10 listopada 2015

Rozdział 12

Majewski napisał do mnie po skończonym spotkaniu i nadal mnie przepraszał, że musiał skończyć naszą randkę. To miłe, że tak mu było głupio z tego powodu, ale to naprawdę niepotrzebne. Nie miałam mu tego za złe, bo wiadomo, że praca była dla niego ważna. Gdyby do mnie szef zadzwonił, to też musiałabym się szybko zmyć w takiej sytuacji. Był też plus tej sytuacji, bo przez resztę dnia zdążyłam ogarnąć relację z meczu wyjazdowego Skry i wywiady z zawodnikami.
 - Nareszcie koniec – mruknęłam, przeciągając się na kanapie. Ściągnęłam okulary, które zakładałam, gdy dłużej siedziałam przy komputerze i odłożyłam na stół.
 - Brawo – przytaknęła Martyna z buzią pełną paluszków i nosem w książce.
 - Zrobisz kolacyjkę? – spytałam, robiąc oczy ze Shreka.
 - A nie możemy zamówić pizzy? – skrzywiła się.
 - No w sumie możemy – przytaknęłam. – Ale ty dzwonisz, a ja idę wydrukować artykuły.
 - Ta co zawsze?
 - To chyba jasne – powiedziałam, mając na myśli pizze z kurczakiem, kukurydzą, pieczarkami, jakimiś jeszcze warzywkami i podwójnym serem. Mmm, niebo w gębie! Wzięłam cały swój ekwipunek i zaniosłam do swojego pokoju. Przez bluetooth wysłałam odpowiednie pliki do drukarki i już po chwili miałam kilka kartek zapisanych w czarnych literkach. Spakowałam je do swojej ulubionej teczki i zostawiłam na stoliku obok łóżka. Następnie wróciłam do salonu i jak zwykle zaczęłam z przyjaciółką gadać o pierdołach w oczekiwaniu aż przywiozą nam naszą pizze.

Następnego dnia obudziłam się znowu wypoczęta. Przeciągnęłam  się i zaczęłam ręką szukać telefonu w celu zobaczenia, ile snu mi jeszcze zostało. Zerwałam się przerażona, bo zostało mi 15 minut do wyjścia żeby być w redakcji punktualnie. W pośpiechu się umyłam, czesałam i ubrałam (link). W pośpiechu założyłam płaszczyk i chwyciłam teczkę z artykułami. Szybko zamknęłam mieszkanie na klucz i wręcz zaczęłam zbiegać po schodach na dół. W międzyczasie szukałam w torebce kluczy do auta, klnąc pod nosem, bo nigdzie ich nie było. Dopiero na dole przypomniałam sobie, że pożyczyłam je Martynie, bo miała jechać do jakiejś hurtowni za miasto. Zrezygnowana kopnęłam w krawężnik, siarczyście przeklinając cały świat, a najbardziej własną głupotę.
 - Sąsiadka chyba lewą nogą wstała – usłyszałam zza siebie i odwróciłam się do Wrony.
 - Nie denerwuj mnie nawet – warknęłam. – Zaspałam i jeszcze zapomniałam, że auto pożyczyłam Martynie. Naczelny znowu się będzie na mnie wyżywał.
 - Wskakuj. Podrzucę cię – zaproponował z uśmiechem.
 - Ale to nie po drodze – zadziwiłam się.
 - Dla mnie to żaden problem – wzruszył ramionami. – No wsiadaj.
Uśmiechnęłam się szeroko i poszłam za Andrzejem do jego samochodu. Ratował mi życie po prostu!
 - Nie wiem jak ci dziękować – rzuciłam, zapinając pas.
 - Przecież to nic takiego – zaśmiał się i uruchomił silnik. – Gdzie ta redakcja?
 - Na Wojska Polskiego – wyjaśniłam.
 - A możesz tak mniej więcej pokazać gdzie? – podrapał się po głowie. – Słabo znam jeszcze Bełchatów.
 - Jasne. Wszystko dla mojego wybawcy – wyszczerzyłam się.
 - Zapamiętam to – puścił mi oczko.
Po 5 minutach byłam już pod siedzibą mojego wydawnictwa. Andrzej starał się jechać szybko żebym była na czas.
 - Nie wiem jak ci się odwdzięczę – powiedziałam zadowolona, odpinając pas.
 - Drobiazg – przyznał.
 - Teraz nie mam czasu, ale później na pewno coś wymyślę. Jeszcze raz ci dziękuję, jesteś wspaniały – cmoknęłam go siarczyście w policzek, za co uśmiechnął się szeroko. Wysiadłam z auta, machając jeszcze siatkarzowi przed wejściem do budynku. Puścił mi oczko i odjechał dopiero kiedy zniknęłam w środku. Nie wiem czemu tak mnie denerwował na początku. Mogłam go jednak lepiej poznać, bo był na serio świetnym facetem.

Gdy znalazłam się na odpowiednim piętrze, czyli w dziale ‘sport, turystyka i porady’ to tylko zostawiłam swoje rzeczy przy biurku i z teczką ruszyłam pod gabinet naczelnego. Kiedy już miałam pukać, to zatrzymała mnie Karina.
 - Nie radzę – pokręciła głową. Spojrzałam na nią zdziwiona. – Jest tam Roksana.
 - Roksana? – zdziwiłam się. – Aaa, ta nowa sekretarka?
Kiwnęła twierdząco głową.
 - Siedzi tam już pół godziny – wyjaśniła. – Teraz już ucichli, ale do tej pory co nieco było słychać.
 - On jest obrzydliwy – powiedziałam cicho, kręcąc głową. – Czyli niepotrzebnie leciałam tu na złamanie karku z tymi artykułami.
 - Nie jesteś sama. Ja też miałam oddać i Adam tak samo.
 - To zajebiście – mruknęłam niezadowolona.
 - A co, zaspałaś?
 - Noo. Sąsiad mnie podwiózł nawet, bo zapomniałam, że samochód przyjaciółce pożyczyłam – pokręciłam głową.
 - Kocham takie sytuacje – zaśmiała się, za co zgromiłam ją wzrokiem. – Pewnie nie wypiłaś kawy?
 - Nie miałam kiedy, że tak powiem.
 - To chodź, napijemy się, a oni – tu wskazała na gabinet – sobie skończą w tym czasie.
 - Podoba mi się twój pomysł – wyszczerzyłam się i ruszyłam za koleżanką do naszego kącika z ekspresem. Zrobiłyśmy sobie 2 filiżanki czarnego napoju bogów.
 - Wspominałaś, że sąsiad cię tu podwiózł, tak? – spytała, a ja kiwnęłam głową na potwierdzenie. – Ale ty chyba od niedawna mieszkasz w nowym mieszkaniu. Miłych sąsiadów musisz mieć.
 - Właściwie to znam go dłużej- przyznałam. – To siatkarz.
 - Oo, jaki zbieg okoliczności – zaśmiała się.
 - Nie dość, że mam go prawie na co dzień w pracy, to jeszcze poza nią – pokręciłam głową.
 - Ale jak widać jest przydatny.
 - No tak. Dziś nawet bardzo – wyszczerzyłam się.

Pół godziny później udało się nam oddać artykuły. Naczelny był zadowolony z moich tekstów, więc mogłam spokojnie jechać na halę. Taksówka podwiozła mnie w krótkim czasie na ulicę Dąbrowskiego. Zapłaciłam taryfiarzowi 20 zł i wyszłam z pojazdu. Zaszyłam się od razu w swoim gabinecie i zaczęłam załatwiać wszystko, co było związane z najbliższym meczem. W pewnym momencie zadzwoniła moja komórka. Odebrałam połączenie od Martyny.
 - No cześć, Tyśka – zaczęłam z uśmiechem. Odłożyłam długopis na bok i oparłam się wygodnie o fotel. Mogłam sobie zrobić chwilę przerwy wreszcie.
 - Hej, hej – usłyszałam jej wesoły głos. – O której będziesz wolna?
 - Za jakieś 2 godziny chyba – odparłam po chwili namysły. – Może po 1,5 mi się uda, jak szybko pójdzie. A co?
 - Bo tak sobie pomyślałam, że przyjadę po ciebie i skoczymy do cioci Kasi?
 - Wiesz, że to jest dobry pomysł? Ponad miesiąc jej nie odwiedzałyśmy – skrzywiłam się.
 - Właśnie wiem i akurat dziś do niej zadzwoniłam i jak powiedziała, że niedługo zapomni jak wyglądamy, to wpadłam na taki pomysł. To jak, dzwonić, że wpadniemy?
 - Dzwoń, dzwoń – wyszczerzyłam się. – A ja postaram się uwinąć jak najszybciej i dam ci znać, to podjedziesz, okej?
 - Okej. To czekam. Miłej pracy!
 - Dzięki. Pa – pożegnałam się i odłożyłam komórkę na biurko. Zabrałam się od razu do pracy. Sprężyłam się i udało mi się wyrobić w te 1,5 godziny. Więc już około 13 byłam wolna. Gdy zamykałam swój gabinet na klucz, to z szatni, która była niedaleko zaczęli wychodzić siatkarze.
 - Nasza ulubiona pani manager! – wyszczerzył się Kłos na mój widok. Przywitałam się z chłopakami.
 - Naczelny cię nie zabił? – zaśmiał się Wrona, gdy do nich podeszłam.
 - Nie, a nawet musiałam czekać aż skończy zabawiać się ze swoją sekretarką – wywróciłam oczami. – Ale jeszcze raz wielkie dzięki za podwózkę.
 - Jaką podwózkę? – zaciekawił się Włodarczyk.
 - Zaspałam i zapomniałam, że pożyczyłam auto przyjaciółce, a Andrzej podwiózł mnie do redakcji. Ot, cała historyja – wzruszyłam ramionami.
 - Rycerz Endrju El Wronka zawsze pomoże pięknej białogłowej w potrzebie – zaśmiał się przyjmujący. Pokręciłam głową rozbawiona, a Wrona zrobił face palma.
 - Wracasz ze mną? – zapytał środkowy. Pokręciłam jednak głową przecząco.
 - Pewnie znowu się będziesz po kawiarniach z obcymi mężczyznami włóczyć – Włodi pokręcił głową, przybierając minę wyrodnego rodzica.
 - Zaskoczę cię, ale nie – rzuciłam. – Z przyjaciółką się umówiłam i pewnie już na mnie czeka, więc wybaczcie, ale muszę lecieć.
 - Toż to przecież my cię odprowadzimy – Włodarczyk uśmiechnął się szeroko i objął mnie ramieniem. Spojrzałam na niego zdziwiona, bo jakiś podejrzany był. – A ta przyjaciółka to ładna jest?
Zaśmiałam się, co chłopaki też zrobili.
 - Bardzo ładna – wtrącił Wrona. – Jeśli to o Martynę chodzi.
 - Tak, o nią – uśmiechnęłam się.
 - W takim razie musisz nas z szanowną koleżanką poznać – Wojtek się rozbudził od razu.
W towarzystw skrzatów doszłam do swojego samochodu, o który oparta była Tyśka. Wyglądała na zaskoczoną widokiem siatkarzy i natychmiast się wyprostowała. Oho, chciała sprawić dobre pierwsze wrażenie. Już ja ją znam.
 - Cześć, Tyśka – ucałowałam ją w policzek. – Chłopcy bardzo chcieli cię poznać.
 - Melania wiele nam o tobie opowiadała – powiedział przyjmujący. Spojrzałam na niego z dziwną miną. Opowiadałam? Serio? Co to za tekst w ogóle?
 - W takim razie kłamała – blondynka zaśmiała się.
 - Nie sądzę. Opowiadała o tobie w samych superlatywach. Wojtek Włodarczyk jestem. Dla znajomych Włodi – przyjmujący uścisnął dłoń mojej przyjaciółki.
 - Martyna – odparła dziewczyna z uśmiechem.
 - A ja jestem Karol. Dla znajomych Karol – środkowy postanowił ponabijać się trochę z kumpla.
 - A my się już znamy – wyszczerzył się Wrona.
 - Zapoznani? Świetnie. To jedziemy! – przerwałam im tą krótką pogawędkę i wzięłam kluczyki od współlokatorki.
 - To do jutra Mela i do, mam nadzieję niedługo, Martyna – pożegnał się Włodarczyk. Pozostali rzucili już normalnie ‘’cześć’’. Wsiadłyśmy do samochodu i pomachałyśmy siatkarzom na ‘’do widzenia’’.
 - Śmieszny ten Włodarczyk – skomentowała Martyna.
 - Pierwszy raz go takiego widziałam – zaśmiałam się, kręcąc głową.
 - On to taki pewnie playboy jest?
 - Nie wiem w sumie – wzruszyłam ramionami. – Nie znam go aż tak dobrze.
 - Taki się wydaje – stwierdziła.
Pół godziny później mijałyśmy zieloną tabliczkę z nazwą Dąbrowy Rusieckiej. To tutaj się wychowałam i spędziłam pierwsze 18 lat życia, więc miałam sentyment do tej wsi. Była mała, ale malownicza. Najbardziej cieszyłam się na spotkanie z tą miłą starszą kobietą, która była dla mnie niczym matka w dzieciństwie, choć nie byłyśmy spokrewnione. To w sumie ona mnie wychowała, tak jak i Martynę.
Zaparkowałam auto pod dużym budynkiem. W dużym ogrodzie za ogrodzeniem bawiły się dzieci. Miały tam plac zabaw, więc im się nie nudziło. Chłodniejsza temperatura nie przeszkadzała im  w zabawie na świeżym powietrzu.
 - Lubię tu wracać – uśmiechnęła się lekko moja towarzyszka, odpinając pas.
 - Ja w sumie też - odparłam, wyjmując kluczyki ze stacyjki. Wysiadłyśmy z pojazdu i skierowałyśmy się w kierunku wyjścia.

__________________

Czas na trochę przeszłości głównej bohaterki. Kiedyś trzeba było o tym napisać :P
Wybaczcie, że czasem was nie powiadamiam o nowościach, ale przeważnie wynika to z braku czasu, kiedy chcę dodać rozdział, a zaraz po tym muszę wyłączać laptopa :/ Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe ;) Rozdział dedykuję kochanej i wiernej czytelniczce Dark Face, bo to Ty się najbardziej burzysz jak nie ma powiadomienia. Nie fochaj się ! :*
Pozdrawiam ;*


13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. no nie no, ja zawsze wychodzę na tą złą :O
      co do rozdziału, to niech fotograf sobie gdzieś wyleci! najlepiej na stałe! tak, nie lubię go...
      ale rycerz Wrona powinien dostać nagrodę, zawsze taki pomocny, najlepiej w postaci Melki!
      i naczelny... blee, fujka i w ogóle to się zniesmaczyłam
      czekam na nowy! ;*
      weny <3

      Usuń
  2. Wrona plusuje coraz bardziej u Melanii, ale trudno się dziwić, skoro wykorzystuje każdą możliwą okazję, by się do niej zbliżyć :) Nie dość, że być może narażał się na jakiś mandat za przekroczenie prędkości, to w dodatku mógł sam spóźnić się na trening, jeśli na niego zmierzał :) I jak w takiej sytuacji Mela miałaby nie zmienić o nim zdania? ;)
    No proszę, czyżby Włodiemu wpadła w oko Martyna? Ciekawa jestem, czy masz zamiar w jakiś sposób ten wątek rozwijać. No i oczywiście czekam na więcej informacji o przeszłości głównej bohaterki :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie to trochę zaskakujące, że dzieci z domu dziecka lubią do niego wracać, bo zawsze myślałam, że one nienawidzą tego miejsca. No ale w sumie nigdy w domu dziecka nie mieszkałam, więc nie wiem takich rzeczy z autopsji. Wronka to coraz bardziej zadurza się w sąsiadce i to w sumie wszyscy wiemy i widzimy, dlatego zachowanie Wojtka było dla mnie zaskoczeniem! Czy on się gdzieś już z Martyną spotkał? Bo nie kojarzę takiej sytuacji i teraz nie wiem czy to dlatego, że jej nie było, czy dlatego, ze jestem takim głupim czytelnikiem. Jeśli to ta druga opcja, to wybacz ;-; Ciekawa jestem jak będziesz rozwijać ten wątek, bo jestem pewna, że będziesz! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zabijaj, ale :(
    http://kopalniabloggera.blogspot.com/2015/11/blog-post.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Już nie mogę się doczekać następnego Jakoś nie przepadam za Wroną ale w twoim wykonaniu chętnie będę czytała Czekam na następny a w miedzy czasie serdecznie zapraszam na http://lostiin-theworld.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. No bo ja człowieczek słabej woli jestem... :D
    Zapraszam do Aidy, Nikolaya i Aleksandra
    http://bieg-po-nasze-marzenia.blogspot.com/2015/11/w-chwili-kiedy-zastanawiasz-sie-czy_24.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy nowy rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Doczekamy się nowego rozdziału? :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam :)
    http://w-swiecie-iluzji.blogspot.com/2015/12/iluzja-szosta.html

    OdpowiedzUsuń