18 października 2015

Rozdział 9

O dziwo nikt się nie spóźnił, więc wyjechaliśmy wcześniej, niż zakładałam. W autobusie usiadłam sobie mniej więcej w środku, choć Wrona z Kłosem i Włodarczykiem ciągnęli mnie na tył. Chciałam jednak spokojnie się wyłożyć na siedzeniu, rozkoszując ulubionymi piosenkami, które płynęły przez słuchawki z mojego telefonu. Nawet zdrzemnęłam się chwilę, ale obudziło mnie brzęczenie komórki. Był to SMS od Majewskiego. Pytał, czy już dojechałam na miejsce. Uśmiechnęłam się pod nosem i odpisałam mu, że jeszcze mamy trochę do przejechania. Choć znamy się z Rafałem niedługo, to w ciągu tych kilku dni nasza znajomość się rozwinęła. Nie mieliśmy niestety oboje czasu na ponowne spotkanie, ale kontakt telefoniczny utrzymywaliśmy. Najczęściej były to SMSy, bo szybko się je pisało i rozmowa dłużej trwała. Rafał był naprawdę fajny i nie chcę zapeszać, ale myślę, że może wreszcie coś z tego będzie. Nie wydawał się być jak ci faceci, których do tej pory spotykałam. Oni tylko mieli za cel zaciągnąć do łóżka, pobawić się i zostawić. Całe życie inni się mną bawili, ale w końcu najwyższa pora z tym skończyć. Czas wziąć życie w swoje ręce.

W pewnym momencie poczułam jak ktoś ściąga mi słuchawki. Tym kimś był Włodarczyk.
 - Pobudka. Dojechaliśmy – zaśmiał się. Uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam zbierać manatki. Było po 19, więc czas mieliśmy naprawdę dobry. Po wyjściu z autobusu wszyscy skierowali się do bagażnika i odbierali swoje bagaże. Ciężko się tam było dopchać przez tych wszystkich wielkoludów. Żaden kobiety nie przepuści!
 - Już ci wziąłem walizkę – usłyszałam za sobą i się odwróciłam. Ujrzałam uśmiechającego się Andrzeja z dwoma walizkami pod ręką.
 - Dzięki – odparłam, również się uśmiechając. Chciałam wziąć od niego mój bagaż, ale znów się uparł, że przecież mi go zaniesie. Karol zaczął się śmiać, że Wrona nagle zmienia się z gremlina w gentlemana. Przyjaciel zgromił go wzrokiem, a ja tylko pokręciłam głową. Jak z dziećmi.
Po wejściu do hotelu od razu skierowałam się do recepcji i wyjaśniłam recepcjonistce, że mamy tu rezerwację. Wydała nam kilkanaście kart-kluczy. Pokoje były dwuosobowe. Siatkarze mogli dobrać się dowolnie, więc szybko poszło. Mi został ostatni pokój. Jako jedyna miałam cały na własność, ale byłam jedyną kobietą, więc nic w tym dziwnego. Razem z bełchatowską trójcą ruszyłam w kierunku windy. Musieliśmy trochę poczekać, bo tylu facetów naraz by do niej nie weszło, a niektórzy, jak np. Facu z Niko zaczęli się ścigać kto z nich pierwszy dobiegnie. Naprawdę czasem są jak dzieci, nie żartuję.
 - Który macie pokój? – zagadał Włodarczyk resztę. Kłos z Wroną rzecz jasna byli razem, a przyjmujący dzielił te 4 ściany z Maćkiem Muzajem.
 - 98 – odparł Kłos, czytając co pisze na karcie.
 - Ale was wywiało – mruknął. – Za daleko będę miał żeby w karty pograć.
 - To który masz? – zainteresował się Andrzej.
 - 87 – powiedział.
 - A ty Mela? – tym razem środkowy zapytał już mnie.
 - 99 – wyczytałam, na co od razu obaj środkowi się wyszczerzyli.
 - Witamy sąsiadkę – zaśmiał się Karol.
 - Znowu jesteśmy sąsiadami – puścił mi oczko Wrona, na co tylko przewróciłam oczami.
 - Przypadek? – zapytał Karol, poruszając zabawnie brwiami.
 - Nie sądzę – zaśmiał się Włodi, wtórując przyjacielowi. Ponownie wywróciłam oczami. Skoro miałam mieć za ścianą tą dwójkę, to wiedziałam, że będzie ciekawie…

Gdy przekroczyłam próg pokoju to zadzwonił do mnie telefon. Gdy zobaczyłam, że to Martyna, to od razu odłożyłam wszystkie rzeczy i odebrałam. Wrona odłożył moją walizkę i gestem pokazał, że nie będzie przeszkadzał i idzie. Podziękowałam uśmiechem za przyniesienie bagażu i skupiłam na rozmowie, siadając na łóżku.
 - No nareszcie! – zaczęłam. – I jak? Mów wszystko!
 - No sorki, trochę zeszło – zaśmiała się. – Za tydzień mam badania i jak nie będzie przeciwwskazań, to za 3 tygodnie zaczynam kurs!
 - Tak! Wiedziałam, że tak będzie – wyszczerzyłam się. – Gratuluję, kochana! Zdolniacho moja!
 - Dzięki, dzięki – czułam, że się szczerzy. – Nawet nie wiesz, jak się tym jaram!
 - Domyślam się. Moja mała Martysia będzie wreszcie stewardesą – parsknęłam śmiechem.
 - Ej, ej, nie taka mała – oburzyła się. – Wyższa o 5 cm od ciebie!
 - Oj tam – machnęłam ręką. – Opowiedz jak ta rozmowa przebiegła.
 - Spoko nawet – zaczęła. – Taki młody nawet facet ze mną gadał. Nie wiem czy trzydziestkę miał. Najpierw zaczął po angielsku ze mną gadać, a potem jak zerknął do CV to przeszedł na włoski. Na szczęście na końcu szczegóły ugadywaliśmy już po polsku, bo mi się już zaczęło we łbie mieszać. Czułam się jak na maturze normalnie!
Zaśmiałam się na to określenie. Pamiętałam, jak przyjaciółka schizowała przed egzaminem dojrzałości. Bała się, że na maturze z angielskiego zacznie nawijać po włosku i na odwrót. Zachciało jej się tyle uczyć… ja ledwo ten angielski opanowałam i tak czułam się spełniona, a jej mało.
 - Ale jak zwykle sobie poradziłaś śpiewająco – uśmiechnęłam się. – Cieszę się razem z tobą. Wiedziałam, że się uda!
Przegadałam z przyjaciółką dobrą godzinę. Cieszyła się jak dziecko. Niby ten kurs nie oznacza jednoznacznie jeszcze, że dostanie pracę, ale wiele osób już odpada po samej rozmowie kwalifikacyjnej, a Krok nadawała się na stewardesę jak mało kto. Jak dla mnie to było niemal pewne, że już za kilka miesięcy będzie nosić ten swój wymarzony mundurek i podróżować po świecie. Wiedziałam, że to oznacza nasze mniejsze kontakty, ale cieszyłam się, że będzie spełniać marzenia.
Gdy w końcu zakończyłyśmy połączenie, to odłożyłam komórkę na stolik i wyjęłam z walizki czystą bieliznę i ręcznik. Postanowiłam się odświeżyć po podróży. Szybki prysznic i od razu poczułam się lepiej. Przez chwilę zastanawiałam się, czy ubierać już piżamę, czy może jakąś bluzę i legginsy. Druga opcja wydała mi się lepsza, bo było po 20, więc mogłam się spodziewać jeszcze jakiegoś nalotu siatkarzy z pokoju obok, bądź np. wizyty kogoś ze sztabu w sprawach jakiś organizacyjnych. Owinęłam się zatem w ręcznik i wyszłam z łazienki. Po dwóch krokach stanęłam w miejscu. Czwórka siatkarzy wlepiła we mnie roześmiane spojrzenie. Na moim łóżku leżał Kłos, na drugim siedział Wrona z Muzajem, a Włodarczyk grzebał mi w telefonie. Zajebiście po prostu.
 - Pokoje pomyliliście? – mruknęłam, przytrzymując mocniej ręcznik żeby mi się przypadkiem nie ześlizgnął.
 - Pukaliśmy – Karol rozłożył ręce w geście obronnym.
 - Sprzeciwu nie było, to weszliśmy – wyszczerzył się Andrzej. – A tak w ogóle, to do twarzy ci w tym ręczniku.
Puścił mi oczko, a ja czułam, że się mimowolnie rumienię. Spuściłam więc głowę i szybko podeszłam do walizki. Niestety chyba to zauważył, bo zaśmiał się pod nosem. Wyciągnęłam ubrania (link) i zniknęłam ponownie za drzwiami łazienki, mówiąc, że zaraz wracam. Dla pewności przekręciłam zamek, bo nie wiadomo, co któremuś odbije. Szybko narzuciłam na siebie ciuchy i związałam włosy. Wyszłam ponownie do siatkarzy, ale czułam się lepiej, gdy byłam w pełni ubrana.
 - Kurde, a myślałem, że zostaniesz w tym ręczniku – jęknął Włodarczyk, za co zgromiłam go spojrzeniem.
 - Za dużo byście chcieli – pokręciłam głową. – A tak w ogóle to czemu zawdzięczam tę wizytę?
 - Idziemy się przejść po Kielcach – wyjaśnił Muzaj.
 - A ty idziesz z nami, proste i logiczne – wzruszył ramionami Andrzej.
 - Dochodzi 21, a wy chcecie łazić po obcym mieście? – zdziwiłam się. – A trener wie w ogóle?
 - Wie, ale obiecaliśmy mu, że będziesz nas pilnować – zaśmiał się Kłos. – Wiec przykro mi, nie masz wyboru.
 - Dlaczego to ja mam was niańczyć?! – oburzyłam się i skrzyżowałam ręce na piersi. No jeszcze tupnę nóżką i w ogóle będę wyglądać jak mała, obrażona dziewczynka, Boże…
 - Bo jesteś jedyna odpowiedzialna, czy coś takiego – odparł. – Ubieraj kurtkę i idziemy!
Siatkarze wstali, a Wrona kulturalnie podał mi moją kurtkę. Westchnęłam zrezygnowana i ją ubrałam. W sumie pochlebiało mi, że mają mnie tu za odpowiedzialną. W dodatku cieszyłam się, że zakolegowałam się z kilkoma siatkarzami. Przynajmniej miałam jakiś znajomych i nie musiałam spędzić tego weekendu sama w pokoju. Z nimi przynajmniej się rozerwę w tych Kielcach.
Wolnym krokiem ruszyliśmy w kierunku kieleckiego deptaku, czyli ulicy Sienkiewicza. O tej porze to miejsce było jednym z nielicznych, które tętniło życiem. To smutne, że takie duże miasto wymiera wieczorem…  Ulica rozciągała się chyba na kilka kilometrów, bo szliśmy i szliśmy, gadając i śmiejąc się. Chłopcy byli genialni, naprawdę. Czasem to się śmiałam tak, że brzuch mnie bolał. Zdecydowanie nie był to wieczór zmarnowany.
 - Może wejdziemy na gorącą czekoladę? – wyszczerzył się Kłos, wskazując na pobliską kawiarnię, która była jeszcze czynna mimo późnej pory. Ochoczo przystaliśmy na tą propozycje i weszliśmy do przytulnego lokalu. Już od wejścia uderzył nas przyjemny zapach różnych słodkości. Maciek aż się oblizał.
 - A może by tak jeszcze ciacho? – zaproponował.
 - Ty byś tylko wpieprzał ciacha – zaśmiał się Włodi. Zajęliśmy wolny stolik, przy którym było akurat 5 krzeseł. W sam raz dla nas!
 - Ale czujesz te zapachy. Te ciastka mnie tak wołają – skrzywił się młody atakujący.
 - Taa, krzyczą wręcz: Muuuziii, zjedz nas, pójdzie w cycki, zobaczysz – mruknął ze śmiechem Wrona, a kolega zgromił go spojrzeniem. Za to ja, jak i pozostała dwójka siatkarzy się zaśmialiśmy.
 - To bierzemy po tym ciachu, czy nie? –mruknął obrażony atakujący.
 - Jak chcesz to bierz przecież – przyznał Karol. Skończyło się na tym, że każdy zamówił gorącą czekoladę, a Muzaj wielki kawał sernika. Najlepsze było to, że Włodarczyk też zamówił ciastko, tłumacząc się, że nie chciał żeby Maciek się głupio czuł, że sam je. Taa, jasne. Też chciał coś słodkiego, ale przecież się nie przyzna, a z biednego kolegi się nabija.
Po 15 minutach nasze zamówienia były już na stoliku.
 - Pyszności – rozkoszował się Muzaj, biorąc do ust kawałek sernika. – Żałujcie, że nie wzięliście.
 - Nasza czekolada również jest pyszna – powiedziałam, upijając kolejny łyk. Miała idealną konsystencję i była bardzo ciepła, ale nie tak gorąca żeby parzyła w język. Doskonała robota, trzeba przyznać.
 - Melka wie co mówi. Lepszej nie piłem – wyszczerzył się Kłos i upił porządny łyk. Zaśmiałam się, widząc jego czekoladowe wąsy.
 - Nawet pić nie umiesz, sieroto – pokręcił głową ze śmiechem Wroniasty.
 - No co?
 - Ubrudziłeś się, jak dziecko normalnie.
 - Odezwał się dorosły – prychnął urażony i oblizał sobie wargi.
 - Oboje jesteście jak dzieci – zaśmiał się Włodarczyk. – W naszym towarzystwie tylko ja i Mela jesteśmy dorośli, dojrzali i odpowiedzialni.
Cały stolik parsknął śmiechem po jego wyznaniu.
 - Melka to może jeszcze, ale ty? – Andrzej nie mógł się pohamować ze śmiechu. Wojtek spojrzał na niego z politowaniem.
 - Wiem, że ciężko ci to przyjąć do wiadomości, ale takie są fakty – powiedział poważnie przyjmujący.
 - Obronię go, bo mi komplementa strzelił – wtrąciłam się. – Wojtek jest dorosły, potwierdzam.
 - I ty przeciwko nam – wybełkotał z pełną buzią Muzaj, kręcąc głową.
 - Ja przede wszystkim – wyszczerzyłam się.
 - A tak w ogóle Mela, to jak to się stało, że zostałaś naszą managerką? – zainteresował się niższy środkowy.
 - Mój naczelny w redakcji jest znajomym Piechockiego i mnie polecił, ale miał warunek, że nadal będę pracować jako dziennikarka. To tyle – wzruszyłam ramionami.
 - Skoro cię polecił, to dobra musisz być – powiedział Maciek z uznaniem.
 - Ba, najlepsza! – uśmiechnął się Wrona.
 - Ze mną wywiad przeprowadzała bardzo profesjonalnie, muszę przyznać – Karol wypiął dumnie klatę do przodu. – Ale ja akurat w wywiadach dobry jestem.
 - Po prostu gadasz jak najęty ciągle – wywrócił oczami Włodarczyk.
 - Skoro jesteś odpowiedzialna i utalentowana to możesz dołączyć do naszej paczki – przyznał poważnie Karol, ignorując kumpla. Wszyscy mu przytaknęli, a ja się lekko zaśmiałam.
 - Jaki zaszczyt mnie kopnął – pokręciłam głową rozbawiona.
 - Byle kto tu nie dołącza, doceń to – rzucił Andrzej z udawaną powagą.
 - W takim razie co tu robisz, Wrona? – zaśmiał się Włodarczyk, co zrobiła też reszta.
 - Komiczne, Wojtek – mruknął niezadowolony środkowy.
 - Spoko, doceniam to – przyznałam, gdy już skończyłam się śmiać. – I jestem wam przeogromnie wdzięczna za docenienie mej skromnej osoby.
 - W ramach podziękowań możesz napisać pochlebny artykuł o naszej czwórce – wyszczerzył się Maciek.
 - Pierwszy raz powiedziałeś coś mądrego – nie mógł się nadziwić Kłos.
 - Zobaczę, co da się zrobić – uśmiechnęłam się.

I takim oto sposobem zostałam oficjalnie członkiem bełchatowskiej paczki. Cieszyłam się z tego, bo miałam z chłopakami dobre relacje, choć w sumie niedługo się znamy. Widywaliśmy się często, a jeden z nich nawet mieszkał obok mnie. Dlatego ucieszyło mnie, że mogłam ich nazwać moimi kumplami. 

________________

Flaki z olejem.
gdyby ktoś widział moją wenę, to niech mi da znać, bo mi się rozdziały kończą!
Pozdrawiam ;*

11 komentarzy:

  1. Wierzę w ciebie ^^ czuję, że to dopiero początek i twoje opowiadanie się mega rozkręci. Życzę weny ;) Pozdrawiam. Paula :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, co to za pomysłu pod ostatnim rozdziałem odnośnie zawieszenia bloga? Mam nadzieję, że Ci już wyparowały z głowy!
    Przepraszam, że dopiero teraz, ale o rozdziale 8 nie miałam pojęcia, dopiero o 9 mnie poinformowałaś i tak jakoś wyszło. Ale już sie wpisałam na listę informowanych, więc mam nadzieję, że będę teraz na bieżąco :)
    Śmiesznie, że Melania mieszka naprzeciw Andrzeja. Myślę, że to będzie sprzyjać rozwojowi ich znajomości :D No i rzeczywiście pozwoli zaoszczędzić trochę hajsu, bo jednak wspólny dojazd na halę jest dobrym rozwiązaniem.
    Zazdroszczę Meli tego, że ma taki dobry kontakt z siatkarzami. Zawsze chciałam mieć taką paczkę przyjaciół i myślę, że udało mi się ją zdobyć, choć wygląda to inaczej niż sobie wyobrażałam (nie mówię, że źle :D). Wiem, że z facetami zawsze jest masa zabawy także rozumiem dobre samopoczucie Melki, trzeba przyznać, ze chłopacy potrafią rozśmieszyć każdego. Myślę, że taka paczka przyda się dziewczynie, zwłaszcza teraz, gdy jej przyjaciółka prawdopodobnie otrzyma wymarzoną pracę i nie będą się widywały aż tak często.
    Mam nadzieję, że wena wróci do Ciebie jak najszybciej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. o to moją wenę też by mogli podrzucić przy okazji
    a wracając do tego na górze
    to dobrze, że nie lubię tego fotografka? wolę zdecydowanie Kraczącego, niech zrobi w końcu kurde jakiś krok! Wrona ogar!
    weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DarkFace wraca do żywych, czyli przywrócenie z martwych dawnego pomysłu ;)
      Nikolay Penchev, Aleksandar Atanasijević i Aida Achrem
      Co z tego wyjdzie? Nie mam pojęcia, mam tylko nadzieję, że znajdzie się ktoś chętny do poczytania :)
      http://bieg-po-nasze-marzenia.blogspot.com/2015/10/prolog-kocham-cie-bardziej-niz-wczoraj.html

      Usuń
  4. A ja tam lubię pana fotografa i cieszę się, że jego znajomość z Melą się rozwija :) Ptaszysko, spadaj! :P
    Tak się zastanawiam, czy chłopaki nie zawiązali jakiejś tajnej konspiracji, co by "dopomóc" Wronie w zdobyciu względów Meli... Niby chcą, by stała się częścią ich paczki, a może tak naprawdę w tym wszystkim można znaleźć drugie dno? ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. " - Oboje jesteście jak dzieci – zaśmiał się Włodarczyk. – W naszym towarzystwie tylko ja i Mela jesteśmy dorośli, dojrzali i odpowiedzialni."
    Tak, Wojtuś, oczywiście, że jesteś odpowiedzialny i dojrzały, oczywiście :D haha. Skoro Melka do nich dołączyła to będzie na pewno baaardzo zabawnie.
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę doczekać się kiedy będzie kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Chcesz poczytać coś ciekawego? Nudzą cię tandetne historyjki o siatkarzach? Zaczynam pisać bloga, ale jest on niezwykły. Większość histrori jest zmyślona, ale ta NIE! Jest prawdziwa!Tylko siatkarz, jest.. żeby było ciekawiej. A zamiast niego był inny chłopak. Zaciekawiło cię? Wejdź, przeczytaj i skomentuj!

    http://wazne-jest-to-co-dobre.blogspot.com/

    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem!
    Dotarłam w końcu i nadrobiłam wszystko.
    Kurde.. z jednej strony chciałabym aby jej się udało z Rafałem ale z drugiej strony Wrona..
    nie wiem.
    Fajnie, że Martynie się udało wszystko i Melania jest naprawdę dobrą przyjaciółką.
    Życzę Ci mnóstwa weny i zapraszam do siebie jeżeli masz oczywiście ochotę :)

    OdpowiedzUsuń