2 stycznia 2016

Rozdział 14

Cieszyłam się, że Majewski zrobił mi taką niespodziankę. Mieszkał na drugim końcu miasta i potrafił przyjechać do mnie żeby zabrać mnie na wieczorny, romantyczny spacer we dwoje. Był naprawdę kochany! Coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że to jest facet dla mnie. Nie chciałam żeby długo czekał, więc szybko wyciągnęłam z szafy sukienkę (link), którą na siebie nałożyłam zaraz po ubraniu grubszych rajstop. W końcu był październik i wieczory nie były ciepłe, ale jak na tą porę roku, to bywało gorzej. Usłyszałam dzwonek do drzwi, rozczesując włosy. Krzyknęłam do Rafała żeby otworzył, a sama po chwili wyszłam na korytarz. Obok Majewskiego stał Wrona.
 - Andrzej? – zdziwiłam się.
 - Jest Martyna może? – zapytał obojętnie. Zauważyłam jednak, że zjechał mnie wzrokiem od stóp do głowy.
 - Tak, już wołam – powiedziałam zdziwiona. Od kiedy to Wrona interesuje się moją przyjaciółką? Poszłam do pokoju przyjaciółki, która leżała na łóżku z książką w ręce i słuchawkami na uszach, więc nawet nie słyszałam dzwonka do drzwi. Ściągnęła je jednak, widząc, że ktoś ją odwiedza.
 - Wrona do ciebie – powiedziała. Spojrzała na mnie zdziwiona.
 - Do mnie? Pewna jesteś? – spytała dla pewności.
 - No do ciebie – wzruszyłam ramionami. Obie wyszłyśmy na korytarz. Siatkarz przywitał się z blondynką i uśmiechnął do niej ciepło. Odniosłam wrażenie, że nie uśmiecha mu się towarzystwo Majewskiego. Szybko ubrałam ulubione botki i wzięłam skórzana ramoneskę z wieszaka. Pożegnałam się z dwójką, która miała zostać sama i wyszłam z uśmiechem na twarzy z mieszkania, co uczynił też Rafał.
 - Pięknie wyglądasz – rzucił, zamykając za sobą drzwi. Odwróciłam się i podziękowałam uśmiechem.
 - Gdzie idziemy? – zapytałam, gdy wyszliśmy przed blok.
 - Przed siebie i dokąd nas nogi poniosą – wyszczerzył się.
 - Przygoda życia – zaśmiałam się.
Przeszliśmy chyba z pół Bełchatowa, ale w ogóle nie czułam zmęczenia. Z Rafałem rozmawiało nam się tak swobodnie, że nie zwracałam nawet uwagi na czas. W końcu zawędrowaliśmy do parku, gdzie o tej porze można było spotkać nieliczne osoby. W pewnym momencie Majewski splótł nasze dłonie, a w tym momencie mój żołądek zrobił fikołka. Poczułam takie mrowienie w brzuchu. To się chyba nazywało motylami. Dziwne uczucie, ale niezwykle przyjemnie. Tak przeszliśmy cały park i zatrzymaliśmy się dopiero przy sadzawce, w której odbijał się księżyc. Oparłam się o barierkę wpatrywałam w ten widok. Poczułam jak ręce fotografa otulają mnie od tyłu w pasie. Wtuliłam się w jego tors i mimowolnie uśmiechnęłam, wdychając zapach jego perfum. Milczeliśmy, ale ta cisza nie była wcale krępująca, a wręcz przeciwnie. Nadawała taki romantyczny, wręcz intymny nastrój. Rafał pochylił się i pocałował delikatnie moją szyję. Przymknęłam oczy i odchyliłam się delikatnie, więc zaczął iść z subtelnymi pocałunkami w górę. W końcu nasze usta się spotkały i poczułam jego ciepłe wargi na moich. Uśmiechnęłam się, odwzajemniając pieszczotę. Majewski odwrócił mnie przodem do siebie i pogłębił czuły gest. Z pozoru delikatny pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny, ale wciąż był czuły. W końcu odchyliliśmy się od siebie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Rafała. Bez słowa wtuliłam się w niego mocno, a on mnie objął.
 - Masz w sobie coś takiego, że nie mogę przestać o tobie myśleć – przyznał, przerywając w końcu tą ciszę między nami.
 - Mogę powiedzieć to samo o tobie – odparłam.
 - Gdybyśmy byli dzieciakami, to pewnie spytałbym cię czy chcesz ze mną chodzić, ale w naszym wieku powinniśmy już poważniej do tego podchodzić.
 - Nie wiem, czy to nie za szybko – westchnęłam. Bałam się, że zepsuję tą chwilę.
 - Wiem, że znamy się krótko i też nie wiem czy to nie za szybko się toczy. Wiem natomiast, że jeszcze nie spotkałem takiej kobiety, jak ty, która miałaby wszystkie cechy, które cenię u innych.
 - A ty jesteś pierwszy mężczyzną, który chciał mnie poznać, spędzić miło czas, a nie zaciągnąć do łóżka, zaliczyć i zostawić – popatrzyłam mu w oczy. – Nie chcę teraz żadnych deklaracji, ani obietnic. Po prostu zobaczymy jak to się dalej potoczy. Co ty na to?
 - Też myślę, że to będzie dobre rozwiązanie – uśmiechnął się i cmoknął mnie w czoło. Trzymając się za ręce ruszyliśmy na moje osiedle. Pożegnałam się z fotografem przy jego samochodzie, a potem patrzyłam jak odjeżdża, machając mu. Z wielkim uśmiechem na ustach weszłam do góry. Od progu usłyszałam jakieś śmiechy z salonu.
 - Jesteście pojebani – zaśmiała się Martyna.
 - Oni tak, ja jedyny wtedy zachowałem powagę. Ale masakra była – dodał rozbawiony Wrona. Ściągnęłam kurtkę i buty i poszłam do tej dwójki, bo nawet nie zauważyli, że wróciłam. Okraść nas można! Zerknęłam też przelotnie na zegarek i okazało się, ze nie było mnie ponad 3 godziny.
 - Co tu tak wesoło? – zagadałam i wtedy dopiero zwrócili na mnie uwagę.
 - O, jesteś już – stwierdziła Martyna. Jaka spostrzegawcza… taka zajęta Andrzejem była, że zapomniała o Bożym świecie. Drzwi otwarte, a oni nie reagują. Skandal!
 - Nie wyglądasz jakbyś za mną tęskniła – zaśmiałam się, ale miałam wrażenie, że zrobiłam to jakoś dziwnie. Nie umiałam tego zdefiniować.
 - Zagadaliśmy się, wiec nawet nie odczułam, że nie ma tego wrednego stworzenia, które ze mną mieszka i strasznie denerwuje – wyszczerzyła się, a ja zgromiłam blondynkę wzrokiem.
 - Uuu, Mela zabija wzrokiem. Będzie jazda – siatkarz zatarł ręce z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Trochę niczym chytra baba z Radomia. To była jednak siatkarska wersja, czyli chytra Wrona z Bełchatowa. Bardzo podobnie brzmi, czyż nie?
 - I tak cię kocham – przyjaciółka posłała mi buziaka w powietrzu. – Jak randka?
 - Dobrze – wyszczerzyłam się. – Nawet bardzo.
 - Szykują się babskie ploteczki, więc będę się zbierał. Do zobaczenia, dziewczyny – puścił nam oczko i opuścił nasze mieszkanie.
 - Opowiadaj! – pisnęła ucieszona blondynka, czując, że coś się stało. Zajęłam miejsce, gdzie przed chwilą siedział Wrona. Nawet czuć było jeszcze jego perfumy. Miały one charakterystyczny zapach.
 - Chyba coś się zaczyna dziać – uśmiechnęłam się.
 - Dobrze całuje? – poruszyła zabawnie brwiami.
 - Dobrze – wyszczerzyłam się.
 - To możesz już oznajmić światu, że straciłaś status singielki?
 - Właśnie nie do końca – skrzywiłam się.
 - Jak to?
 - Bo uznaliśmy, ze szybko się wszystko dzieje, ale oboje czujemy, że coś nas łączy. Dlatego zobaczymy, co z tego wyjdzie. Na razie bez deklaracji żadnych – wyjaśniłam.
 - W sumie znacie się 2 tygodnie, więc nic dziwnego – stwierdziła. – Ale i tak widzę, że jesteś szczęśliwa.
 - Jestem i to jest chyba ten facet – rozmarzyłam się.
 - Czyżbyś Wilczycka zaczęła wpadać po uszy? – zmrużyła oczy z chytrym uśmiechem.
 - Chyba tak – odparłam. – A ty co tak z Wroną się spoufalasz, co?
 - Spoufalam? – zaśmiała się, słysząc to określenie. – Przyszedł, bo mu się nudziło samemu, a że zauważył, że wychodzisz z Rafałem, to powiedział, że przyszedł do mnie. I dzięki niemu nie spędziłam tego wieczoru sama z książką.
 - Sorry, że cię zaniedbuję – skrzywiłam się.
 - Daj spokój – machnęła ręką. – Musisz się teraz z panem fotografem spotykać, a mną się nie przejmuj. A tak w ogóle, to Wronka fajny facet. Nie wiem, czemu tak na niego narzekałaś. Spoko gość.
 - Teraz wiem. Po prostu pierwsze wrażenie złe na mnie zrobił – wzruszyłam ramionami. – I chyba cię polubił.
 - W końcu jesteśmy sąsiadami, nie? – odparła.
 - A nie polubiłaś tego sąsiada trochę bardziej? – zagadałam.
 - Nie, co ty – parsknęła śmiechem. – Fajny kolega i tyle. Nie myśl sobie za dużo.
No jak tam chcesz – pomyślałam sobie. W sumie zdziwiłam się, że Wrona chciał spędzić czas z Tyśką. Znaczy ja wiem, że moja przyjaciółka to najfajniejsza laska pod Słońcem, ale jakoś do tej pory nie starał się jej bliżej poznać, czy coś. Pewnie z czasem się przyzwyczaję. Poza tym odniosłam wrażenie, że ona wpadła też w oko Włodiemu, więc tym bardziej byłam zdziwiona. Ale dość tych rozkmin – czas spać Wilczycka!

Następnego dnia rano jak zwykle zjawiłam się w redakcji żeby oddać naczelnemu artykuł. Nie miał uwag, więc mogłam pojechać do Energii. Miałam chwilowy spokój od artykułów, bo następna dawka czekała mnie po meczu. Teraz jednak musiałam się skupić na czym innym i w tym celu potrzebny był mi prezes Piechocki. Po zostawieniu swoich rzeczy w gabinecie ruszyłam na piętro i zapukałam do odpowiednich drzwi. Usłyszałam znajomy głos, więc mogłam wejść do środka. Piechocki siedział przy biurku i uzupełniał jakieś dokumenty.
 - Dzień dobry, Melanio – uśmiechnął się po tym, jak się z nim przywitałam. – Co Cię do mnie sprowadza?
 - Bo widzi pan, wpadłam wczoraj na pewien pomysł, kiedy odwiedzałam swoją ciocię – zaczęłam, siadając na krześle po drugiej stronie biurka. – Ona pracuje w Domu Dziecka i tak sobie pomyślałam, że może wzorem z meczów piłki nożnej, siatkarze czasem wychodziliby na boisko, wyprowadzając dzieciaki w klubowych koszulkach. Byłoby to na pewno wielkim przeżyciem dla tych maluchów, ale i sprawiłoby, że Skra byłaby lepiej postrzegana na arenie siatkarskiej. W końcu klub spełniłby marzeniach dzieci, które mają w życiu pod górkę od małego.
 - Zaskoczyłaś mnie – stwierdził. – Ale uważam, że do doskonały pomysł! Porozmawiam o tym z zarządem, ale myślę, że też się zgodzą. Dam ci znać jak najszybciej o ich decyzji, a wtedy zajmiesz się organizacją.
 - Dziękuję, panie prezesie – uśmiechnęłam się.
 - Jesteś naprawdę dobrą osobą, skoro tak bezinteresownie chcesz spełnić marzenia tym dzieciakom – skomentował.
 - Po prostu domyślam się, co mogą czuć – wzruszyłam ramionami.
 - Może poszłabyś zapytać siatkarzy, co o tym myślą? Może sami też wpadną na jakiś pomysł z tym związany?
 - Czemu nie – odparłam i żegnając się, wyszłam z gabinetu. Od razu skierowałam się na halę, bo Skrzaty jeszcze przez pół godziny miały mieć trening. Przywitali się ze mną chórem. Pomachałam siatkarzom i skierowałam się do Miguela.
 - Dzień dobry, trenerze – przywitałam się po angielsku.
 - Cześc, Melania – odparł z uśmiechem. – Przyszłaś popatrzeć na bandę spoconych facetów?
 - Nie, to nie jest szczyt moich marzeń – zaśmiałam się. – Mam pewną propozycję, na którą prezes wstępnie wyraził zgodę, ale chcę jeszcze zapytać pana i chłopaków, co o tym sądzą.
 - Jasne, już ich wołam – przyznał i krzyknął do odbijających piłki siatkarzy żeby przerwali swoje dotychczasowe zajęcie i podeszli do nas. Jak tak stanęli przede mną, to poczułam się taka malutka… zdecydowanie nie wzbudzałam w tamtym momencie autorytetu. Stanęłam więc na krześle żeby wszystkich widzieć. Oczywiście kilku się zaśmiało, widząc co robią. Była to ‘’moja paczka’’ więc zgromiłam ich wzrokiem.
 - Jako, że u mnie hormon wzrostu nie objawił się tak jak u was, to muszę stanąć na krześle żeby was wszystkich widzieć. Dlatego nie śmiać się! – zaczęłam, więc od razu się uspokoili. O, jednak wzbudzam respekt!
 - Skoro jest spokój to przejdę do rzeczy – wyszczerzyłam się. – Wpadł mi do głowy pewien pomysł. Trochę zaczerpnięty z piłki nożnej. Mianowicie chodzi o to, że na parkiet podczas meczów wyprowadzałyby was dzieciaki z Domu Dziecka, które jest za Bełchatowem. Dla nich to byłoby spełnienie marzeń i rozrywka, a dla was w sumie nic takiego. Co o tym myślicie?

 - Świetny pomysł. Jestem za – odparł od razu kapitan, czyli Wlazły. Wszyscy zaczęli się wypowiadać i nikt nie był przeciw. Miałam wielki uśmiech na twarzy. Skoro przekonałam prezesa, siatkarzy i trenera, to rada nadzorcza nie powinna być przeciwna. Teraz pozostało tylko czekać na ich decyzję, a potem zajmę się organizacją.


______________________

Falki z olejem, wiem.. ale wróciłam do pisania i z czasem akcja się rozkręci, obiecuję!
Pozdrawiam ;*

8 komentarzy:

  1. zgadzam się, trochę nudno, choć nadal dobrze się czyta :P
    Ale wiem, że świetnie piszesz, więc czekam na rozkręcenie :))
    Również pozdrawiam i życzę szczęśliwego, pełnego w wenę nowego roku!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że szybko nowy rozdział (ja też jakoś odżywam więc u mnie jest nowy i nawet wystartowałam z nowym blogiem gdybyś miała ochotę na trochę włoszczyzny to zapraszam :)).
    Ale ej, ej, ej, a ona to nie miała być z Wroną? O.o Protestuję! Jestem tak oburzona, że zrobiłabym transparent, ale nie mam pod ręką nic do pisania!
    No jak to tak... główna bohaterka z kimś innym niż z głównym bohaterem ;/
    Ale Martynę to mi chociaż z Włodim spiknij ;) hehe
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten cały fotograf coś mi śmierdzi...
    Szczęśliwego Nowego Roku; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi się bardzo podoba :)
    Również podoba mi się zachowanie Rafała. Jest romantyczny i taki kochany :D
    Rozdział super i cieszę się ze tak szybciutko dodany :*
    Wybacz za moją nieobecność w postaci komentowania. Choróbsko mnie dorwalo i nie miałam siły na zrobienie czegokolwiek :/
    Pozdrawiam cieplutko Dooma :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja tam się cieszę, że na razie Wrona poszedł w odstawkę :3 Póki co nie zapowiada się, by Rafał miał wobec Meli jakieś niecne zamiary, chociaż kto go tam wie... Czasami pozory mylą, ale z całych sił trzymam za nich kciuki. Bardzo dobrze czują się w swoim towarzystwie i widać, że nadają na tych samych falach. Pierwszy krok już wykonali, więc co im szkodzi wykonać kolejny? ;) A Endrju jest zazdrosny i to widać gołym okiem, ale niech się trochę powkurza :P
    A pomysł Meli bardzo fajny. Ona sama wie w jak trudnej sytuacji są te dzieciaki, a każdy powód jest dobry, by wywołać uśmiech na ich twarzach :)
    Pozdrawiam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Może nie siatkarsko, ale serdecznie zapraszam na moją opowieść. Zupełnie inna niż pozostałe, jednak mam nadzieję, że się spodoba :)
    Estella i Casper już czekają :)
    http://tamed-devil.blogspot.com/2016/01/prolog.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Ooo, ja widzę, że z Rafałem to się tutaj wszystko ładnie rozkręca! Melania jest nim naprawdę oczarowana coraz bardziej. Podoba mi się natomiast jej podejście, po dwóch tygodniach stwierdzać, że się jest razem to naprawdę zbyt szybko, więc fajnie, że ona przystopowała fotografa. Zyskałaś tym zagraniem w moich oczach. A może Melania zyskała :D Co do Wrony, to ja tutaj wyczuwam zazdrość, i to obustronną! Melania może sobie się zadurzać w Rafale, ale chyba Wrona też nie jest jej obojętny. Fajnie jednak to ujęłaś i opisałaś, widać, że ona sama nie wie jeszcze co czuje, a nie, że gra na dwa fronty. Co do Andrzeja natomiast to on od początku do Meli czuł miętę, więc ta skrzywiona mina na widok Rafała nie jest niczym zaskakującym ;) Ja jestem przekonana, że on przyszedł wtedy do Melanii, tylko gdy zobaczył fotografa to się wycofał i na poczekaniu skłamał, że chodzi o drugą z przyjaciółek. A że przy okazji się lepiej poznali i polubili, to tym lepiej chyba :) Ciekawe tylko co na to Włodarczyk :D A pomysł z tym wyprowadzeniem dzieci jest super!

    OdpowiedzUsuń