Podczas kolacji normalnie już rozmawiałyśmy i nie było
głupiego dogryzania ze strony Martyny, co do Wrony. Swoją drogą, co ona się tak
na niego uparła? Cóż, jej sprawa. Mnie on nie interesował. To, że go trochę
polubiłam to nic nie znaczy, a nawet to dobrze, bo przecież razem pracujemy.
Musimy mieć dobre kontakty, co nie?
- Ja też ci się
muszę czymś pochwalić – rzuciła nagle, gdy kończyłam swój kawałek kurczaka.
- No dawaj –
zachęciłam ją. Wyglądała na zadowoloną, ale chyba tak nie do końca.
Zaniepokoiło mnie to trochę.
- W piątek idę na
spotkanie w sprawie pewnej pracy – zaczęła.
- Co ty, pracę
zmieniasz? – zdziwiłam się. – Przecież lubiłaś pracować w aptece.
- No niby tak, bo
w końcu farmacje skończyłam i w ogóle, ale ta praca jest dużo lepsza –
westchnęła.
- Jaka?
- Stewardesa –
odparła w końcu, a ja otworzyłam szeroko oczy.
- Serio?! Przecież
ty od dziecka o tym marzyłaś! – ucieszyłam się.
- Wiem, tylko
jeśli się uda, to muszę wyjechać na 2-miesięczny kurs do Warszawy – przyznała.
- I przejmujesz
się tym, że zostanę tu sama, tak? – domyśliłam się, a ona kiwnęła głową.
- Bo, Mela, od
dziecka razem jesteśmy i teraz… - westchnęła.
- Martyna, ale to
nie jest możliwe, żebyśmy widziały się dzień w dzień. To normalne, że z czasem
nasze drogi się rozejdą, ale najważniejsze żebyśmy się kontaktowały jak
najczęściej się da i o sobie pamiętały – uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
- Masz rację –
przyznała. – Po prostu będę za tobą tęsknić, Melka. Wiesz, że kocham cię jak
rodzoną siostrę, której nie mam.
- Ja tak samo,
Tysia – puściłam jej oczko. – Więc w piątek masz się zaprezentować, jak
najlepiej się da, a potem szkolić żebyś sobie latała po wielkim świecie!
- Tak jest,
szefowo – zasalutowała mi, a następnie się zaśmiała, co zrobiłam i ja.
- Co ty na lampkę
wina żeby to uczcić? – wyszczerzyłam się.
- Dla ciebie
lampka wina jest dobra do uczczenia nawet tego, że wstałaś rano z łóżka –
pokręciła głową.
- Ej, wcale nie –
oburzyłam się. – Nie rób ze mnie alkoholiczki! Ale akurat teraz jest dobra okazja.
- Dobra, otwieraj
butelkę – zgodziła się.
W naszym nowym barku była już tylko niestety ostatnia
butelka naszego ulubionego wina. Przyniosłam ją do kuchni, gdzie Martyna
wkładała brudne naczynia do zmywarki. Zaczęłam szukać korkociągu, ale nigdzie
go nie było.
- Tyśka, nie wiesz
gdzie wkładałyśmy korkociąg? – zagadałam przyjaciółkę. Zamyśliła się chwilę.
- Kurde, nie
pamiętam – przyznała. – Była w szufladzie w kuchni, a jak pakowałyśmy rzeczy to
wszystko poszło do tego samego pudełka, a potem wylądowało tutaj.
Wskazała na szuflady, które już przeszukałam.
- No to nici z
wina – zasmuciłam się.
- Może skoczę do
sąsiada pożyczyć? – zaproponowała. – Trzeba w końcu poznać sąsiedztwo z
naprzeciwka.
- I od razu od
alkoholowej strony – parsknęłam śmiechem.
- Oj tam, oj tam –
wystawiła mi język. – Zaraz wracam i mam nadzieję, że z korkociągiem.
- Życzę powodzenia
w twojej misji – powiedziałam z poważną miną, a ona pokazała mi, żebym się
popukała po głowie. Gdy blondynka wyszła wzięłam butelkę wina i dwa kieliszki i
przeniosłam do salonu. Po jakiś dwóch minutach moja współlokatorka wróciła z
wielkim bananem na twarzy.
- Widzę, że
zdobyłaś to, co nam potrzeba – zaśmiałam się.
- Tak, zdobyłam –
nadal się szczerzyła.
- Ale ty się
cieszysz z tego korkociągu – zdziwiłam się.
- Z tego i z nowej
pracy, no wiesz – machnęła ręką. – Otwieraj lepiej.
Posłusznie zrobiłam to, o co prosiła. Strasznie dziwiło
mnie jej wspaniałe samopoczucie. Nie pamiętam kiedy ostatnio miała takiego
banana na twarzy przez tak długi czas. To było w sumie podejrzane…
- Oddasz to sąsiadowi
z naprzeciwka? Bo ja muszę do toalety – skrzywiła się i zmyła z salonu.
- Jasne, oddam –
mruknęłam pod nosem. A więc to o to jej chodziło. Chciała bezczelnie mnie
wykorzystać. Jej się nie chciało łazić, to zmyśliła, że idzie za potrzebą. A
biedna Melania się musi męczyć! Pokręciłam głową i wyszłam z mieszkania. Po
chwili dzwoniłam już dzwonkiem do drzwi naprzeciwko. Niemal wbiło mnie w
ziemię, gdy zobaczyłam, kto jest moim nowym sąsiadem…
- Mela? – zdziwił
się Andrzej. – Tak się za mną stęskniłaś?
Zaśmiał się, a mi do śmiechu nie było. Miałam ochotę
udusić swoją przyjaciółkę. Teraz wiedziałam, czemu cieszyła ryja już od wejścia
z tym korkociągiem.
- Korkociąg oddaję
– odparłam, podając mu przedmiot.
- Jesteś moją
sąsiadką? – zdziwił się i otworzył szeroko oczy.
- Jestem nie mniej
zdziwiona, niż ty, Wrona – mruknęłam. – Dzięki za pożyczkę i wracam do siebie.
- Czekaj, czekaj –
zatrzymał mnie z cwanym uśmiechem. No niee, znów coś chciał…
- Niech zgadnę,
nie ma nic za darmo? – skrzyżowałam ręce na piersi.
- Dokładnie –
puścił mi oczko. – Następnym razem wpraszam się na winko z wami.
- To się jeszcze
zobaczy – uśmiechnęłam się i zniknęłam za drzwiami swojego mieszkania. Po
chwili zobaczyłam szczerzącą się przyjaciółkę. Spojrzałam na nią z mordem w
oczach.
- Fajnego mamy
sąsiada, co nie? – zaśmiała się.
- Komiczne –
prychnęłam. – Czemu mi nie powiedziałaś?!
- Żeby było
zabawniej, siostrzyczko – puściła mi oczko.
- Mi do śmiechu
nie było – fuknęłam. – Mogłaś mi powiedzieć żebym takiego szoku nie doznała!
- Jakbym ci
powiedziała, to byś nie poszła oddać tego korkociągu – spojrzała na mnie spod
byka.
- Zdziwiłabym się,
owszem, ale bym poszła. Przecież ja go nie unikam – zaprzeczyłam szybko.
- No nie wiem, nie
wiem – pokręciła głową. – Ale wiem, że gdybym Ci powiedziała, to byś nie poszła
i twoje słowa mnie nie przekonują.
- Głupia –
mruknęłam pod nosem i nalałam wina do kieliszków.
- Mądrzejsza, niż
ty – odpyskowała.
Czwartek znowu był dla mnie pracowity, bo musiałam
upewnić się, że wszystko związane z wyjazdem Skry do Kielc jest dopięte na
ostatni guzik. Przejęłam się, bo to był taki pierwszy sprawdzian dla mnie.
Wszystko jednak wydawało się być w porządku, więc w domu mogłam zająć się
zaległym artykułem. Na wyjeździe muszę napisać kolejny, czyli relację z meczu i
ze 2 wywiady by pasowało. Masakra, powinni mi kogoś do pracy przydzielić, bo w
takim tempie to ja nie wytrzymam przez ten sezon.
W piątek zajęłam się pakowaniem już od rana. Wolałam mieć
to z głowy. Dostałam nawet klubowe koszulki! Normalnie cieszyłam się nimi jak
dziecko. Czułam się częścią jednego z najlepszych klubów Polski, a nawet i na
świecie. Coś niesamowitego! I niech mi ktoś powie, że marzenia się nie
spełniają.
- Sprawdzasz już 5
raz, czy wszystko masz – Martyna pokręciła głową, opierając się o framugę drzwi
do mojego pokoju.
- Wiesz, że ja
zawsze wolę być pewna, czy wszystko mam – odparłam.
- No wiem, wiem –
zaśmiała się.
- Ty się lepiej
szykuj już na spotkanie. Masz zostać tą stewardessą! – pogroziłam jej palcem.
- Mam czas –
wzruszyła ramionami. – Dopiero o 18 mam tam być. Mam nadzieję, że się nadaję.
- Nadajesz,
nadajesz – odparłam natychmiast. Znasz perfekcyjnie angielski i włoski, w dodatku
lubisz latać samolotami, nie masz przeciwwskazań zdrowotnych i jesteś ładną i
schludnie ubrana zawsze.
- Wow, widzę, że
poczytałaś w necie, co trzeba mieć do tej pracy – pokręciła głową zdziwiona.
- Musiałam żeby
cię dowartościować przed tą rozmową – wyszczerzyłam się.
- Ale i tak będę
mieć schizę jak wejdę do gabinetu. W dodatku na bank rozmowa będzie po
angielsku..
- Przecież umiesz
doskonale angielski!
- Ale się
zestresuję i powiem coś w stylu: ‘’Hi! My name is potatoe’’!
Parsknęłam śmiechem na to, co powiedziała.
- Akurat o to się
w twoim przypadku nie boję – puściłam jej oczko. – Wyluzuj i samo pójdzie. Bądź
sobą, a robota będzie twoja!
- Obyś miała rację
– mruknęła jakoś mało entuzjastycznie.
- Wezmę teraz
prysznic, a potem cię kopnę tak w dupę na szczęście, że będziesz się bała nie
dostać tej pracy – zaśmiałam się i biorąc ubrania (link) do ręki poszłam do
łazienki w celu umycia się. Wytarłam się dokładnie ręcznikiem, założyłam czystą
bieliznę i ubrałam przygotowane wcześniej ciuchy. Wysuszyłam włosy i związałam
w wysokiego kucyka. W końcu czekała mnie 3 godzinna podróż autobusem, więc
musiało mi być wygodnie. Wreszcie nie musiałam się elegancko prezentować. Na
koniec zrobiłam sobie delikatny makijaż, czyli podkład, trochę pudru, tusz do
rzęs i cienka kreska eyelinerem. Byłam już gotowa więc opuściłam łazienkę.
- Tyśka, dawaj
dupę! – rzuciłam od razu po wyjściu, a po chwili spaliłam buraka, widząc
krztuszącego się ze śmiechu Wronę. Moja przyjaciółka stała obok i również się
śmiała.
- Ja nie wnikam,
co wy same robicie, ale dajcie popatrzeć czasem – zaśmiał się siatkarz, a ja
zgromiłam go wzrokiem.
- Kopa na
szczęście chciałam dać, kretynie – fuknęłam. – A tak w ogóle, to co ty tu
robisz?
- Czekam na ciebie
– wyszczerzył się.
- Ponieważ? –
uniosłam jedną brew.
- Ponieważ
kierujemy się w to samo miejsce, mianowicie pod halę, a skoro mieszkamy obok
siebie, to chyba mogę zaoferować ci podwózkę? – powiedział ot tak.
- Tak
bezinteresownie? – spytałam podejrzliwie.
- Zaskoczę cię,
ale tak. Rusz się lepiej, bo nie będę czekał wieczność.
- Najwyżej pojadę
sama – wzruszyłam ramionami. – A teraz chodź tu do mnie, Martyna!
Przyjaciółka podeszła do mnie ze spuszczoną głową.
Przyjaciółka podeszła do mnie ze spuszczoną głową.
- Ale nie mocno,
okej? – poprosiła słodkim głosikiem. Oj no co, czasem zdarzyło mi się w
złośliwości zbyt mocno kopnąć ją na szczęście.
- Luzuj, stara –
zaśmiałam się i dałam jej delikatnego kopniaka, którego ledwie poczuła. – Masz
ich na tej rozmowie oczarować żeby ci od razu dali tą robotę.
- Zobaczę co da
się zrobić – wyszczerzyła się.
- Zadzwoń jak już
będziesz po – poprosiłam i przytuliłam blondynkę. Następnie założyłam kurtkę na
siebie. Chciałam też wziąć za rączkę moją walizkę, ale uprzedził mnie Wrona.
No, no, jaki gentleman. Coś za miły jest dziś dla mnie. Pewnie później będzie
coś chciał.
- Nie zgub się w
tych Kielcach – rzuciła Krok na ‘’do widzenia’’.
- Przypilnuję jej
– wyszczerzył się siatkarz.
- Spoko, nie
zamierzam się szwendać po obcych terenach – wyjaśniłam i po szybkim pożegnaniu
wyszliśmy z mojego mieszkania. Wrona od razu skierował się na schody.
- Swojej walizki
nie bierzesz? – zdziwiłam się.
- Już ją mam w
aucie. Nie bój się – puścił mi oczko i zaczął schodzić na dół. Podążyłam od
razu za nim. Po wyjściu z budynku skierowaliśmy się na parking, gdzie Wrona
zaprowadził nas do jego samochodu. No fajną miał brykę, nie powiem, że nie..
Czarna Honda prezentowała się nie najgorzej… co ja gadam, auto marzenie! Ale
kogo, jak kogo, ale siatkarza było stać na takie czterokołowe cudo. Andrzej
włożył moją walizkę do bagażnika. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy po
chwili w kierunku hali Energia, gdzie miał na nas czekać autokar.
_________________
Zastanawiam się nad zawieszeniem bloga... was jest tu mało, mnie w sumie też. Wena od kilku miesięcy nie chce do mnie wrócić, a w dodatku zaczęłam studia i czasu mam znowu mniej...
Pozdrawiam ;*
Pozdrawiam ;*
Nie nie tylko nie zawieszaj. Rozdział jest świetny. Czekam aż miedzy Mela a Wrona zacznie się cos więcej dziać.
OdpowiedzUsuńNie martw się wena z czasem wróci ;-)
Mela chyba nigdy nie uwolni się od Wrony :P Im bardziej nie chce mieć z nim styczności, tym częściej go spotyka. Czyżby przeznaczenie? ;) A może po prostu ironia losu? A Andrzej robi wszystko, by wkupić się w jej łaski i ma w głębokim poważaniu jej próby zachowania dystansu. Niewątpliwie główna bohaterka wpadła mu w oko.
OdpowiedzUsuńA co do zawieszenia bloga, to oczywiście zrobisz jak chcesz :) Czasami lepiej zrobić sobie krótką przerwę, by móc na nowo zebrać siły, choć bywa też, że im dłuższe "rozstanie" z blogiem, tym mniejsza motywacja do powrotu. W każdym razie ja jestem i będę czekać cierpliwie, jeśli będzie to konieczne :)
Pozdrawiam ;*
AGA CZYŚ TY OSZALAŁA?!
OdpowiedzUsuńjakie zawieszenie bloga, ja się nie zgadzam, znajdę Cię, uważaj!
wystarczy, że ja schrzaniłam i usunęłam praktycznie wszystko, weź mi tego nie rób!
ja chcę więcej Twojego Wrony i to najlepiej teraz, zaraz
szykuję się na opieprz
weny ;*
jeżeli jesteś jeszcze zainteresowana losami Włodarczyka, Kwasowskiego i Kornelii, to zapraszam na nowy ;)
Usuńhttp://oczekiwana-milosc.blogspot.com/2015/10/nie-jestem-do-konca-pewna-jakie-ma.html
Co?! Błagam nie zawieszaj, żebyś tylko wiedziała jak za każdym razem sprawdzam czy coś dodałaś, a jak czytam to mam zawsze banana na twarzy... proszę nie rób tego :/
OdpowiedzUsuńNIE NIE ZGADZAM SIE NA ZWIESZENIE TEGO BLOGA!
OdpowiedzUsuńBędę płakać więc tego nie rób ! PLISSSS !!!
OdpowiedzUsuńAle rozumiem Cię i uszanuje jak to zrobisz :)
Wronka Wronka się nie ociąga ! Hahahhaha
Chlopak już się wziął do roboty i taki gentleman :) hahahhaha
Rozdział super :*
Pozdrawiam Dooma :)
Dawno mnie tu nie było , rozdział świetny ! Jakie zawieszenie ? Chyba przyjdę i Ci zasadzę takiego kopniaka , że zobaczysz ! Jestem ciekawa tego wyjazdu i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział , który ma pojawić się nie długo !!! Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńJa jestem! Błagam, nie zawieszaj! Złamiesz mi serce :( :c
OdpowiedzUsuńnie zgadzam się z żadnym zawieszeniem!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny :D
świetny :)
OdpowiedzUsuńNie zawieszaj ;-)Rozdział super świetny. Ciekawa jestem co winiknie z tego że są sąsiadami. Czekam na rozwiniecie akcji ;-)
OdpowiedzUsuńTen blog jest świetny codziennie wchodzę zobaczyć czy coś dodałas bo nie mogę się doczekać a przeczytałam juz Twoje trzy wcześniejsze blogi! Kiedy pojawi się kolejny rozdział? :)
OdpowiedzUsuń