21 września 2015

Rozdział 6

Poniedziałek, czyli początek nowego tygodnia. Martyna miała wolne, więc miała dopilnować naszej przeprowadzki. Mogłam zatem spokojnie przygotować się do pracy. Ostatni raz umyłam się w tej łazience, ubrałam (link) i zjadłam śniadanie w tej kuchni. Przed wyjściem rozejrzałam się jeszcze po prawie pustym mieszkaniu i westchnęłam. Smutno było jednak się wyprowadzać. Długi czas tu mieszkałyśmy.
 - Idź do pracy, bo się tu poryczysz zaraz – rzuciła Tyśka, wychodząc zza kartonów. Ziewnęła, a następnie się przeciągnęła, bo przed chwilą dopiero wstała z łóżka.
 - Zabawne – mruknęłam i narzuciłam skórzaną kurtkę na siebie i szaliczek.
 - Wszystko swoje spakowałaś? – zagadała.
 - Raczej tak – pomyślałam chwilę. – Ale dla pewności sprawdź czy szafki u mnie są puste, okej?
 - Okej, okej – przytaknęła. – Idź już lepiej do tej pracy. Wronka pewnie już na ciebie czeka przed halą.
Zgromiłam ją spojrzeniem. Do niej nigdy nie dotrze, że Wrona mnie kompletnie nie interesuje, a często wręcz irytuje. Chciałam mieć z nim jednak normalne kontakty, bo chcąc nie chcąc, musieliśmy razem pracować, a nasze pierwsze spotkanie nie należało do miłych. Głównie było to moją winą, ale się wkurzyłam no, nie wypominajcie mi!

Na hali byłam po 10 minutach jazdy. Niedługo drogę tą będę pokonywać krócej, co mnie cieszyło. Jak będzie ładna pogoda to rekreacyjnie na nogach się nawet będę mogła przejść. Weszłam do budynku, witając się z panem Adamem jak zwykle i skierowałam do swojego gabinetu. Tym razem klucze włożyłam do tej kieszonki, co zwykle, więc od razu je znalazłam. Zajęłam się dopinaniem wyjazdu do Kielc w najbliższy weekend na ostatni guzik. Wykonałam 2 odpowiednie telefony, wypełniłam raport i tak minęła mi godzina pracy. Było jakoś dziwnie spokojnie i cicho na hali. Czyżby siatkarze nie mieli treningu? Olałam to, kolokwialnie mówiąc. Wzięłam wypełnione kartki i poszłam do prezesa. Nie było go jednak w jego gabinecie, ale asystentka powiedziała mi, że znajdę go w siłowni, bo rozmawia z trenerem Falascą. Tam więc się skierowałam.
Weszłam i otworzyłam szeroko oczy. Siatkarze wyglądali jak 7 nieszczęść, albo i gorzej. Nie wiem czemu Miguel zafundował im taki wycisk, ale chyba nie byli z tego powodu zadowoleni.
 - O, Melania, dzień dobry – zauważył mnie Piechocki. Przywitałam się z mężczyznami.
 - Przyniosłam wypełnione dokumenty, co do wyjazdu do Kielc żeby pan sprawdził, czy wszystko jest w porządku – wyjaśniłam.
 - Zerknę na to za chwilę – uśmiechnął się. – Chłopakami się nie przejmuj. Wiedzieli, że tak się skończy.
 - Słucham? – zdziwiłam się.
 - Pewnie słyszałaś, że urządzili imprezę w piątek – zaczął. – Było zapowiedziane, że jak przesadzą, to czeka ich mordercza siłownia. I przesadzili.
Wydukałam ciche ‘aha’ będąc w szoku i chciałam wrócić do siebie, ale zatrzymał mnie prezes.
 - Zostań, zostań. Porozmawiasz z nami i pooglądasz, jak wylewają siódme poty – zaśmiał się mężczyzna. W sumie czemu nie? Zawsze to jakaś rozrywka, niż siedzenie w 4 ścianach gabinetu. Usiadłam na pustym krześle obok mężczyzn. Od tej pory nasza rozmowa toczyła się po angielsku, żeby trener również mógł w niej uczestniczyć, a po polsku to on niewiele rozumiał.
 - Współczuję im takiego wycisku – pokręciłam głową, a panowie się zaśmiali.
 - Sami chcieli – przyznał Falasca.
 - Przyzwyczaisz się – machnął ręką prezes. – Pamiętasz, że jutro o 10 jest sesja fotograficzna na stronę?
 - Oczywiście – odparłam. – Fotograf ma być już o 9 żeby rozstawić sprzęt i obgadać ze mną ogólny zarys dokładnie.
 - Jak zawsze profesjonalne podejście – pokręcił głową z uśmiechem. – Remigiusz dobrze zrobił, że mi cię polecił.
 - Staram się jak najlepiej wykonywać obowiązki. To tyle – wzruszyłam ramionami.
 - Ile mniej więcej potrwa ta sesja? – zapytał Hiszpan.
 - Myślę, że do godziny, nie dłużej. Chyba, że ktoś nie będzie współpracować – wymownie spojrzałam na męczących się siatkarzy.
 - Czyli trochę zejdzie – zaśmiał się.
 - O której w piątek zaplanowałaś wyjazd? – zapytał tym razem Piechocki. Gdyby zerknął do kartek, które trzymał, to by wiedział, ale dobra, nie skomentuję, bo lepiej nie narażać się szefowi.
 - Autobus będzie podstawiony o 17, więc myślę, że jakoś najpóźniej wpół do 18 wyjedziemy. Chyba, że są tu osoby, które lubią się spóźniać na wyjazdy – odparłam.
 - Ze starego składu się nie spóźniają, a jak będzie z nowymi zawodnikami to się zobaczy – uśmiechnął się. – Stresujesz się pierwszym wyjazdem?
 - Trochę – skrzywiłam się. – Boję się, że jednak nie wszystko pójdzie zgodnie z planem.
 - Nie przejmuj się tym – machnął ręką. – Nie wszystko jest zależne od nas i czasem nie ma szans żeby trzymać się kurczowo planu.
 - Wiem, ale jednak to pierwszy taki mój wyjazd i trochę się boję, czy wszystko wypali.
 - Nic się nie bój. Najwyżej na miejscu się szybko pozałatwia, co nie wyjdzie. Różne rzeczy się zdarzały – wzruszył ramionami. – W sobotę będziesz obecna na konferencji prasowej w innej roli niż dotychczas. Tym się nie stresujesz?
 - To co będę musiała przekazać, to przekażę. Takie mowy mam przećwiczone, o to się nie boję – uśmiechnęłam się.
 - Czyli my też jesteśmy spokojni. Prawda, Miguel?
 -Prawda – przytaknął trener.
Trochę jeszcze pogawędziłam z mężczyznami. Nawet się nie spostrzegłam, że minęło 1,5 godziny i trening dobiegł końca. Aż żal mi się zrobiło siatkarzy, widząc jacy są wymęczeni. Piechocki powiedział mi, że na początku tak jest, a potem będzie mnie to bawić. No czy ja wiem?

Po pracy z przyzwyczajenia skręciłam w lewo i dopiero po przejechaniu kilometra zorientowałam się, że mam jechać już do nowego mieszkania. Pokręciłam głową, myśląc jaka ja durna jestem i zawróciłam na najbliższym skrzyżowaniu. Wstąpiłam jeszcze do sklepu i zrobiłam zakupy, bo zapewne lodówka była pusta. Nakupiłam dużo rzeczy i planowałam ugotować dziś coś dobrego, bo jednak trzeba było uczcić nowe mieszkanie.
Z dwoma wielkimi torbami wyszłam na drugie piętro. Odłożyłam je pod ścianę i wyjęłam klucz z torebki, następnie wkładając go w zamek. Otworzyłam drzwi i mogłam wejść do środka. Zakupy odłożyłam w kuchni. W korytarzu było kilka kartonów, jednak przez te pół dnia Martyna nie marnowała czasu i zajęła się rozpakowywaniem.
 - Jesteś niesamowita – pokręciłam głową, patrząc na to, ile zrobiła.
 - Nie komplementuj mnie, bo twoje rzeczy są w kartonach u ciebie – zaśmiała się.
 - A to cofam to – mruknęłam niezadowolona.
 - W kuchni i łazience wszystko powykładałam, ale salon zostawiam tobie żebyś się nie nudziła – wyszczerzyła się.
 - Dobra, dobra – westchnęłam. – Ale pomóż mi te zakupy chociaż rozpakować.
 - Ile jedzonka nakupiłaś – powiedziała zadowolona, wyciągając produkty z reklamówki.
 - Wieczorem zrobię nam nadziewanego kurczaka. Na bogato, a co!
Zaśmiałyśmy się.
 - Chyba musimy częściej się przeprowadzać, to częściej będziesz takie wykwintne dania gotować – poruszyła zabawnie brwiami.
 - O nie, nie, nie – pokręciłam głową. – Wiesz jak to się długo robi? Żadnego artykułu nie zdążyłabym napisać, jakbym miała co chwilę tak gotować.
 - Oj tam, szczegóły – wzruszyła ramionami.

Pierwsza noc w nowym mieszkaniu była przyjemna. Byłam tak zmęczona tym rozpakowywaniem i gotowaniem, że zasnęłam niemal od razu. W dodatku nowe łóżko było szalenie wygodne i takie duże! Ze 3 osoby by się zmieściły, a ja je miałam tylko dla siebie. Pospać też mogłam dłużej, bo dopiero o 8 zadzwonił budzik. Mówi się, że pierwszy sen w nowym miejscu jest proroczy. Ciekawe czy mój będzie? Śniło mi się, że byłam nad morzem. Trzymałam za rękę jakiegoś mężczyznę, ale nie widziałam jego twarzy. Spacerowaliśmy po plaży, a w tle był zachód słońca. Czułam się tak błogo i bezpiecznie. Cały czas byłam uśmiechnięta i mówiłam, jak bardzo go kocham. Może rzeczywiście tak będzie i w końcu spotkam tego swojego jedynego? Miałam 24 lata, chyba najwyższa pora się ustatkować.
Ogarnęłam się w łazience, ubrałam(link) i zrobiłam delikatny makijaż. Włosy związałam w kłosa, bo ostatnio ciągle chodziłam w rozpuszczonych. Odmiana się przyda. Sprawdziłam, czy wszystko mam i wyszłam z mieszkania. Autem w 2 minuty dojechałam na halę. No idealnie! Ale wyliczyłam, że na nogach zajęłoby mi to około 10 minut więc też tragedii nie ma. Przed 9 zameldowałam się na hali, gdzie czekałam na fotografa. Nie był to klubowy fotograf, gdyż ten z pewnym przyczyn, w które ja nie wnikałam, tylko prezes, nie mógł wykonać tej sesji. Był to jednak fotograf, który znał się na tej tematyce, bo działał w sportowym świecie. Punktualnie o 9 wszedł na halę, niosąc jakąś wielką torbę i statyw pod pachą.
 - Dzień dobry – przywitałam się, wstając z ławki. Odłożył sprzęt i uśmiechnął się do mnie.
 - Witam. Rafał Majewski – wyciągnął w moim kierunku, którą uścisnęłam.
 - Melania Wilczycka – przedstawiłam się. – Dużo tego sprzętu – skomentowałam.
 - To tylko część. Jeszcze muszę skoczyć do samochodu po lampy, tło , resztę statywów, no i aparat – zaśmiał się.
 - Może ci pomogę? Szybciej pójdzie – zaproponowałam.
 - Okej, ale dam ci coś lekkiego – puścił mi oczko. Ruszyłam za fotografem do jego samochodu. Rzeczywiście sporo tego było. Narzuciłam na ramię torbę z aparatem, a do rąk wzięłam statyw. Rafał natomiast zabrał drugi statyw i torbę, w której były, jak się dowiedziałam, lampy. Zanieśliśmy to, a potem chłopak wrócił jeszcze po tło i mógł wszystko rozkładać. Chciałam mu jakoś pomóc, ale na niewiele się przydałam. Jak kazał żebym coś przytrzymała, to zrobiłam i tyle. Nie znałam się na tym wszystkim, a on jak widać miał wprawę, bo nie robił tego pierwszy raz. Po 10 minutach wszystko było rozstawione, a kable podpięte do listew, które przyniósł konserwator. Miło nam się przy tym rozmawiało. Początkowo omawialiśmy sprawy związane z tą sesją, ale potem przeszliśmy na inne tematy. Rozmawialiśmy o mojej pracy, jego pracy, o siatkówce, naszych zainteresowaniach. Szybko minęła nam ta godzina. Przez to nawet nie zauważyłam, że siatkarze zaczęli się schodzić na halę. Podeszłam po chwili do zebranej grupy wielkoludów.
 - Cześć i czołem panowie – uśmiechnęłam się, a oni mi zasalutowali, po czym zaśmiali się. Pokręciłam głową rozbawiona. – To jest fotograf Rafał Majewski, który zrobi wam parę zdjęć na stronę internetową oraz na potrzeby klubu. Jakieś pytania?
Zgłosił się Kłos.
 - Czy mogę zobaczyć jak wyszedłem? Bo nie chcę potem straszyć biednych internautów! – powiedział z przejęciem. Chciałam odpowiedzieć, ale ubiegł mnie Wrona.
 - To, że zobaczysz to zdjęcie, to nie znaczy, że ono ci automatycznie twarz zoperuje – zaśmiał się środkowy, za co przyjaciel zgromił go spojrzeniem. Pokręciłam tylko głową.
 - Możesz zobaczysz jak wyszedłeś, Karolku – odpowiedziałam, ignorując słowa Andrzeja.
 - Ale tak w sumie to ja bym selfie wolał – jęknął. – Można?
 - Nie bardzo, bo wtedy rozkładanie tego sprzętu poszło by na marne, a trochę się z Rafałem namęczyliśmy przy tym – stwierdziłam. – Więc teraz w kolejności numerków na koszulkach  będziecie podchodzić do tamtego kącika.
Ręką wskazałam miejsce, gdzie był rozstawiony sprzęt.
 - A może na początek pani manager? – uśmiechnął się Rafał. Chciałam zaprotestować, ale nie było mi dane.
 - Doskonały pomysł – przyznał pan Piechocki. Nawet nie zauważyłam, że tu był. – Skoro sztab też ma być obfotografowany, to managerka i rzeczniczka prasowa też powinna.
 - Ale to nie jest konieczne, naprawdę – próbowałam się wykręcić.
 - Skoro nie można selfie, to nie możesz tez odmówić zdjęć – oburzył się Karol. Podszedł do mnie z Andrzejem i biorąc mnie pod ramię siłą zaciągnęli na stołek przed białym tłem. Zgromiłam ich spojrzeniem. Karol się tylko zaśmiał, a Andrzej puścił mi oczko. Bezczelne wielkoludy.
 - A teraz wyprostuj się i ładny uśmiech poproszę  - powiedział fotograf, włączając aparat i przykładając go sobie do oka.
Westchnęłam i uśmiechnęłam się. Że też dzisiaj miałam niewyjściowy ryj. W sumie – dzień jak co dzień. Lampa błysnęła, oślepiając mnie, ale miałam nadzieję, że nie mrugnęłam w momencie robienia zdjęcia.
 - Idealnie – uśmiechnął się Rafał, patrząc na zrobione zdjęcie.
 - Mogę zerknąć? – zapytałam, wstając z miejsca.
 - Nie możesz! – krzyknął Kłos, który wrócił do reszty siatkarzy. – W zemście za brak selfie!
Zignorowałam go i stanęłam przy Rafale, który pokazał mi na małym ekraniku mój portret. Skrzywiłam się. Nie było źle, ale zawsze może być lepiej. Twarzy nie zmienię.
 - Wyfotoszopuj to – skomentowałam.
 - Akurat ciebie nie muszę – uśmiechnął się do mnie ciepło, a ja mimowolnie odwzajemniłam gest.

 - Możemy zaczynać żeby szybciej poszło? – niecierpliwił się Wrona. A tego co nagle na zdjęcia naszło? Pokręciłam głową i pozwoliłam Majewskiemu pracować. 


____________________

JESTEŚMY NIEPOKONANI!
Mam taki dobry humor, że aż dodaję kolejny rozdział. Potem pewnie będę jęczeć, że tak szybko mi się skończyły te co miałam do przodu, ale jest taka okazja, ze muszę coś tu napisać ! Oglądałam mecz z USA i jestem po prostu przeszczęśliwa, bo jedną nogą jesteśmy już w Rio! Nasi siatkarze grali po prostu niesamowicie, nawet nie wiem czy nie lepiej, niż rok temu. Bo tak, kochani, to rok temu Polska po 40 latach znowu została Mistrzem Świata <3 To że mecz z USA był dziś, to chyba nie przypadek :D Gratulacje dla całej drużyny, bo odwalili kawał dobrej roboty i mam nadzieję, że pozostałe 2 mecze też wygrają w tak wspaniałym stylu ! Kubiak mądrze powiedział w wywiadzie do Swędrowskiego, bo nie siedzą w tej Japonii miesiąc z dala od rodzin i bliskich żeby przegrać 2 ostatnie spotkania, a skoro kapitan i największy walczak w drużynie mówi, ze się przyłożą, to tak będzie !
Pozdrawiam ;*

15 komentarzy:

  1. super rozdział. super niespodzianka z niespodziewanego dzisiaj rozdziału.
    Prosimy o częstsze niespodzianki :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogło byc inaczej musieli wygrac. Niespodzianka bardzo fajna. Możesz takie niespodzianki robic czeszciej
    Pozdrawiam i czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. Super☺ ciesze sie ze nasi wygrali ☺😵

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko tak dawno tu nie zaglądałm, że aż mi wstyd. Nasi wygrali.Nie moglo byc inaczej, Polski walec sie rozpędził. Rozdział oczywiscie swietny 😊Pozdrawiam
    ~SanDra

    OdpowiedzUsuń
  5. nie first, ale jestem <3
    super, Wronka zazdrosny, ideolo <3
    jak zawsze ;)
    weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny!
    Do następnego
    /Ola

    OdpowiedzUsuń
  7. Zerknęłam sobie raz jeszcze na zakładkę z bohaterami i widzę, że wśród nich znajduje się Rafał, a więc wszystko wskazuje na to, że jego rola w tej historii nie ograniczy się wyłącznie do fotografowania siatkarzy ;) Bardzo dobrze, niech Ptaszysko ma pod górkę! Nie można mu niczego ułatwiać! :P Zresztą już pierwsze oznaki zazdrości można zauważyć ;)
    Mecz z USA, którego tak wszyscy się obawiali był jak dotąd naszym najlepszym na tym turnieju. Magia rocznicy MŚ zadziałała ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na 2 rozdział u Marcjanny i Zbyszka :) (jeśli jeszcze pamietasz o tym blogu) http://marzenia-sa-jak-gwiazdy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zwykle nie skomentowałam -.- I jeszcze mam braki, bo okazuje się, że ten rozdział jest prze ze mnie nie przeczytany :(. Obiecuje, że do niedzieli go przeczytam i skomentuje ! Ale wiem, że i tak jest świetny ( jak zawsze :D )

    Serdecznie zapraszam na nową/starą odsłonę u Domy i Zbycha :). Rozdział 58 w końcu napisany :P. Mam nadzieję, że w wolnej chwili wpadniesz :D.
    Pozdrawiam Dooma :).
    http://ty-i-ja-i-siatkowka-do-konca-zycia.blogspot.com/2015/09/rozdzia-58.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Melania sama zadbała o to, żeby jej początek znajomości z Andrzejem był taki a nie inny. Według mnie jakkolwiek nie będzie próbowała się tłumaczyć, dla mnie i tak dziewczyna trochę przyaktorzyła. No ale było, minęło. Myślę, że Rafał może trochę namieszać w tej historii i to nie do końca będzie tak, że Andrzej szybko łatwo i przyjemnie usidli dziennikarkę. Totalnie nie do przyjęcia jest dla mnie natomiast postać tego naczelnego, według mnie wszystkie sekretarki się tylko i wyłącznie frajerzą (wraz z całą resztą damskiej części redakcji) bo nie kupuję tłumaczenia o super wpływach tego faceta. Sprawiedliwość zawsze, wcześniej czy później będzie górą. A jeśli dziewczyny nie ukrócą jefgo zapędów teraz, boję się, że może się to skończyć tragedią i będziemy wszystkie czytały o próbie gwałtu (oby bezowocnej).
    Jeśli mnie pamiętasz i masz ochotę, zapraszam na mojego nowego bloga, http://wbrew-rozsadkowi.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam na 10 u Julki i Zbyszka http://wyciagnij-dlonie-chwyc-marzenia.blogspot.com
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Melania- boskie imię, naprawdę jestem oczarowana... ♥♥♥

    Zapraszam na nowy rozdział, który w końcu się pojawił!
    http://upewnialam-sie-ze-jestes.blogspot.com/
    ,,(...) To gdzieś tam boli, ale uciszam to. Mogę być dzięki niej taką jaką chcę, a nikt mnie nie skrytykuje. Nie muszę żyć jak inni. Jestem wolna i bez skaz… Samotność to moja prawdziwa przyjaciółka...''

    OdpowiedzUsuń
  13. Andrzej - zazdrośnik.
    Karol - żartowniś. ( I CHU DER LA CZEK XD)
    A Melania? - Pracoholik.
    No ale wszystko jak na razie zmierza w dobrym kierunku, więc życzę ci dużo weny, byś nie narzekała na brak pomysłów i czasu do pisania ( bo jestem pewna, że jak już wena wróci, to na wszystko inne będziesz go miała za mało!) ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. No dobra już jestem :)
    Jak już wcześniej napisalam: świetnie !
    Andrju ZAZDROSNY !!!!
    A pan fotograf podrywa Melanie hahaha
    Pierwszy raz to napiszę u Ciebie, ale podoba mi się to ! Niech Andrzejek się pomeczy trochę hahahha
    Pozdrawiam Dooma :)

    OdpowiedzUsuń