
dziewczyną i faceci to widzą. Wrona na pewno też.
- A nie możesz zrozumieć, że mnie on nie
interesuje? Nie chcę się z tobą kłócić, bo ty sobie coś chorego ubzdurałeś –
wywróciłam oczami.
- Nie chorego, tylko stwierdzam fakty –
oburzył się.
- Nie fakty, tylko zazdrość.
- No jestem zazdrosny i co z tego? To raczej
normalne w związku.
- Normalne nie jest, że robisz mi awanturę, bo
idę spotkać się ze znajomymi!
- Wśród których jest Wrona.
- Ta rozmowa nie ma sensu – pokręciłam głową.
- Masz rację. Zapomnijmy o tym, ale proszę
cię, ogranicz chociaż trochę kontakty z nim, bo naprawdę nie chcę cię stracić
na rzecz jakiegoś siatkarza – spojrzał mi w oczy.
- O to chodzi? – zdziwiłam się. – Nie chcesz
mnie stracić?
- A ty myślałaś, że o co?
- Jejku, to słodkie – rozczuliłam się tym
wyznaniem. Podeszłam do Majewskiego i usiadłam mu na kolana, oplatając go za
szyję. – Myślałam, że to jakaś chora zazdrość, bo mam kolegę.
- Możesz mieć kolegów, ale widzę po prostu, że
on się ciągle koło ciebie kręci i to mnie martwi – objął mnie w pasie i
pogłaskał po policzku.
- Bądź spokojny. To na tobie mi zależy
bardziej – przyznałam i pocałowałam fotografa. Czułam jak się uśmiecha,
odwzajemniając pocałunek. Niestety tą czułą chwilę przerwał telefon chłopaka.
Jęknęłam i niezadowolona odsunęłam się od niego.
- Przepraszam na chwilę – skrzywił się. Wstał
z krzesła i wyciągnął telefon. Miał trochę zaniepokojona minę. – Kurde, to
ważny klient. Muszę odebrać.
Poszedł do mojego pokoju,
a ja w tym czasie wypiłam zimną już kawę. Rozmowa nie była długa, a Rafał był
jakiś zdenerwowany, gdy wrócił.
- Coś się stało? – zapytałam zmartwiona.
- Niestety – westchnął. – Pomyliłem zdjęcia.
Nie wiem jak to się stało. Facet jest wściekły! Musze to szybko odkręcić, bo mi
nie zapłaci, a sporo się napracowałem.
- Kurde, to faktycznie nieciekawie –
skrzywiłam się. – Leć, leć. Odezwij się potem.
- Jasne. Przepraszam za to i za kłótnię.
Obiecuję to przemyśleć i trochę przystopować – rzucił i na ‘’do widzenia’’
musnął delikatnie moje wargi. Rzuciłam krótkie ‘’pa’’ i już go nie było. Miałam
nadzieję, że uda mu się jakoś udobruchać tego klienta. Nie wiem jak mógł
pomylić zdjęcia? Przecież zawsze solidnie wykonuje swoją pracę. Przez myśl mi
przeszło nawet, że to po części moja wina. Był zdenerwowany tą kłótnią i tym,
że nie odbieram telefonu i może dlatego to rozkojarzenie. Powoli zaczynałam
mieć wyrzuty sumienia. Nie chciałam go tak zmartwić. Widać gołym okiem, że jemu
naprawdę na mnie zależy. Doceniałam to, bo do tej pory nie trafiłam na faceta,
dla którego byłam tak ważna. Zwykle woleli się po prostu zabawić. Kilka nocy i
po związku. O ile to był związek w ogóle.
Pół dnia, czy raczej
popołudnia, odczuwałam skutki nocnego picia. Wzięłam kilka tabletek witaminy C,
wypiłam 1,5 litra wody, ale nie byłam w stanie nic przełknąć. W dodatku lodówka
nie była zbyt bogata, więc nawet nie wiedziałam, co miałabym zjeść. Uznałam
jednak, że moja współlokatorka mnie zabije jeśli wróci zmęczona z pracy, a nie
będzie żadnych produktów na kolację. Ogarnęłam się jakoś w łazience. Więcej
podkładu i moja twarz nie wyglądała jak 7 nieszczęść, a zaledwie 6. Był sukces!
Narzuciłam na siebie jakieś bardziej wyjściowe ubranie, czyli po prostu zmieniłam
dresy, na jeansy. Wielka zmiana doprawdy. Nikt mnie nie pozna w takim wydaniu!
Ubrałam kurtkę, wzięłam torebkę i po zamknięciu mieszkania na klucz, zeszłam na
dół. Udałam się do Biedronki, która była na moim osiedlu. Kupiłam produkty,
które się w mieszkaniu skończyły, zapłaciłam i wyszłam ze sklepu. Zimne,
bełchatowskie powietrze trochę mnie orzeźwiło, ale zaczęłam żałować, że nie
wzięłam czapki. Po 5 minutach byłam już w bloku. Rozpakowałam zakupy. Poczułam
głód, więc uznałam, że zrobię coś dobrego, a za nie całą godzinę miała wrócić
Martyna. Postawiłam na makaron pene z moim ulubionym sosem pomidorowo-ziołowym.
Do tego pokroiłam kurczaka i usmażyłam na patelni z przyprawami. W całym mieszkaniu
pysznie pachniało. Aż robiłam się coraz bardziej głodna. Danie było gotowe
praktycznie równo z wejściem Tyśki do środka.
- Ulala, jak tu włosko pachnie – zaśmiała się.
- Szef kuchni serwuje dziś danie prosto ze
słonecznej Italii – rzuciłam, nakładając makaron na talerze.
- Dobrze, że zmartwychwstałaś i zrobiłaś
jedzenie – wyszczerzyła się, ściągając płaszczyk. Zmrużyłam oczy.
- Zabawne – mruknęłam. Polałam makaron sosem,
a na wierz starłam trochę parmezanu. Wyglądało to bardzo apetycznie i estetycznie.
Powinnam zmienić branżę. Rzucę dziennikarstwo na rzecz gastronomii. O tak, już
widzę te wszystkie pozytywne recenzje zagranicznych, jak i krajowych krytyków,
którzy rozpływają się wręcz nad moją kuchnią. Zacznę od małej restauracji w
Bełchatowie, by za jakiś czas mieć całą sieć. W każdym dużym mieście byłaby
moja restauracja. Ludzie przyjeżdżaliby specjalnie by w niej zjeść. Rezerwować
stolik trzeba będzie minimum miesiąc przed, taka będzie popularna! Zgarnę
wszystkie gwiazdki. Będą u mnie jadać wybitne osobistości i celebryci. Ba, sam
papież, czy prezydent USA u mnie zagoszczą!
- Halo, ziemia do Melanii – Tyśka pomachała mi
ręką przed twarzą.
- Tak, mówiłaś coś? – wróciłam automatycznie
do rzeczywistości. Szkoda, fajne były te moje marzenia.
- Że jestem głodna. Coś ty się tak zamyśliła?
- Tak sobie myślałam o tym, że moje
restauracje będą najlepszymi na świecie – wzruszyłam ramionami i położyłam
talerze na stole. Przyjaciółka popatrzyła na mnie dziwnie.
- Słońce ci dziś za mocno przygrzało?
- Pomarzyć sobie nie można? – wywróciłam
oczami.
- Kochana, ja rozumiem, ze makaron wychodzi ci
świetnie, ale to chyba za mało na sieć restauracji – parsknęła śmiechem.
- Teraz się śmiej, a w przyszłości będziesz
chciała zniżki – prychnęłam, nabijając makaron na widelec.
- U Ciebie będę miała za darmo – cmoknęła w
powietrzu i też nabrała sobie makaronu.
- Pff, zobaczymy – pokręciłam głową.
_____________________________
Kolejne flaki z olejem... nie wiem czy nie ostatnie. Jeśli w najbliższych dniach wena u mnie nie zagości, to niestety będę zmuszona zawiesić ten blog, a w przerwie świątecznej wystartuję z nowym, ponieważ w czasach kiedy wena twórcza była u mnie stałym gościem i wręcz nie dawała mi spać, to zaczęłam tworzyć kilka historii, w tym właśnie jedną, którą mam zamiar teraz publikować. W sumie niewiele jej do końca brakuje i jest to coś innego, niż to co tworzyłam do tej pory. Chyba właśnie dlatego to jej nie zaczęłam publikować zamiast historii Melki, bo po prostu bałam się, że mi nie wyszło. Jednak, gdy ostatnio szukając weny gdzie tylko się da, powróciłam do tego opowiadania, to uznałam, że będzie łatwiej mi je dokończyć, niż to. Dlatego mam nadzieję, że jeśli do tego dojdzie (A chyba jest to nieuniknione...) to nie będziecie na mnie źli. Starałam się, ale coś mi nie wyszło :(
Pozdrawiam ;*
Pozdrawiam ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)