Tak jak zakładałam, z Kielc Skra wywiozła 3 punkty.
Jedynie w pierwszym secie gospodarze byli lepsi, ale pozostałe 3 to pokaz siły
gości. Effector nie był wybitnym zespołem, więc było to do przewidzenia. W
dobrych humorach wracaliśmy do Bełchatowa. Początkowo trwały rozmowy na temat
meczu. Wszyscy byli zadowoleni z dobrej gry. Po kilkudziesięciu minutach każdy
jednak założył sobie słuchawki na uszy i próbował zasnąć, bądź po prostu
zrelaksować się. W Bełchatowie byliśmy około godziny 23. Tak jak zostałam
odtransportowana pod halę, tak i wróciłam z powrotem. Wrona znowu zachował się
jak gentleman, niosąc moją walizkę po schodach.
- Dzięki za
transport – uśmiechnęłam się.
- Drobiazg –
puścił mi oczko, podając mi rączkę od walizki i stawiając ją na ziemi.
- I jeszcze raz
gratuluję dobrego meczu.
- Dzięki. Dobrze
nam poszło – zaśmiał się. – Na którą jutro jedziesz na halę?
- Jutro mam wolne
wyjątkowo – wyszczerzyłam się.
- Też bym chciał –
jęknął. – No nic. To miłego leniuchowania, Melka.
- Będę pisać kilka
artykułów, więc nie takie leniuchowanie – mruknęłam. – Dzięki jeszcze raz i
dobranoc, Wronka.
- Dobranoc. Śpij
dobrze – pocałował mnie lekko w policzek i ruszył do swoich drzwi, wyciągając
klucze z kieszeni. Zrobiłam to samo i po chwili byłam w swoim mieszkaniu.
Ściągnęłam kurtkę i buty i postawiłam swój bagaż pod ścianą. W korytarzu po
chwili od zaświecenia przeze mnie światła pojawiła się Martyna.
- I jak mecz? –
spytała na początku.
- 3 punkty dla nas
– wyszczerzyłam się.
- Przynosisz im
szczęście – zaśmiała się.
- Taa, może
jeszcze zostanę maskotką klubu? Trzecia robota, co to dla mnie!
- Do twarzy ci
będzie w stroju pszczoły – parsknęła śmiechem, wyobrażając sobie zapewne mnie w
owym przebraniu. Wywróciłam oczami z zażenowania.
- Spadaj –
mruknęłam. – Idź spać lepiej.
- Najpierw
opowiedz jak było, a potem pójdę – odparła. Zrobiła nam obu po gorącym kakao i
z kubkami w rękach usiadłyśmy w kuchni. Streściłam przyjaciółce ten weekend w
stolicy województwa świętokrzyskiego. Uznała, że zazdrości mi takich fajnych
znajomych, ale obiecałam, że zapoznam ją z resztą, bo na razie znała tylko
Wronę z racji tego, że jest naszym sąsiadem. Około północy Tyśka poszła do
swojego pokoju spać, a ja wzięłam szybki prysznic i również udałam się do
krainy Morfeusza, wcześniej wysyłając Rafałowi miłego SMSa na dobranoc.
Pierwszy raz od jakiegoś czasu się wyspałam. Obudziłam
się dopiero o 10. Miałam idealną ilość czasu żeby spokojnie przygotować się na
spotkanie z Majewskim. Od rana miałam z tego powodu banana na twarzy. Chyba za
bardzo cieszyłam się na samą myśl o fotografie. Ale jak to mówią – serce nie
sługa. Może najwyższa pora się zakochać? W końcu miałam 24 lata. Moje
rówieśniczki miały już mężów, czy narzeczonych, a ja nawet chłopaka porządnego
sobie znaleźć nie umiałam, bo wszystkim chodziło o jedno. Po umyciu się i
wysuszeniu włosów stanęłam przed szafą. Zastanowiłam się chwilę nad strojem. Już
dawno nie zastanawiałam się nad tym żeby ubrać strój, który ma sprawić, że
spodobam się płci przeciwnej. Dawno mi na tym nie zależało. W końcu po chwili namysłu wybrałam odpowiedni
zestaw (link), który następnie na siebie założyłam. Przejrzałam się w lustrze,
które było umieszczone w drzwiach szafy.
- Ujdzie –
mruknęłam do siebie, w miarę zadowolona z efektu. Następnie podłączyłam swoją
lokówkę do prądu. Chciałam je lekko podkręcić żeby nie były takie sztywne jak
druty. Nałożyłam też sporą ilość lakieru żeby się ten efekt utrzymał. Dość
korzystnie mi było w tej fryzurze, więc uśmiechnęłam się do swojego odbicia w
lustrze. Zrobiłam sobie potem owsiankę i dosypałam do niej pokrojone jabłka i
banany. Z miseczką udałam się do salonu, gdzie odpaliłam laptopa i sprawdziłam
facebooka i inne strony. Powinnam pisać te artykuły, ale uznałam, że zajmę się
tym po powrocie z randki. Wow, pierwszy raz to tak określiłam. Miło w sumie, bo
dawno nie byłam na takiej normalnej randce.
Kawiarnia znajdywała się na tej samej ulicy, co Energia,
więc miałam blisko. Po 10 minutach byłam na miejscu. Przed drzwiami stał już
Majewski. Uśmiechnął się uroczo na mój widok. Pocałowałam go na powitanie w
policzek i odwzajemniłam gest.
- Proszę, to dla
ciebie – powiedział i wyciągnął zza pleców piękną, czerwoną różę. Wzięłam kwiat
do ręki.
- Dziękuję.
Śliczna jest – przyznałam i powąchałam roślinkę.
- Nie tak, jak ty
– odparł, a ja czułam, jak policzki robią mi się czerwone. Weszliśmy do środka
i zajęliśmy ten stolik, co ostatnio.
- Stęskniłem się
za tobą – przyznał z uśmiechem.
- Przecież wczoraj
rozmawialiśmy – stwierdziłam.
- Ale to nie to
samo, co spotkanie – zauważył trafnie.
- Aż tak się do
mnie przyzwyczaiłeś? – przygryzłam dolną wargę, uśmiechając się. Oho,
kusicielka się we mnie włączyła.
- Nawet nie wiesz,
jak bardzo – puścił mi oczko. W tym momencie przyszedł kelner i podał nam
karty.
- Bierzemy to co
ostatnio? – zapytał, otwierając menu.
- A może
spróbujemy czegoś nowego? – zaproponowałam. – Czego tu jeszcze nie próbowałeś?
- Hmmm –
zastanowił się. – Kawy piłem chyba wszystkie, ale z ciast większości nie jadłem.
- W takim razie
zdaję się na ciebie. Znowu – powiedziałam i zamknęłam kartę.
- Znowu jakby co
to będzie na mnie. Dobrze kombinujesz – pokręcił głową.
- Jak zawsze –
wyszczerzyłam się.
Zdecydowaliśmy
się, a raczej Rafał zdecydował za nas oboje, na tradycyjne latte, a do tego
kawałek tarty z owocami. Gdy przyniesiono nam zamówienie, to wyglądało to
bardzo apetycznie.
- Strzał w 10 –
stwierdziłam, próbując trochę ciasta.
- Uff, będę żyć –
udał, że może odetchnął z ulgą i wytarł wyimaginowany pot z czoła. Pokręciłam
głową, patrząc na niego z politowaniem.
- Co porabiałeś w
weekend? – zagadałam.
- Nie włóczyłem
się po Polsce, jak niektórzy – uśmiechnął się.
- Ej, ja się nie
włóczyłam, tylko pracowałam – przyznałam, mrużąc oczy i celując jakby w niego
widelczykiem do deserów.
- Wiem, wiem –
zaśmiał się. – Ale przy tym przynajmniej trochę kraju zwiedzisz. Też bym chciał
taką pracę.
- Ty też masz
fajną, bo po różnych imprezach chodzisz.
- Ale się tam nie
bawię, tylko robię zdjęcia. Ale wracając do pytania, to w sumie nic ciekawego.
W sobotę miałem tą sesję ślubną za miastem, a resztę spędziłem na obrabianiu,
bo jeszcze z tego wesela mam trochę.
- Dasz kiedyś
obejrzeć jakieś swoje dzieła?
- No jasne –
uśmiechnął się. – A może sama mi zapozujesz?
- Dobry żart –
parsknęłam śmiechem. – Ja kompletnie fotogeniczna nie jestem!
- Chyba sobie ty
teraz żartujesz – pokręcił głową. – Aparat cię bardzo lubi. W końcu trochę ci
zdjęć zrobiłem na hali.
- To miłe, że tak
mówisz, ale serio, nie jestem dobrą modelką – skrzywiłam się.
- Udowodnię ci, że
się mylisz. Co powiesz na sesję w profesjonalnym studiu? Oczywiście bez osób
trzecich żebyś się czuła swobodnie – zaproponował. Zaskoczył mnie tym.
- No nie wiem –
zawahałam się.
- To będą zdjęcie
tylko dla ciebie. Gwarantuję, że będziesz zadowolona – puścił mi oczko.
- No w sumie co mi
szkodzi – zgodziłam się.
- Cieszę się. Taka
modelka to skarb dla fotografa – uśmiechnął się. W tym momencie usłyszałam
jakieś znajome głosy i odwróciłam się zaciekawiona w kierunku wejścia do
lokalu. Nie myliłam się, bo był to Włodarczyk i Muzaj.
- No przestań już
jęczeć, przecież przyszedłem w końcu z tobą na to ciastko – marudził Wojtek
głośno.
- Ale zobaczysz,
ten sernik jest nieziemski! – zachwycał się Maciek, który od wejścia wydawał
się być rozpromieniony. Zaśmiałam się
cicho i w tym momencie dwójka znajomych mnie zauważyła i podeszła się
przywitać.
- O, kogo moje
piękne oczy widzą – zaśmiał się Włodi.
- Obija się, do
pracy nie chodzi, a po kawiarniach się włóczy – pokręcił Maciek z poważną miną.
- Was również miło
widzieć – wyszczerzyłam się.
- My wam nie
będziemy przeszkadzać i sobie tam dalej usiądziemy – powiedział przyjmujący i
chciał się oddalić.
- Zamówiliście
tartę?! – oburzył się atakujący. – Przecież tutaj najlepszy jest sernik! Co z
wami ludzie?!
Zaśmialiśmy się z Majewskim, słuchając siatkarza.
Włodarczyk westchnął i pociągnął kolegę, bełkotając pod nosem, ze przeprasza za
niego, bo to (cytuję) ‘’skończony imbecyl, którego w dzieciństwie porwali
kosmici dlatego teraz jest taki, a nie inny’’.
- Fajnych kolegów
masz – Majewski pokręcił głową ze śmiechem.
- Nie nudzę się z
nimi – przyznałam.
Nagle rozległ się dźwięk czyjegoś telefonu. Rafał
przeprosił mnie na chwilę i oddalił się, aby odebrać. Siatkarze w tym momencie
zaczęli mi machać i robić głupie miny. Pokręciłam głową roześmiana. Oni zawsze
musieli zwracać na siebie uwagę. Nie potrafili usiedzieć spokojnie.
- Mela, ja cię
przepraszam bardzo – zaczął smutno Rafał, wracając do stolika. – Zadzwonił do
mnie klient i poprosił o przeniesienie naszego spotkania, a to jest naprawdę ważne
zlecenie i musiałem się zgodzić żeby przypadkiem ze mnie nie zrezygnował. Muszę jechać teraz do domu po materiały i zdążyć na spotkanie…
- Rozumiem –
uśmiechnęłam się lekko. – W sumie ja też mam trochę pracy, więc nawet na dobre
mi to wyjdzie.
- Odwiozę cię
oczywiście – zaproponował. – Poczekaj, pójdę zapłacić i pojedziemy.
- Jasne –
przytaknęłam i zabrałam się za ubieranie kurtki. Majewski wrócił po chwili i
szybko ubrał swoje nakrycie wierzchnie. Wyszliśmy z kawiarni i skierowaliśmy
się do jego samochodu. Po dwóch minutach byłam już pod moim blokiem.
- Naprawdę
przepraszam, że tak wyszło – skrzywił się.
- Nie przejmuj się
– machnęłam ręką. – Naprawdę rozumiem i nie jestem zła.
- Wynagrodzę ci
to, obiecuje – położył sobie rękę na sercu w geście przysięgi.
- Wystarczy, że
będziesz chciał się jeszcze kiedyś ze mną spotkać – puściłam mu oczko, na co on
się uśmiechnął.
- Jesteś wspaniała
– pokręcił głową z niedowierzaniem. – Inna laska by już mnie pewnie spławiła.
- Ale ja taka nie
jestem – przyznałam.
- Wiem i doceniam
to. Do zobaczenia, mam nadzieję niedługo.
- Do zobaczenia,
Rafał – pożegnałam się z nim całusem w policzek i wyszłam z samochodu.
Pomachałam jeszcze fotografowi, gdy odjeżdżał. Odwróciłam się w kierunku swojej
klatki i zauważyłam jak Wrona stoi i przytrzymuje drzwi, abym weszła.
- Miło, że na mnie
czekasz – wyszczerzyłam się.
- Spoko – wzruszył
ramionami. – Chłopak?
- Rafał? –
spytałam, wskazując gdzieś za siebie, mając na myśli odjeżdżającego
Majewskiego. – Nie, dobry znajomy na razie.
Uśmiechnęłam się pod nosem, czując że się rumienię na
wspomnienie fotografa.
- To powodzenia
życzę w takim razie – uśmiechnął się, ale jakoś krzywo. Być może tylko mi się
wydawało. Szybko też się zmył do swojego mieszkania. Dziwne. Zwykle gadał jak
najęty. Może nie szło mu na treningu? Cóż, nie moja sprawa. Nie znamy się na
tyle żeby mi się zwierzał, choć nie ukrywam, że ostatnio zbliżyliśmy się do
siebie. A raczej nie byłam dla niego chamska na każdym kroku, tylko taka jak do
wszystkich innych.
__________________
Jak o pisałam, to nie wiedziałam, że to będzie takie nudne i denne...weno gdzie jesteś? :O
Pozdrawiam ;*
Pozdrawiam ;*
Pierwsza
OdpowiedzUsuńnie podoba mi się to, iż nie otrzymałam powiadomienia!
Usuńi nie podoba mi się fotograf, on coś musi ukrywać! żonę? dziecko? jest GEJEM :O?!
nie wiem, ale jestem na nie
za to co do Wrony :3 jestem na TAK <3
weny ;*
I jak tu psioczyć na Wronę, skoro jest taki szarmancki? :P Chłopaczyna wyraźnie czuje miętę do Melki, więc stara się jak może, by dziewczyna spoglądała na niego coraz przychylniejszym okiem. Póki co chyba udaje mu się realizować swój plan, ale jest przecież jeszcze Rafał, zatem Ptaszysko musi się napocić dwa razy bardziej ;)
OdpowiedzUsuńLubię pana fotografa, o czym niejednokrotnie pisałam, ale wydaje mi się, że coś przed Melą ukrywa. Najpierw szmery w słuchawce (jeśli dobrze pamiętam), a teraz ten nagły telefon. Oczywiście to może być wyłącznie jakiś splot przypadków, ale może mimo wszystko należałoby zachować czujność? ;)
Pozdrawiam :*
Ejjj, jest dobrze! :D
OdpowiedzUsuńNie będę geniuszem, jeśli napiszę, że Wrona to jest zazdrosny :P Ech, zjeść na śniadania tartę z owocami - niezdrowe, ale najsmaczniejsze :D Podoba mi się ten związek Rafała i Melki, choć nie ma on żadnego jakiegoś swojego charakteru. Nie zrozum mnie źle, chodzi o to, że nie ma ani takich wzajemnych uszczypliwości, ani zadziornego podrywu, raczej taki zwyczajny, rozwijający się związek :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdział szósty - http://wbrew-rozsadkowi.blogspot.com/ :)
Świetny rozdział :) Muzaj jest genialny :D Wronka jest chyba zazdrosny.
OdpowiedzUsuń