2 listopada 2015

Rozdział 11

Tak jak zakładałam, z Kielc Skra wywiozła 3 punkty. Jedynie w pierwszym secie gospodarze byli lepsi, ale pozostałe 3 to pokaz siły gości. Effector nie był wybitnym zespołem, więc było to do przewidzenia. W dobrych humorach wracaliśmy do Bełchatowa. Początkowo trwały rozmowy na temat meczu. Wszyscy byli zadowoleni z dobrej gry. Po kilkudziesięciu minutach każdy jednak założył sobie słuchawki na uszy i próbował zasnąć, bądź po prostu zrelaksować się. W Bełchatowie byliśmy około godziny 23. Tak jak zostałam odtransportowana pod halę, tak i wróciłam z powrotem. Wrona znowu zachował się jak gentleman, niosąc moją walizkę po schodach.
 - Dzięki za transport – uśmiechnęłam się.
 - Drobiazg – puścił mi oczko, podając mi rączkę od walizki i stawiając ją na ziemi.
 - I jeszcze raz gratuluję dobrego meczu.
 - Dzięki. Dobrze nam poszło – zaśmiał się. – Na którą jutro jedziesz na halę?
 - Jutro mam wolne wyjątkowo – wyszczerzyłam się.
 - Też bym chciał – jęknął. – No nic. To miłego leniuchowania, Melka.
 - Będę pisać kilka artykułów, więc nie takie leniuchowanie – mruknęłam. – Dzięki jeszcze raz i dobranoc, Wronka.
 - Dobranoc. Śpij dobrze – pocałował mnie lekko w policzek i ruszył do swoich drzwi, wyciągając klucze z kieszeni. Zrobiłam to samo i po chwili byłam w swoim mieszkaniu. Ściągnęłam kurtkę i buty i postawiłam swój bagaż pod ścianą. W korytarzu po chwili od zaświecenia przeze mnie światła pojawiła się Martyna.
 - I jak mecz? – spytała na początku.
 - 3 punkty dla nas – wyszczerzyłam się.
 - Przynosisz im szczęście – zaśmiała się.
 - Taa, może jeszcze zostanę maskotką klubu? Trzecia robota, co to dla mnie!
 - Do twarzy ci będzie w stroju pszczoły – parsknęła śmiechem, wyobrażając sobie zapewne mnie w owym przebraniu. Wywróciłam oczami z zażenowania.
 - Spadaj – mruknęłam. – Idź spać lepiej.
 - Najpierw opowiedz jak było, a potem pójdę – odparła. Zrobiła nam obu po gorącym kakao i z kubkami w rękach usiadłyśmy w kuchni. Streściłam przyjaciółce ten weekend w stolicy województwa świętokrzyskiego. Uznała, że zazdrości mi takich fajnych znajomych, ale obiecałam, że zapoznam ją z resztą, bo na razie znała tylko Wronę z racji tego, że jest naszym sąsiadem. Około północy Tyśka poszła do swojego pokoju spać, a ja wzięłam szybki prysznic i również udałam się do krainy Morfeusza, wcześniej wysyłając Rafałowi miłego SMSa na dobranoc.

Pierwszy raz od jakiegoś czasu się wyspałam. Obudziłam się dopiero o 10. Miałam idealną ilość czasu żeby spokojnie przygotować się na spotkanie z Majewskim. Od rana miałam z tego powodu banana na twarzy. Chyba za bardzo cieszyłam się na samą myśl o fotografie. Ale jak to mówią – serce nie sługa. Może najwyższa pora się zakochać? W końcu miałam 24 lata. Moje rówieśniczki miały już mężów, czy narzeczonych, a ja nawet chłopaka porządnego sobie znaleźć nie umiałam, bo wszystkim chodziło o jedno. Po umyciu się i wysuszeniu włosów stanęłam przed szafą. Zastanowiłam się chwilę nad strojem. Już dawno nie zastanawiałam się nad tym żeby ubrać strój, który ma sprawić, że spodobam się płci przeciwnej. Dawno mi na tym nie zależało.  W końcu po chwili namysłu wybrałam odpowiedni zestaw (link), który następnie na siebie założyłam. Przejrzałam się w lustrze, które było umieszczone w drzwiach szafy.
 - Ujdzie – mruknęłam do siebie, w miarę zadowolona z efektu. Następnie podłączyłam swoją lokówkę do prądu. Chciałam je lekko podkręcić żeby nie były takie sztywne jak druty. Nałożyłam też sporą ilość lakieru żeby się ten efekt utrzymał. Dość korzystnie mi było w tej fryzurze, więc uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze. Zrobiłam sobie potem owsiankę i dosypałam do niej pokrojone jabłka i banany. Z miseczką udałam się do salonu, gdzie odpaliłam laptopa i sprawdziłam facebooka i inne strony. Powinnam pisać te artykuły, ale uznałam, że zajmę się tym po powrocie z randki. Wow, pierwszy raz to tak określiłam. Miło w sumie, bo dawno nie byłam na takiej normalnej randce.

Kawiarnia znajdywała się na tej samej ulicy, co Energia, więc miałam blisko. Po 10 minutach byłam na miejscu. Przed drzwiami stał już Majewski. Uśmiechnął się uroczo na mój widok. Pocałowałam go na powitanie w policzek i odwzajemniłam gest.
 - Proszę, to dla ciebie – powiedział i wyciągnął zza pleców piękną, czerwoną różę. Wzięłam kwiat do ręki.
 - Dziękuję. Śliczna jest – przyznałam i powąchałam roślinkę.
 - Nie tak, jak ty – odparł, a ja czułam, jak policzki robią mi się czerwone. Weszliśmy do środka i zajęliśmy ten stolik, co ostatnio.
 - Stęskniłem się za tobą – przyznał z uśmiechem.
 - Przecież wczoraj rozmawialiśmy – stwierdziłam.
 - Ale to nie to samo, co spotkanie – zauważył trafnie.
 - Aż tak się do mnie przyzwyczaiłeś? – przygryzłam dolną wargę, uśmiechając się. Oho, kusicielka się we mnie włączyła.
 - Nawet nie wiesz, jak bardzo – puścił mi oczko. W tym momencie przyszedł kelner i podał nam karty.
 - Bierzemy to co ostatnio? – zapytał, otwierając menu.
 - A może spróbujemy czegoś nowego? – zaproponowałam. – Czego tu jeszcze nie próbowałeś?
 - Hmmm – zastanowił się. – Kawy piłem chyba wszystkie, ale z ciast większości nie jadłem.
 - W takim razie zdaję się na ciebie. Znowu – powiedziałam i zamknęłam kartę.
 - Znowu jakby co to będzie na mnie. Dobrze kombinujesz – pokręcił głową.
 - Jak zawsze – wyszczerzyłam się.
 Zdecydowaliśmy się, a raczej Rafał zdecydował za nas oboje, na tradycyjne latte, a do tego kawałek tarty z owocami. Gdy przyniesiono nam zamówienie, to wyglądało to bardzo apetycznie.
 - Strzał w 10 – stwierdziłam, próbując trochę ciasta.
 - Uff, będę żyć – udał, że może odetchnął z ulgą i wytarł wyimaginowany pot z czoła. Pokręciłam głową, patrząc na niego z politowaniem.
 - Co porabiałeś w weekend? – zagadałam.
 - Nie włóczyłem się po Polsce, jak niektórzy – uśmiechnął się.
 - Ej, ja się nie włóczyłam, tylko pracowałam – przyznałam, mrużąc oczy i celując jakby w niego widelczykiem do deserów.
 - Wiem, wiem – zaśmiał się. – Ale przy tym przynajmniej trochę kraju zwiedzisz. Też bym chciał taką pracę.
 - Ty też masz fajną, bo po różnych imprezach chodzisz.
 - Ale się tam nie bawię, tylko robię zdjęcia. Ale wracając do pytania, to w sumie nic ciekawego. W sobotę miałem tą sesję ślubną za miastem, a resztę spędziłem na obrabianiu, bo jeszcze z tego wesela mam trochę.
 - Dasz kiedyś obejrzeć jakieś swoje dzieła?
 - No jasne – uśmiechnął się. – A może sama mi zapozujesz?
 - Dobry żart – parsknęłam śmiechem. – Ja kompletnie fotogeniczna nie jestem!
 - Chyba sobie ty teraz żartujesz – pokręcił głową. – Aparat cię bardzo lubi. W końcu trochę ci zdjęć zrobiłem na hali.
 - To miłe, że tak mówisz, ale serio, nie jestem dobrą modelką – skrzywiłam się.
 - Udowodnię ci, że się mylisz. Co powiesz na sesję w profesjonalnym studiu? Oczywiście bez osób trzecich żebyś się czuła swobodnie – zaproponował. Zaskoczył mnie tym.
 - No nie wiem – zawahałam się.
 - To będą zdjęcie tylko dla ciebie. Gwarantuję, że będziesz zadowolona – puścił mi oczko.
 - No w sumie co mi szkodzi – zgodziłam się.
 - Cieszę się. Taka modelka to skarb dla fotografa – uśmiechnął się. W tym momencie usłyszałam jakieś znajome głosy i odwróciłam się zaciekawiona w kierunku wejścia do lokalu. Nie myliłam się, bo był to Włodarczyk i Muzaj.
 - No przestań już jęczeć, przecież przyszedłem w końcu z tobą na to ciastko – marudził Wojtek głośno.
 - Ale zobaczysz, ten sernik jest nieziemski! – zachwycał się Maciek, który od wejścia wydawał się być rozpromieniony.  Zaśmiałam się cicho i w tym momencie dwójka znajomych mnie zauważyła i podeszła się przywitać.
 - O, kogo moje piękne oczy widzą – zaśmiał się Włodi.
 - Obija się, do pracy nie chodzi, a po kawiarniach się włóczy – pokręcił Maciek z poważną miną.
 - Was również miło widzieć – wyszczerzyłam się.
 - My wam nie będziemy przeszkadzać i sobie tam dalej usiądziemy – powiedział przyjmujący i chciał się oddalić.
 - Zamówiliście tartę?! – oburzył się atakujący. – Przecież tutaj najlepszy jest sernik! Co z wami ludzie?!
Zaśmialiśmy się z Majewskim, słuchając siatkarza. Włodarczyk westchnął i pociągnął kolegę, bełkotając pod nosem, ze przeprasza za niego, bo to (cytuję) ‘’skończony imbecyl, którego w dzieciństwie porwali kosmici dlatego teraz jest taki, a nie inny’’.
 - Fajnych kolegów masz – Majewski pokręcił głową ze śmiechem.
 - Nie nudzę się z nimi – przyznałam.
Nagle rozległ się dźwięk czyjegoś telefonu. Rafał przeprosił mnie na chwilę i oddalił się, aby odebrać. Siatkarze w tym momencie zaczęli mi machać i robić głupie miny. Pokręciłam głową roześmiana. Oni zawsze musieli zwracać na siebie uwagę. Nie potrafili usiedzieć spokojnie.
 - Mela, ja cię przepraszam bardzo – zaczął smutno Rafał, wracając do stolika. – Zadzwonił do mnie klient i poprosił o przeniesienie naszego spotkania, a to jest naprawdę ważne zlecenie i musiałem się zgodzić żeby przypadkiem ze mnie nie zrezygnował. Muszę jechać teraz do domu po materiały i zdążyć na spotkanie…
 - Rozumiem – uśmiechnęłam się lekko. – W sumie ja też mam trochę pracy, więc nawet na dobre mi to wyjdzie.
 - Odwiozę cię oczywiście – zaproponował. – Poczekaj, pójdę zapłacić i pojedziemy.
 - Jasne – przytaknęłam i zabrałam się za ubieranie kurtki. Majewski wrócił po chwili i szybko ubrał swoje nakrycie wierzchnie. Wyszliśmy z kawiarni i skierowaliśmy się do jego samochodu. Po dwóch minutach byłam już pod moim blokiem.
 - Naprawdę przepraszam, że tak wyszło – skrzywił się.
 - Nie przejmuj się – machnęłam ręką. – Naprawdę rozumiem i nie jestem zła.
 - Wynagrodzę ci to, obiecuje – położył sobie rękę na sercu w geście przysięgi.
 - Wystarczy, że będziesz chciał się jeszcze kiedyś ze mną spotkać – puściłam mu oczko, na co on się uśmiechnął.
 - Jesteś wspaniała – pokręcił głową z niedowierzaniem. – Inna laska by już mnie pewnie spławiła.
 - Ale ja taka nie jestem – przyznałam.
 - Wiem i doceniam to. Do zobaczenia, mam nadzieję niedługo.
 - Do zobaczenia, Rafał – pożegnałam się z nim całusem w policzek i wyszłam z samochodu. Pomachałam jeszcze fotografowi, gdy odjeżdżał. Odwróciłam się w kierunku swojej klatki i zauważyłam jak Wrona stoi i przytrzymuje drzwi, abym weszła.
 - Miło, że na mnie czekasz – wyszczerzyłam się.
 - Spoko – wzruszył ramionami. – Chłopak?
 - Rafał? – spytałam, wskazując gdzieś za siebie, mając na myśli odjeżdżającego Majewskiego. – Nie, dobry znajomy na razie.
Uśmiechnęłam się pod nosem, czując że się rumienię na wspomnienie fotografa.

 - To powodzenia życzę w takim razie – uśmiechnął się, ale jakoś krzywo. Być może tylko mi się wydawało. Szybko też się zmył do swojego mieszkania. Dziwne. Zwykle gadał jak najęty. Może nie szło mu na treningu? Cóż, nie moja sprawa. Nie znamy się na tyle żeby mi się zwierzał, choć nie ukrywam, że ostatnio zbliżyliśmy się do siebie. A raczej nie byłam dla niego chamska na każdym kroku, tylko taka jak do wszystkich innych. 

__________________


Jak o pisałam, to nie wiedziałam, że to będzie takie nudne i denne...weno gdzie jesteś? :O
Pozdrawiam ;*

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. nie podoba mi się to, iż nie otrzymałam powiadomienia!
      i nie podoba mi się fotograf, on coś musi ukrywać! żonę? dziecko? jest GEJEM :O?!
      nie wiem, ale jestem na nie
      za to co do Wrony :3 jestem na TAK <3
      weny ;*

      Usuń
  2. I jak tu psioczyć na Wronę, skoro jest taki szarmancki? :P Chłopaczyna wyraźnie czuje miętę do Melki, więc stara się jak może, by dziewczyna spoglądała na niego coraz przychylniejszym okiem. Póki co chyba udaje mu się realizować swój plan, ale jest przecież jeszcze Rafał, zatem Ptaszysko musi się napocić dwa razy bardziej ;)
    Lubię pana fotografa, o czym niejednokrotnie pisałam, ale wydaje mi się, że coś przed Melą ukrywa. Najpierw szmery w słuchawce (jeśli dobrze pamiętam), a teraz ten nagły telefon. Oczywiście to może być wyłącznie jakiś splot przypadków, ale może mimo wszystko należałoby zachować czujność? ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ejjj, jest dobrze! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie będę geniuszem, jeśli napiszę, że Wrona to jest zazdrosny :P Ech, zjeść na śniadania tartę z owocami - niezdrowe, ale najsmaczniejsze :D Podoba mi się ten związek Rafała i Melki, choć nie ma on żadnego jakiegoś swojego charakteru. Nie zrozum mnie źle, chodzi o to, że nie ma ani takich wzajemnych uszczypliwości, ani zadziornego podrywu, raczej taki zwyczajny, rozwijający się związek :)
    Zapraszam na rozdział szósty - http://wbrew-rozsadkowi.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział :) Muzaj jest genialny :D Wronka jest chyba zazdrosny.

    OdpowiedzUsuń