6 marca 2016

Rozdział 19

Uznaliśmy z Wroną, że od czasu do czasu trzeba zaszaleć, więc postanowiliśmy iść do klubu. Andrzej szybko przebrał jakąś koszulkę, za to ja z wyborem stroju miałam już większy problem. Iść do znajomych to niewymagająca strojenia się imprezka, ale iść na miasto, to już grubsza sprawa.
 - Ja pierdole, ubieraj tą – powiedział wkurzony już lekko, podając mi jakiś wieszak z czarną sukienką.
 - Przecież nie ubiorę pierwszego lepszego stroju, który mi z szafy wyciągniesz – warknęłam.
 - To przekonam cię inaczej. Ubieraj, bo masz 15 min do przyjazdu taksówki.
Miał rację. Przekonał mnie. Zabrałam od niego sukienkę, szpilki z szafy i ruszyłam szybko do łazienki, prawie potykając się o próg, co poskutkowało śmiechem Wrony. Szybko się zamknął, bo obok spała moja przyjaciółka w swoim pokoju. Fakt, spała jak zabita zawsze po winie, ale on nie musiał tego wiedzieć. Lepiej żeby się ze mnie nie śmiał i już!
Szybko zmieniłam dotychczasowy strój na ten wybrany, czy raczej po prostu wyciągnięty z mojej szafy przez Wroniastego. Musiałam przyznać, że dokonał dobrego wyboru (link), bo odpowiadało mi to wydanie na dzisiejszy wieczór, czy raczej noc. Poprawiłam jeszcze makijaż, a raczej go wzmocniłam (link). Miałam ochotę na bardziej wyrazisty wygląd. Nie wiem czy spowodowała to kłótnia z Rafałem, wypity alkohol, czy może to, że ostatnio za rzadko wychodziłam na miasto. Jedno było pewne – miałam ochotę się zabawić.
 - Jestem gotowa – powiedziałam, wychodząc z łazienki.
 - Wow – wydusił z siebie, a po chwili się uśmiechnął. Czyli ładnie wyglądałam. Prawidłowo!
 - Możemy iść – odwzajemniłam uśmiech i ubrałam płaszczyk.

Taksówka zawiozła nas pod sam klub. Już wysiadając słyszeliśmy głośną muzykę. Od razu się wyszczerzyłam. Dokładnie tego mi trzeba było. Zostawiliśmy nasze okrycia wierzchnie w szatni i poszliśmy do baru. Zamówiliśmy po drinku, a potem drugim i ruszyliśmy na parkiet. Musiałam przyznać, że Wrona był świetnym towarzyszem do zabawy. Umiał tańczyć, dało się z nim pogadać, a nawet jak się kłóciliśmy, to było to przyjemne. Polubiłam go, musiałam to przyznać. Naprawdę był z niego fajny kumpel.
 - Nogi mi już odpadają – rzuciłam ze śmiechem, gdy około 4 siedzieliśmy przy barze i popijaliśmy kolejnego drinka.
 - Mi też – odparł. – Ale zajebisty wypad, trzeba przyznać.
 - Tak, dobry pomysł miałeś. Wyjątkowo – wystawiłam mu język.
 - Wyjątkowo? – prychnął. – Ja zawsze mam dobre pomysły, Melka.
 - No dobra, dobra – wyszczerzyłam się.
 - Skoczę do toalety. Zaraz wracam – oznajmił, wstając z siedzenia.
 - Tęsknić nie będę – puściłam mu oczko.
 - Wredna bestia – pokręcił głową z uśmiechem i poszedł w odpowiednim kierunku. W samotności skończyłam swojego drinka. Wstałam z wysokiego krzesła w celu wyprostowania trochę kości.
 - Może zatańczymy? – usłyszałam jakiś męski głos obok, a po chwili poczułam jak czyjaś ręka oplata mnie w talii. Spojrzałam na osobnika, który był bardzo śmiały w kontaktach z nieznajomymi.
 - Nie mam ochoty – próbowałam go odsunąć, bo wydał mi się jakiś dziwny i obleśny. Nieciekawy typ.
 - Ależ ja nalegam – przyciągnął mnie bliżej, a jego ręka z talii zjechała na mój tyłek. O nie, tego było za wiele.
 - Odczep się koleś – wyrwałam mu się i spojrzałam wściekła.
 - Ostra, lubię takie – uśmiechnął się. – Może się zabawimy?
 - Chyba śnisz – prychnęłam, ale pchnął mnie na ścianę i przygniótł sobą. Poczułam jego pijany oddech na szyi. Wzdrygnęłam się i próbowałam go odepchnąć, ale był zbyt nachalny. Nagle sam się ode mnie odsunął, a raczej został odepchnięty, bo się zatoczył do tyłu i ledwo wyhamował.
 - Ona raczej nie chce z tobą rozmawiać – warknął Andrzej w jego stronę.
 - Obrońca się znalazł – wymamrotał pod nosem. Posłał nam nienawistne spojrzenie i chwiejnym krokiem ruszył gdzieś przed siebie. Odetchnęłam spokojnie. To nie było miłe doświadczenie.
 - Wszystko okej? – spytał zmartwiony siatkarz. Pokiwałam twierdząco głową.
 - Dobrze, że szybko wróciłeś – przyznałam. – Ale przez niego straciłam ochotę na zabawę.
 - Ja też. Następnym razem muszę pamiętać żeby nie zostawiać cię samej – powiedział i mnie przytulił. Zdziwił mnie ten gest, ale wtuliłam się w jego silne ramiona. Po chwili odkleiliśmy się od siebie i poszliśmy do szatni żeby zabrać nasze kurtki. Dopiero, gdy wyszliśmy z zatłoczonej Sali, to poczułam, że wypite i niestety pomieszane procenty szumią mi w głowie. Zrobiło mi się niedobrze, więc tylko narzuciłam płaszczyk i od razu wyszłam na zewnątrz. Na zimnym, nocnym powietrzu poczułam się o niebo lepiej. Odetchnęłam z ulgą.
 - Co tak wyleciałaś szybko? – zdziwił się Wrona, pojawiając się koło mnie.
 - Bo poczułam, że chyba jestem lekko pijana – mówiąc to pokazałam niewielką odległość między kciukiem, a palcem wskazującym. Siatkarz zaśmiał się i pokręcił głową.
 - Rychło w czas. Lepiej zapnij płaszcz i szalik ubierz.
 - Ale mi gorąco – jęknęłam.
 - Teraz gorąco, a jutro będzie telefon do prezesa, że bierzesz L4 – wywrócił oczami.
 - Ubiorę pod jednym warunkiem – skrzyżowałam ręce na piersi.
 - Patrzcie, ja się troszczę, a ta jeszcze jakieś warunki ma – uniósł jedną brew do góry i przybrał identyczną pozycję co ja. Musieliśmy wyglądać komicznie. – Słucham.
 - Wrócimy na nogach, okej? Chcę wytrzeźwieć, a w mieszkaniu mi się włączy totalna karuzela – skrzywiłam się. Moja prośba bardzo rozbawiła siatkarza, ale zgodził się od razu. Zgodnie z umową zapięłam płaszczyk i owinęłam szalik wokół szyi. Złapałam Andrzeja pod rękę, bo tak było mi stabilniej iść. Niestety środkowy trzymał się lepiej ode mnie, choć też był trochę wstawiony.
 - W sumie jestem ci wdzięczna, że mnie zabrałeś do tego klubu – przyznałam po chwili.
 - Nie ma sprawy. Chyba taki wypad był ci potrzebny, co?
 - Noo i to bardzo – uśmiechnęłam się.
 - W takim razie polecam się na przyszłość – puścił mi oczko.
 - Zapamiętam – wyszczerzyłam się.
 - A jak tyle razy chciałem cię gdzieś wyciągnąć, to nieee – pokręcił głową, udając oburzenie.
 - Oj tam, bo mnie denerwowałeś kiedyś, Wronka – wzruszyłam ramionami. – Nie fochaj się.
Dźgnęłam go przyjacielsko w bok.
 - Denerwowałem? Ciekawe czym – zaśmiał się.
 - Nie zapominaj, że wylałeś na mnie drinka na Ibizie – zmrużyłam oczy.
 - A tam, kiedy to było!
 - Kilka miesięcy temu. Nie wypieraj się!
 - A sądziłem, że zapomniałaś – pokręcił głową rozbawiony.
 - Pamiętaj, mój drogi, kobieta ma nieskończenie wiele GB pamięci i wypomni ci, co robiłeś 4 lata temu o 13:16 – powiedziałam poważnie.
 - 4 lata temu to mnie, moja droga, nie znałaś – odparł z tym samym tonem.
 - To opowiedz co mnie z twojego życia ominęło – palnęłam.
 - Serio chcesz żebym po pijaku opowiadał ci na chodniku historię swojego życia? – zdziwił się.
 - A masz coś lepszego do roboty?
 - Na przykład dostarczenie cię całej do mieszkania?
 - Sugerujesz, że to aż tak wielka misja, że nie możesz mi co nieco po drodze opowiedzieć?
 - Nie chcę cię zanudzać, Melka – zaśmiał się.
 - Oj przestań – wywróciłam oczami. – Taki wielki siatkarz jak ty nie mógł mieć aż tak nudnego życia.
 - Okej, ale historia za historię – popatrzył mi w oczy. Kiwnęłam twierdząco głową.
 - Szczerość, za szczerość – odparłam pewnie, choć po chwili zaczęłam się wahać. Nikomu nie opowiadałam o swoim dzieciństwie, a bałam się, że o tym właśnie będzie chciał słyszeć .
 - No to wychowałem się w Warszawie i tam zacząłem swoją przygodę z siatkówką. Ktoś tam kiedyś zauważył, że poza wzrostem mam też coś w łapach i głowie, więc trafiłem do Metra. Tam poznałem właśnie Kłosa. Potem była Legia, Częstochowa, Bydgoszcz, aż trafiłem do Skry.
 - A wiesz, że to, to ja bym sobie mogła wygooglować? – zaśmiałam się.
 - Oj tam, to wstęp był – oburzył się. – Ale tak szczerze to wolałbym żebyś zadawała mi pytania, niż żebym taki monolog prowadził.
 - Okej, w takim razie – zastanowiłam się chwilę. – Masz rodzeństwo?
 - Tak, starszą siostrę. Nawet siostrzeńców już mam – wyszczerzył się.
 - Ooo wujek Wrona – parsknęłam śmiechem. – Oni zostali w Warszawie?
 - Tak, tylko mnie tak wywiało ze stolicy – odparł.
 - Takie życie siatkarza – wzruszyłam ramionami. – Pewnie za nimi tęsknisz? Za rodziną, przyjaciółmi.
 - Najlepszych przyjaciół mam akurat tu, ale fakt, za rodziną tęsknię. To normalne. A ty za swoją nie?
 - Też – mruknęłam cicho. – Ale mam Martynę. Tylko szkoda, że teraz rzadziej będę ją widywać.
 - Obie się za sobą zapłaczecie – uśmiechnął się. – Widać gołym okiem, że jesteście związane jak siostry.
 - Bo od dziecka się tak traktujemy.
 - Poznałyście się w szkole, czy na podwórku?
 - Można tak to ująć, że znamy się po prostu od zawsze – wzruszyłam ramionami.
 - Jaka tajemnicza – pokręcił głową. – Może teraz ja cię trochę powypytuję?
 - Pytaj.
 - Pochodzisz z Bełchatowa czy też skądś tu przyjechałaś?
 - Wychowałam się w takiej małej miejscowości pod Bełchatowem.
 - Serio? Aż zazdroszczę. Mam babcię na wsi i uwielbiałem u niej spędzać czas. Tak z dala od miasta lepiej się żyje – zachwycał się.
 - Ma to swój urok – uniosłam kącik ust.
 - Masz rodzeństwo?
Pokręciłam przecząco głową.
 - Z jednej strony miałaś spokój – zaśmiał się. – Rodzice pewnie skupiali się tylko na tobie, więcej przestrzeni w domu dla ciebie, spokój, ale jednak mieć rodzeństwo to fajna sprawa.
 - Nie wiem, nie mam rodziców – wzruszyłam ramionami i spuściłam wzrok. Aż nie wierzyłam, że to powiedziałam. Andrzeja ewidentnie to zszokowało.
 - Co? Przepraszam, nie wiedziałem… - zaczął się tłumaczyć.
 - Skąd miałeś wiedzieć? Nikomu o tym nie mówię – wyznałam. – Nie ma się czym chwalić, że było się niechcianym dzieckiem.
 - Nie mów tak. Jesteś naprawdę wyjątkową i świetną dziewczyną i popatrz jak dobrze poradziłaś sobie w życiu mimo takiego niezbyt miłego początku – próbował mnie pocieszyć.
 - Czasami się właśnie zastanawiam co oni by powiedzieli, gdyby wiedzieli na kogo wyrosłam – westchnęłam. – Ale potem mi mija. Nie chcę ich nigdy poznać.
 - Naprawdę nie chciałabyś ich spotkać?
 - Skoro oni nie chcieli mnie, to ja nie chcę ich. Poradziłam sobie i tak – wzruszyłam ramionami.
 - Odkąd cię poznałem, to wiedziałem, że twarda laska z ciebie, ale teraz widzę, że jesteś serio mega dzielna.
 - Jakoś trzeba sobie radzić w życiu – uśmiechnęłam się lekko. – Przynajmniej mam satysfakcję, że chociaż chcieli już na starcie żebym była nikim, to zrobiłam im na przekór.
 - Nie masz pewności, że tak było. Może nie mieli po prostu jak cię wychować, albo sytuacja ich do tego zmusiła?
 - Co musi kierować ludźmi, którzy noworodka podrzucają na próg Domu Dziecka? Byłam owinięta w jakiś cienki kocyk, nie było żadnego aktu urodzenia, kompletnie nic – wybuchłam, mając wrażenie, że za chwilę się rozpłaczę. Pierwszy raz się przed kimś tak otworzyłam, z wyjątkiem Martyny. Wrona wyczuł mój kiepski stan, dlatego przystanął i mocno mnie przytulił. Poczułam się dziwnie bezpiecznie w jego ramionach.
 - Tak właściwie, to czemu mi to wszystko opowiedziałaś? – spytał trochę nieśmiało.
 - Bo czuję, że mogę ci zaufać – popatrzyłam mu w oczy. – Dlatego liczę na twoją dyskrecję.

 - Możesz być o to spokojna, Melka – pocałował mnie czule w czoło. Chyba znalazłam bratnią duszę. Czułam, że Wrona mógł być takim swego rodzaju następcą Martyny. To zawsze ją miałam przy sobie, gdy potrzebowałam się wyżalić, czy pogadać. Teraz takim przyjacielem był również Andrzej.

__________________

Wypalam się, zdecydowanie. Coraz poważniej myślę nad zawieszeniem tego bloga i pisaniem czegoś lepszego, czemu się bardziej poświęce, będzie miało lepszy pomysł i wgl, ale do tego trzeba by było czasu :/
Pozdrawiam ;*

8 komentarzy:

  1. Jakiego lepszego, jakiego lepszego xD To opowiadanie jest bardzo dobre jak wszystkie spod twojej ręki xD Nawet nie chce słyszeć o zawieszeniu ;*
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomimo historii Melki na końcu, to bardzo mi się podoba. Co może się podobać w tym, że ktoś wychował się w domu dziecka. Końcówka dla mnie wygrała ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zawieszaj! Mega spodobał mi się ten blog, pisz dalej. Weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chociaż nie lubię Wrony, to jednak z tyłu głowy majaczyła myśl, że ich wspólny wypad zakończy się pocałunkiem... A oni po prostu pogadali sobie od serca, jednak nie można być pewnym, czy następnego dnia będą cokolwiek z tego pamiętać, w końcu procenty robią swoje :P Interesujące jest to, że Mela opowiedziała o swojej przeszłości właśnie Wronie, a nie facetowi, którego dotąd uważała za kogoś bardzo bliskiego. Oczywiście mogły mieć na to wpływ wspomniane przeze mnie wcześniej procenty, ale jednak można trochę się nad tym zastanowić. Widocznie dziewczyna obdarzyła Andrzeja sporym zaufaniem, no i nie wygląda na to, by przeszła jej złość na pana fotografa. Coraz ciekawiej zaczyna się tutaj robić :)
    A co do zawieszenia, to powiem tak: nie da się pisać na siłę i pod presją, bo to nigdy nie wychodzi dobrze, a przecież pisanie powinno być przyjemnością, nie przykrym obowiązkiem. Czasami warto zrobić sobie przerwę i przemyśleć dalsze pomysły, by móc później być zadowolonym z efektu końcowego. Zrobisz jak chcesz, ja ze swojej strony życzę weny i oczywiście mam nadzieję, że nie porzucisz zupełnie tej historii. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana do LA. Szczegóły na moim blogu: http://specyficzna-specyficznosc.blogspot.com/ :)
    Zaraz wrócę by skomentować rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem!
      A wiesz, że po rozdziałach w ogóle nie widać, ze się niby "wypalasz"? Są świetne jak zwykle ;)
      Melka faktycznie otworzyła się przed Andrzejem i ten wypad będzie pięknym początkiem przyjaźni a potem czegoś więcej :D
      Pozdrawiam ;**

      Usuń
  6. Świetny rozdział, jak całe to opowiadanie. Melka otworzyła się przed Andrzej, świetnie się dogadują. Czekam na kolejny i dużo weny życzę :)
    Pozdrawiam Ania ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj, Melka zdecydowanie potrzebowała tej imprezy :D Cieszę się, że się tak dobrze bawiła a przez to jeszcze trochę bardziej zbliżyła się do Andrzeja. Tak sądziłam, że on ją obroni przed nachalnym kolesiem :D Chciałabym natomiast zwrócić uwagę, że Andrzej całkowicie naturalnie zareagował na wiadomość, że Melania wychowała się w domu dziecka. To chyba przecież u Ciebie Melka miała tą schizę, że ludzie się od niej odwracają, gdy dowiadują się prawda (chyba, że mi się pomyliło z innym blogiem, to przepraszam i palę się ze wstydu :/).
    Ja trzymam kciuki za Twoją wenę, bo nie chciałabym, żebyś porzucała to opowiadanie :< Choć jednocześnie będąc sama pisarką, wiem, że wena jest kapryśna, pomysły też nie zawsze przychodzą wtedy kiedy powinny... Będę Cię wspierać tak czy inaczej, ale nie ukrywam, że wolałabym Cię wspierać w historii Melki i Wrony :D
    Zapraszam na nowy rozdział http://wbrew-rozsadkowi.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń