O dziwo nikt się nie spóźnił, więc wyjechaliśmy
wcześniej, niż zakładałam. W autobusie usiadłam sobie mniej więcej w środku,
choć Wrona z Kłosem i Włodarczykiem ciągnęli mnie na tył. Chciałam jednak
spokojnie się wyłożyć na siedzeniu, rozkoszując ulubionymi piosenkami, które
płynęły przez słuchawki z mojego telefonu. Nawet zdrzemnęłam się chwilę, ale
obudziło mnie brzęczenie komórki. Był to SMS od Majewskiego. Pytał, czy już
dojechałam na miejsce. Uśmiechnęłam się pod nosem i odpisałam mu, że jeszcze
mamy trochę do przejechania. Choć znamy się z Rafałem niedługo, to w ciągu tych
kilku dni nasza znajomość się rozwinęła. Nie mieliśmy niestety oboje czasu na
ponowne spotkanie, ale kontakt telefoniczny utrzymywaliśmy. Najczęściej były to
SMSy, bo szybko się je pisało i rozmowa dłużej trwała. Rafał był naprawdę fajny
i nie chcę zapeszać, ale myślę, że może wreszcie coś z tego będzie. Nie wydawał
się być jak ci faceci, których do tej pory spotykałam. Oni tylko mieli za cel
zaciągnąć do łóżka, pobawić się i zostawić. Całe życie inni się mną bawili, ale
w końcu najwyższa pora z tym skończyć. Czas wziąć życie w swoje ręce.
W pewnym momencie poczułam jak ktoś ściąga mi słuchawki.
Tym kimś był Włodarczyk.
- Pobudka.
Dojechaliśmy – zaśmiał się. Uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam zbierać manatki. Było
po 19, więc czas mieliśmy naprawdę dobry. Po wyjściu z autobusu wszyscy
skierowali się do bagażnika i odbierali swoje bagaże. Ciężko się tam było
dopchać przez tych wszystkich wielkoludów. Żaden kobiety nie przepuści!
- Już ci wziąłem
walizkę – usłyszałam za sobą i się odwróciłam. Ujrzałam uśmiechającego się
Andrzeja z dwoma walizkami pod ręką.
- Dzięki –
odparłam, również się uśmiechając. Chciałam wziąć od niego mój bagaż, ale znów
się uparł, że przecież mi go zaniesie. Karol zaczął się śmiać, że Wrona nagle
zmienia się z gremlina w gentlemana. Przyjaciel zgromił go wzrokiem, a ja tylko
pokręciłam głową. Jak z dziećmi.
Po wejściu do hotelu od razu skierowałam się do recepcji
i wyjaśniłam recepcjonistce, że mamy tu rezerwację. Wydała nam kilkanaście
kart-kluczy. Pokoje były dwuosobowe. Siatkarze mogli dobrać się dowolnie, więc
szybko poszło. Mi został ostatni pokój. Jako jedyna miałam cały na własność,
ale byłam jedyną kobietą, więc nic w tym dziwnego. Razem z bełchatowską trójcą
ruszyłam w kierunku windy. Musieliśmy trochę poczekać, bo tylu facetów naraz by
do niej nie weszło, a niektórzy, jak np. Facu z Niko zaczęli się ścigać kto z
nich pierwszy dobiegnie. Naprawdę czasem są jak dzieci, nie żartuję.
- Który macie pokój?
– zagadał Włodarczyk resztę. Kłos z Wroną rzecz jasna byli razem, a przyjmujący
dzielił te 4 ściany z Maćkiem Muzajem.
- 98 – odparł
Kłos, czytając co pisze na karcie.
- Ale was wywiało
– mruknął. – Za daleko będę miał żeby w karty pograć.
- To który masz? –
zainteresował się Andrzej.
- 87 – powiedział.
- A ty Mela? – tym
razem środkowy zapytał już mnie.
- 99 – wyczytałam,
na co od razu obaj środkowi się wyszczerzyli.
- Witamy sąsiadkę
– zaśmiał się Karol.
- Znowu jesteśmy
sąsiadami – puścił mi oczko Wrona, na co tylko przewróciłam oczami.
- Przypadek? –
zapytał Karol, poruszając zabawnie brwiami.
- Nie sądzę –
zaśmiał się Włodi, wtórując przyjacielowi. Ponownie wywróciłam oczami. Skoro
miałam mieć za ścianą tą dwójkę, to wiedziałam, że będzie ciekawie…
Gdy przekroczyłam próg pokoju to zadzwonił do mnie
telefon. Gdy zobaczyłam, że to Martyna, to od razu odłożyłam wszystkie rzeczy i
odebrałam. Wrona odłożył moją walizkę i gestem pokazał, że nie będzie
przeszkadzał i idzie. Podziękowałam uśmiechem za przyniesienie bagażu i
skupiłam na rozmowie, siadając na łóżku.
- No nareszcie! –
zaczęłam. – I jak? Mów wszystko!
- No sorki, trochę
zeszło – zaśmiała się. – Za tydzień mam badania i jak nie będzie
przeciwwskazań, to za 3 tygodnie zaczynam kurs!
- Tak! Wiedziałam, że tak będzie – wyszczerzyłam się. – Gratuluję, kochana! Zdolniacho moja!
- Tak! Wiedziałam, że tak będzie – wyszczerzyłam się. – Gratuluję, kochana! Zdolniacho moja!
- Dzięki, dzięki –
czułam, że się szczerzy. – Nawet nie wiesz, jak się tym jaram!
- Domyślam się.
Moja mała Martysia będzie wreszcie stewardesą – parsknęłam śmiechem.
- Ej, ej, nie taka
mała – oburzyła się. – Wyższa o 5 cm od ciebie!
- Oj tam –
machnęłam ręką. – Opowiedz jak ta rozmowa przebiegła.
- Spoko nawet –
zaczęła. – Taki młody nawet facet ze mną gadał. Nie wiem czy trzydziestkę miał.
Najpierw zaczął po angielsku ze mną gadać, a potem jak zerknął do CV to
przeszedł na włoski. Na szczęście na końcu szczegóły ugadywaliśmy już po
polsku, bo mi się już zaczęło we łbie mieszać. Czułam się jak na maturze
normalnie!
Zaśmiałam się na to określenie. Pamiętałam, jak przyjaciółka schizowała przed egzaminem dojrzałości. Bała się, że na maturze z angielskiego zacznie nawijać po włosku i na odwrót. Zachciało jej się tyle uczyć… ja ledwo ten angielski opanowałam i tak czułam się spełniona, a jej mało.
Zaśmiałam się na to określenie. Pamiętałam, jak przyjaciółka schizowała przed egzaminem dojrzałości. Bała się, że na maturze z angielskiego zacznie nawijać po włosku i na odwrót. Zachciało jej się tyle uczyć… ja ledwo ten angielski opanowałam i tak czułam się spełniona, a jej mało.
- Ale jak zwykle
sobie poradziłaś śpiewająco – uśmiechnęłam się. – Cieszę się razem z tobą.
Wiedziałam, że się uda!
Przegadałam z przyjaciółką dobrą godzinę. Cieszyła się
jak dziecko. Niby ten kurs nie oznacza jednoznacznie jeszcze, że dostanie
pracę, ale wiele osób już odpada po samej rozmowie kwalifikacyjnej, a Krok
nadawała się na stewardesę jak mało kto. Jak dla mnie to było niemal pewne, że
już za kilka miesięcy będzie nosić ten swój wymarzony mundurek i podróżować po
świecie. Wiedziałam, że to oznacza nasze mniejsze kontakty, ale cieszyłam się,
że będzie spełniać marzenia.
Gdy w końcu zakończyłyśmy połączenie, to odłożyłam
komórkę na stolik i wyjęłam z walizki czystą bieliznę i ręcznik. Postanowiłam
się odświeżyć po podróży. Szybki prysznic i od razu poczułam się lepiej. Przez
chwilę zastanawiałam się, czy ubierać już piżamę, czy może jakąś bluzę i
legginsy. Druga opcja wydała mi się lepsza, bo było po 20, więc mogłam się
spodziewać jeszcze jakiegoś nalotu siatkarzy z pokoju obok, bądź np. wizyty
kogoś ze sztabu w sprawach jakiś organizacyjnych. Owinęłam się zatem w
ręcznik i wyszłam z łazienki. Po dwóch krokach stanęłam w miejscu. Czwórka
siatkarzy wlepiła we mnie roześmiane spojrzenie. Na moim łóżku leżał Kłos, na
drugim siedział Wrona z Muzajem, a Włodarczyk grzebał mi w telefonie.
Zajebiście po prostu.
- Pokoje
pomyliliście? – mruknęłam, przytrzymując mocniej ręcznik żeby mi się
przypadkiem nie ześlizgnął.
- Pukaliśmy –
Karol rozłożył ręce w geście obronnym.
- Sprzeciwu nie
było, to weszliśmy – wyszczerzył się Andrzej. – A tak w ogóle, to do twarzy ci
w tym ręczniku.
Puścił mi oczko, a ja czułam, że się mimowolnie rumienię.
Spuściłam więc głowę i szybko podeszłam do walizki. Niestety chyba to zauważył,
bo zaśmiał się pod nosem. Wyciągnęłam ubrania (link) i zniknęłam ponownie za
drzwiami łazienki, mówiąc, że zaraz wracam. Dla pewności przekręciłam zamek, bo
nie wiadomo, co któremuś odbije. Szybko narzuciłam na siebie ciuchy i związałam
włosy. Wyszłam ponownie do siatkarzy, ale czułam się lepiej, gdy byłam w pełni
ubrana.
- Kurde, a
myślałem, że zostaniesz w tym ręczniku – jęknął Włodarczyk, za co zgromiłam go
spojrzeniem.
- Za dużo byście
chcieli – pokręciłam głową. – A tak w ogóle to czemu zawdzięczam tę wizytę?
- Idziemy się
przejść po Kielcach – wyjaśnił Muzaj.
- A ty idziesz z
nami, proste i logiczne – wzruszył ramionami Andrzej.
- Dochodzi 21, a
wy chcecie łazić po obcym mieście? – zdziwiłam się. – A trener wie w
ogóle?
- Wie, ale
obiecaliśmy mu, że będziesz nas pilnować – zaśmiał się Kłos. – Wiec przykro mi,
nie masz wyboru.
- Dlaczego to ja
mam was niańczyć?! – oburzyłam się i skrzyżowałam ręce na piersi. No jeszcze
tupnę nóżką i w ogóle będę wyglądać jak mała, obrażona dziewczynka, Boże…
- Bo jesteś jedyna
odpowiedzialna, czy coś takiego – odparł. – Ubieraj kurtkę i idziemy!
Siatkarze wstali, a Wrona kulturalnie podał mi moją
kurtkę. Westchnęłam zrezygnowana i ją ubrałam. W sumie pochlebiało mi, że mają
mnie tu za odpowiedzialną. W dodatku cieszyłam się, że zakolegowałam się z kilkoma
siatkarzami. Przynajmniej miałam jakiś znajomych i nie musiałam spędzić tego
weekendu sama w pokoju. Z nimi przynajmniej się rozerwę w tych Kielcach.
Wolnym krokiem ruszyliśmy w kierunku kieleckiego deptaku,
czyli ulicy Sienkiewicza. O tej porze to miejsce było jednym z nielicznych,
które tętniło życiem. To smutne, że takie duże miasto wymiera wieczorem… Ulica rozciągała się chyba na kilka
kilometrów, bo szliśmy i szliśmy, gadając i śmiejąc się. Chłopcy byli genialni,
naprawdę. Czasem to się śmiałam tak, że brzuch mnie bolał. Zdecydowanie nie był
to wieczór zmarnowany.
- Może wejdziemy
na gorącą czekoladę? – wyszczerzył się Kłos, wskazując na pobliską kawiarnię,
która była jeszcze czynna mimo późnej pory. Ochoczo przystaliśmy na tą
propozycje i weszliśmy do przytulnego lokalu. Już od wejścia uderzył nas
przyjemny zapach różnych słodkości. Maciek aż się oblizał.
- A może by tak
jeszcze ciacho? – zaproponował.
- Ty byś tylko
wpieprzał ciacha – zaśmiał się Włodi. Zajęliśmy wolny stolik, przy którym było
akurat 5 krzeseł. W sam raz dla nas!
- Ale czujesz te
zapachy. Te ciastka mnie tak wołają – skrzywił się młody atakujący.
- Taa, krzyczą
wręcz: Muuuziii, zjedz nas, pójdzie w cycki, zobaczysz – mruknął ze śmiechem
Wrona, a kolega zgromił go spojrzeniem. Za to ja, jak i pozostała dwójka
siatkarzy się zaśmialiśmy.
- To bierzemy po
tym ciachu, czy nie? –mruknął obrażony atakujący.
- Jak chcesz to
bierz przecież – przyznał Karol. Skończyło się na tym, że każdy zamówił gorącą czekoladę, a Muzaj wielki kawał sernika. Najlepsze było to, że Włodarczyk też
zamówił ciastko, tłumacząc się, że nie chciał żeby Maciek się głupio czuł, że
sam je. Taa, jasne. Też chciał coś słodkiego, ale przecież się nie przyzna, a z
biednego kolegi się nabija.
Po 15 minutach nasze zamówienia były już na stoliku.
- Pyszności –
rozkoszował się Muzaj, biorąc do ust kawałek sernika. – Żałujcie, że nie
wzięliście.
- Nasza czekolada
również jest pyszna – powiedziałam, upijając kolejny łyk. Miała idealną
konsystencję i była bardzo ciepła, ale nie tak gorąca żeby parzyła w język.
Doskonała robota, trzeba przyznać.
- Melka wie co
mówi. Lepszej nie piłem – wyszczerzył się Kłos i upił porządny łyk. Zaśmiałam
się, widząc jego czekoladowe wąsy.
- Nawet pić nie
umiesz, sieroto – pokręcił głową ze śmiechem Wroniasty.
- No co?
- Ubrudziłeś się,
jak dziecko normalnie.
- Odezwał się
dorosły – prychnął urażony i oblizał sobie wargi.
- Oboje jesteście
jak dzieci – zaśmiał się Włodarczyk. – W naszym towarzystwie tylko ja i Mela
jesteśmy dorośli, dojrzali i odpowiedzialni.
Cały stolik parsknął śmiechem po jego wyznaniu.
- Melka to może
jeszcze, ale ty? – Andrzej nie mógł się pohamować ze śmiechu. Wojtek spojrzał
na niego z politowaniem.
- Wiem, że ciężko
ci to przyjąć do wiadomości, ale takie są fakty – powiedział poważnie
przyjmujący.
- Obronię go, bo
mi komplementa strzelił – wtrąciłam się. – Wojtek jest dorosły, potwierdzam.
- I ty przeciwko
nam – wybełkotał z pełną buzią Muzaj, kręcąc głową.
- Ja przede
wszystkim – wyszczerzyłam się.
- A tak w ogóle
Mela, to jak to się stało, że zostałaś naszą managerką? – zainteresował się
niższy środkowy.
- Mój naczelny w
redakcji jest znajomym Piechockiego i mnie polecił, ale miał warunek, że nadal
będę pracować jako dziennikarka. To tyle – wzruszyłam ramionami.
- Skoro cię
polecił, to dobra musisz być – powiedział Maciek z uznaniem.
- Ba, najlepsza! –
uśmiechnął się Wrona.
- Ze mną wywiad
przeprowadzała bardzo profesjonalnie, muszę przyznać – Karol wypiął dumnie
klatę do przodu. – Ale ja akurat w wywiadach dobry jestem.
- Po prostu gadasz
jak najęty ciągle – wywrócił oczami Włodarczyk.
- Skoro jesteś
odpowiedzialna i utalentowana to możesz dołączyć do naszej paczki – przyznał
poważnie Karol, ignorując kumpla. Wszyscy mu przytaknęli, a ja się lekko
zaśmiałam.
- Jaki zaszczyt
mnie kopnął – pokręciłam głową rozbawiona.
- Byle kto tu nie
dołącza, doceń to – rzucił Andrzej z udawaną powagą.
- W takim razie co
tu robisz, Wrona? – zaśmiał się Włodarczyk, co zrobiła też reszta.
- Komiczne, Wojtek – mruknął niezadowolony środkowy.
- Spoko, doceniam
to – przyznałam, gdy już skończyłam się śmiać. – I jestem wam przeogromnie
wdzięczna za docenienie mej skromnej osoby.
- W ramach
podziękowań możesz napisać pochlebny artykuł o naszej czwórce – wyszczerzył się
Maciek.
- Pierwszy raz powiedziałeś
coś mądrego – nie mógł się nadziwić Kłos.
- Zobaczę, co da
się zrobić – uśmiechnęłam się.
I takim oto sposobem zostałam oficjalnie członkiem
bełchatowskiej paczki. Cieszyłam się z tego, bo miałam z chłopakami dobre
relacje, choć w sumie niedługo się znamy. Widywaliśmy się często, a jeden z
nich nawet mieszkał obok mnie. Dlatego ucieszyło mnie, że mogłam ich nazwać
moimi kumplami.
________________
Flaki z olejem.
gdyby ktoś widział moją wenę, to niech mi da znać, bo mi się rozdziały kończą!
gdyby ktoś widział moją wenę, to niech mi da znać, bo mi się rozdziały kończą!
Pozdrawiam ;*
Wierzę w ciebie ^^ czuję, że to dopiero początek i twoje opowiadanie się mega rozkręci. Życzę weny ;) Pozdrawiam. Paula :D
OdpowiedzUsuńAch, co to za pomysłu pod ostatnim rozdziałem odnośnie zawieszenia bloga? Mam nadzieję, że Ci już wyparowały z głowy!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz, ale o rozdziale 8 nie miałam pojęcia, dopiero o 9 mnie poinformowałaś i tak jakoś wyszło. Ale już sie wpisałam na listę informowanych, więc mam nadzieję, że będę teraz na bieżąco :)
Śmiesznie, że Melania mieszka naprzeciw Andrzeja. Myślę, że to będzie sprzyjać rozwojowi ich znajomości :D No i rzeczywiście pozwoli zaoszczędzić trochę hajsu, bo jednak wspólny dojazd na halę jest dobrym rozwiązaniem.
Zazdroszczę Meli tego, że ma taki dobry kontakt z siatkarzami. Zawsze chciałam mieć taką paczkę przyjaciół i myślę, że udało mi się ją zdobyć, choć wygląda to inaczej niż sobie wyobrażałam (nie mówię, że źle :D). Wiem, że z facetami zawsze jest masa zabawy także rozumiem dobre samopoczucie Melki, trzeba przyznać, ze chłopacy potrafią rozśmieszyć każdego. Myślę, że taka paczka przyda się dziewczynie, zwłaszcza teraz, gdy jej przyjaciółka prawdopodobnie otrzyma wymarzoną pracę i nie będą się widywały aż tak często.
Mam nadzieję, że wena wróci do Ciebie jak najszybciej ;)
o to moją wenę też by mogli podrzucić przy okazji
OdpowiedzUsuńa wracając do tego na górze
to dobrze, że nie lubię tego fotografka? wolę zdecydowanie Kraczącego, niech zrobi w końcu kurde jakiś krok! Wrona ogar!
weny ;*
DarkFace wraca do żywych, czyli przywrócenie z martwych dawnego pomysłu ;)
UsuńNikolay Penchev, Aleksandar Atanasijević i Aida Achrem
Co z tego wyjdzie? Nie mam pojęcia, mam tylko nadzieję, że znajdzie się ktoś chętny do poczytania :)
http://bieg-po-nasze-marzenia.blogspot.com/2015/10/prolog-kocham-cie-bardziej-niz-wczoraj.html
Poprostu super !
OdpowiedzUsuńA ja tam lubię pana fotografa i cieszę się, że jego znajomość z Melą się rozwija :) Ptaszysko, spadaj! :P
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam, czy chłopaki nie zawiązali jakiejś tajnej konspiracji, co by "dopomóc" Wronie w zdobyciu względów Meli... Niby chcą, by stała się częścią ich paczki, a może tak naprawdę w tym wszystkim można znaleźć drugie dno? ;)
Pozdrawiam :*
Dobrze jest! :)
OdpowiedzUsuń" - Oboje jesteście jak dzieci – zaśmiał się Włodarczyk. – W naszym towarzystwie tylko ja i Mela jesteśmy dorośli, dojrzali i odpowiedzialni."
OdpowiedzUsuńTak, Wojtuś, oczywiście, że jesteś odpowiedzialny i dojrzały, oczywiście :D haha. Skoro Melka do nich dołączyła to będzie na pewno baaardzo zabawnie.
Pozdrawiam ;**
Nie mogę doczekać się kiedy będzie kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńChcesz poczytać coś ciekawego? Nudzą cię tandetne historyjki o siatkarzach? Zaczynam pisać bloga, ale jest on niezwykły. Większość histrori jest zmyślona, ale ta NIE! Jest prawdziwa!Tylko siatkarz, jest.. żeby było ciekawiej. A zamiast niego był inny chłopak. Zaciekawiło cię? Wejdź, przeczytaj i skomentuj!
OdpowiedzUsuńhttp://wazne-jest-to-co-dobre.blogspot.com/
Pozdrawiam :D
Jestem!
OdpowiedzUsuńDotarłam w końcu i nadrobiłam wszystko.
Kurde.. z jednej strony chciałabym aby jej się udało z Rafałem ale z drugiej strony Wrona..
nie wiem.
Fajnie, że Martynie się udało wszystko i Melania jest naprawdę dobrą przyjaciółką.
Życzę Ci mnóstwa weny i zapraszam do siebie jeżeli masz oczywiście ochotę :)