9 stycznia 2016

Rozdział 15

 - Świetny pomysł z tymi dzieciakami – przyznał Wrona, podchodząc do mnie kiedy zeszłam z krzesła. Chłopaki powoli wracali do treningu, ale oczywiście środkowy się do tego nie dostosował.
 - Dzięki. Spontanicznie wpadł mi wczoraj do głowy – przyznałam z uśmiechem.
 - Tak nagle? – zdziwił się. – Mecz piłki nożnej oglądałaś, czy co?
 - Odwiedzałam ciocię, która pracuje w Domu Dziecka – wzruszyłam ramionami. – Jak tak patrzę na te dzieciaki, to mi ich strasznie szkoda. Od małego mają pod górkę.
 - Pewnie się ucieszą z tego. Może jakby zarząd sypnął kasą, to można by było coś dla nich więcej zorganizować?
 - Co masz na myśli? – zainteresowałam się.
 - Np. wyjazd na mecz wyjazdowy, albo jakiś konkurs, a zwycięzca mógłby spędzić dzień z ulubionym siatkarzem – zaproponował.
 - Wronka, genialny jesteś! – wyszczerzyłam się.
 - Staram się – zaśmiał się.
 - Lecę do prezesa od razu – pisnęłam ucieszona i w przypływie emocji cmoknęłam siatkarza w policzek.
 - Chyba muszę mieć częściej takie genialne pomysły – puścił mi oczko. Nie odpowiedziałam już, tylko wyszłam szybko z sali, wracając z powrotem do gabinetu prezesa. Też uznał, że Andrzej ma świetny pomysł, więc obiecał jak najszybciej porozmawiać z radą nadzorczą na ten temat. Nie powinno być to jakieś mega kosztowne, więc zajęłam się od razu sporządzeniem wstępnego kosztorysu. Po godzinie był gotowy i klub było na to stać bez problemu. W końcu Skra do biednych nie należała, a główny sponsor dawał sporo pieniędzy na bełchatowską siatkówkę. Byłam zadowolona z tego przedsięwzięcia. Jak wyjdzie, to jako pierwsza opiszę to w gazecie! Bycie dziennikarką dawało mi ten komfort. Liczyłam, że dzięki temu może i Dom Dziecka dostanie jakieś dofinansowanie. A nawet jeśli nie, to i tak dzieciaki będą szczęśliwe.
W pewnym momencie usłyszałam pukanie do swojego gabinetu. Nie podnosząc głowy z moich papierów, powiedziałam głośne ‘’proszę’’, więc gość wszedł do środka.
 - A ty dalej pracujesz? – usłyszałam Andrzeja.
 - A ty nie skończyłeś treningu dawno temu? – zdziwiłam się.
 - Właśnie zaczynamy popołudniowy – odparł zdziwiony. – Ty wiesz która jest w ogóle godzina?
 - Nie bardzo – skrzywiłam się.
 - Dochodzi 16 – odpowiedział, a ja otworzyłam szeroko usta.
 - Cholera – mruknęłam. – Za długo siedziałam nad kosztorysem dla zarządu, a muszę jeszcze wszystko na przyjazd Olsztyna załatwić. To sobie tu dziś posiedzę.
 - Ale jak skończę trening, to ma cię tu już nie być – pogroził mi palcem.
 - A co, wynająłeś sobie mój gabinet na wieczór? – zaśmiałam się.
 - Nie, po prostu się przepracowujesz – wzruszył ramionami.
 - Da się znieść – zrobiłam to, co on. – Idź lepiej, bo ci Falasca karne kółka dołoży.
 - Od kiedy ty się martwisz moimi karnymi kółkami?
 - A od kiedy ty się martwisz, że się przepracowuję?
 - Zostawmy te pytania bez odpowiedzi – puścił mi oczko. – Miłej pracy, Melka.
 - A tobie miłego treningu, Wrona – uśmiechnęłam się i wróciłam do organizacji niedzielnego meczu. W międzyczasie okazało się, że zapomniałam wziąć ładowarki, a moja komórka się rozładowała. Miło. Nie miałam nawet pojęcia, o której wychodzę. Ale musiałam mieć pewność, że wszystko jest załatwione, bo następnego dnia spodziewałam się telefonu z klubu z Olsztyna i musiałam przedstawić szczegóły i zapewnić, że wszystko jest załatwione. Ta robota nie była łatwa, co poradzić.
Wyszłam z gabinetu i zamknęłam go na klucz. Dla pewności nacisnęłam klamkę, a drzwi nie ustąpiły. W tym momencie również Skrzaty skończyły trening. Słychać ich było na całym piętrze.
 - A ty nadal tutaj! – usłyszałam pretensje środkowego.
 - Widzę, że na tych wysokich stanowiskach, to się długo w pracy siedzi – Karol pokręcił ze śmiechem głową.
 - W sumie sama tego chciałam, bo dużo czasu zajął mi kosztorys tego projektu z dzieciakami – odparłam, idąc z siatkarzami kawałek.
 - Ale pomysł jest świetny, trzeba ci to przyznać – wyszczerzył się Muzaj.
 - Bo ja zawsze mam świetne pomysły – zaśmiałam się.
 - Podwieźć cię? – zaproponował Andrzej.
 - Jestem samochodem – uśmiechnęłam się. – To do jutra chłopaki!
 - Cześć – rzucili chórem i zniknęli w szatni, a ja ruszyłam w kierunku wyjścia z budynku.
Do mieszkania wchodziłam już po kilku minutach. To był ogromny plus tej nowej lokalizacji! Nie musiałam się tłuc przez pół miasta. 2 minuty i jest się na miejscu. Raj!
 - No nareszcie – usłyszałam swoją przyjaciółkę. Podeszła do mnie, gdy ściągałam kurtkę. Nie miała zbyt radosnej miny.
 - Stało się coś? – spytałam.
 - Coś ty z telefonem zrobiła? Ciągle tylko słychać, że abonent ma wyłączony telefon lub jest poza zasięgiem.
 - Telefon mi się rozładował jakiś czas temu, a ładowarki nie wzięłam – wyjaśniłam. – A coś się stało?
 - Twój Rafał to był – rzuciła, ale takim strasznie niemiłym tonem. Nie spodobało mi się to.
 - I czemu mówisz to w taki sposób? – zmrużyłam oczy.
 - Bo był strasznie niemiły i wręcz mi awanturę zrobił, że nie wiem gdzie jesteś, a ty telefonów nie odbierasz – mruknęła.
 - Rafał? – zdziwiłam się. – Przecież on jest miłym i spokojnym facetem.
 - Jak widać nie dla wszystkich – mruknęła. – Naładuj telefon i mu powiedz, że żyjesz, bo jeszcze pomyśli, że cię ukrywam przed nim.
 - Pokłóciliście się przez to?
 - Ja byłam spokojna – odparła. – To on nagle wybuchnął!
 - Na pewno? Znam go i..
 - Ale znasz też mnie i wiesz, że bym tego nie zmyśliła – rzuciła z pretensją.
 - Wiem, przepraszam – skrzywiłam się. – Nie wiem, co w niego wstąpiło. Może zmartwił się, że telefonu nie odbieram.
 - To mu przekaż, że to nie powód na wyładowywaniu się na innych – powiedziała i poszła do swojego lokum. Oho, chyba Krok nie będzie przepadać za moim lubym… Będzie trzeba tą dwójkę jakoś pogodzić. Na razie jednak musiała oddzwonić do fotografa żeby go uspokoić, że żyję, jestem cała i zdrowa.

Weszłam do siebie i od razu wyciągnęłam ładowarkę z szuflady. Podłączyłam telefon i dałam mu chwilę żeby się włączył, a sama w tym czasie ubrałam luźniejsze ubrania. Potem usiadłam na swoim łóżku po turecku i sięgnęłam po komórkę. Wybrałam odpowiedni numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Majewski szybko odebrał.
 - Cześć. Przepraszam cię, ale telefon mi się rozładował – wyjaśniłam na wstępie.
 - Jasne, rozumiem – rzucił wesoło. – Jak w pracy?
 - Dobrze. Podobno byłeś u mnie.
 - Byłem, ale twoja przyjaciółka mówiła, że też nie odbierasz od niej telefonów i teraz wiem dlaczego. Pewnie zapomniałaś ładowarki? – zaśmiał się. Jego reakcja nie pasowała mi do tego, co opowiadała mi Martyna, dlatego wolałam go bardziej podpytać.
 - No niestety. Właśnie, Martyna mi powiedziała od razu, że byłeś i że taki jakiś niezadowolony.
 - Trochę się zmartwiłem, że nie odbierasz, a chciałem cię na kolacje zabrać, ale pomyślałem potem, że pewnie musiałaś dłużej w pracy zostać.
 - Tak, masakra jaki męczący dzień miałam – jęknęłam.
 - Moja biedna – przyznał czule, a ja od razu się uśmiechnęłam, gdy tak słodko się do mnie zwracał. Resztę późnego popołudnia spędziłam rozmawiając z Rafałem. Martwiło mnie tylko, że moja przyjaciółka go chyba nie polubiła, a jeśli zamierzałam z nim zbudować stały związek, to musiała go zaakceptować. Nie wyobrażam sobie żeby Tyśka, która była dla mnie niczym siostra żarła się z moim chłopakiem. Nie, nie, nie! Musiałam ten obraz wyrzucić z głowy. To był jednorazowy incydent i na pewno przy bliższym poznaniu się polubią. W końcu oboje byli fantastycznymi ludźmi. Obym tylko nie musiała kiedyś wybierać między nimi…

Następnego dnia nie miałam już takiego kotła w pracy, bo cały mecz miałam zapięty na ostatni guzik. Wystarczyło czekać na przyjazd drużyny gości. Przybyli oni w piątek po południu. Dla pewności przyjechałam wcześniej do hotelu, w którym mieli się zameldować i upewniłam się, że wszystko jest załatwione. Przekazałam od razu managerowi AZS-u Olsztyn rozpiskę z godzinami, w których mogą trenować na hali. Szybko to załatwiłam i miałam wolne.
Niedzielny mecz zakończył się tak samo jak ten z Effectorem. Goście ugrali tylko jednego seta i wracali z zerowym dorobkiem punktowym. W sumie było to do przewidzenia, bo nie należeli do elity, a w ulu ciężko wygrać. Kibice dali z siebie 100% jak zawsze i byli 7 zawodnikiem na boisku. Uwielbiałam tą atmosferę. Od małego interesowałam się siatkówką i byłam za tą lokalną drużyną, jaką był Bełchatów. Mistrz w każdym calu. Może ostatnie 2 sezony nie należały do nich, ale wiedziałam, że po zmianach jakie zaszły w klubie chłopcy są w stanie zdobyć złoto.
 - Dzięki za wywiad i jeszcze raz gratuluję MVP – uśmiechnęłam się w kierunku Wlazłego, chowając dyktafon do kieszeni.
 - Drobiazg – odwzajemnił gest. – I dziękuję. Ale sam bym meczu nie wygrał i to zasługa wszystkich.
 - Wiem, wiem. Ale nie zmienia to faktu, że jesteś najlepszym atakującym w Polsce, jak i nie na świecie! – wyszczerzyłam się.
 - Ale z ciebie lizus – parsknął śmiechem.
 - Tato, no pograj ze mną – młody Wlazły pociągnął ojca za nogawkę. Siatkarz wziął go na ręce.
 - Już. Przywitaj się ładnie z panią Melanią – powiedział do chłopca.
 - Część. Jestem Arek – wyciągnął rączkę i posłał w moim kierunku uśmiech numer 5. Uścisnęłam ją, również się uśmiechając.
 - A ja jestem Melania, ale możesz mówić Mela – odparłam.
 - Mariusz, chodź na chwilę – fizjoterapeuta podszedł do nas.
 - Arek, zaczekaj tu chwilę. Zaraz wracam – odłożył syna na podłogę. – Zerkniesz na niego przez moment?
Pytanie skierował już do mnie. Kiwnęłam głową.
 - Żaden problem – przyznałam, a następnie przykucnęłam przy czterolatku. – A może nauczysz mnie grać w siatkę?
 - To nie umiesz?! – zdziwił się.
 - No niestety kiepsko mi idzie – skrzywiłam się.
 - To chodź! – chwycił mnie za rękę i pociągnął w kierunku kosza z piłkami. Pomogłam mu ze środka wyciągnąć jedną niebiesko-żółtą Mikasę.
 - Musisz ręce tak ułożyć – pokazał mi wyprostowane ręce do odbicia sposobem dołem. Wykonałam posłusznie jego polecenie. O mamuniu, co to się dzieje, słucham się małego dziecka! – To rzucę ci piłkę i odbijesz. Okej?
 - Okej. Rzucaj, jestem gotowa – zaśmiałam się. Chłopiec oddalił się, zamachnął i rzucił piłkę w moją stronę. Chyba nie doceniłam jego możliwości, bo gdy odbiłam to piłka poleciała gdzieś w bok. Arek zaczął się strasznie ze mnie śmiać.
 - No ej, mówiłam, że nie umiem! – oburzyłam się.
 - Ale z ciebie łamaga! – nabijał się ze mnie. Zmrużyłam oczy. Nie fajnie, dziecko się ze mnie śmieje.
 - Nie zgubiliście przypadkiem piłki? – obok nas pojawił się Wrona, trzymając Mikasę, którą wcześniej posłałam w bliżej nieokreślonym kierunku.
 - Nie my, tylko ona – Wlazły pokazał na mnie palcem. – Mela nie umie grać!
 - Serio? – zaśmiał się Andrzej. – W sumie nic dziwnego z takim wzrostem…
 - Coś ci się nie podoba? – mruknęłam. – Może i nie umiem grać, ale w moim zawodzie nie jest to wymagane.
 - To my cię z Arkiem nauczymy grać. Prawda, młody? – Wrona poczochrał blondynka.
 - Jasna sprawa, wujek! – ucieszył się.
I takim sposobem przez najbliższe 10 minut zmieniłam się w uczennicę na WF, a moimi nauczycielami był Andrzej Wrona i czteroletni Arek Wlazły. Uczyła mnie siatkarska śmietanka, ale i tak czułam się jak idiotka. Serio, moja koordynacja ruchowa w jakiejkolwiek dyscyplinie sportu była kiepska. Dlatego częściej się ze mnie oboje śmiali, niż gratulowali dobrego odbicia. Dobrze, że hala trochę opustoszała, bo bym się ze wstydu spaliła, jakby to jacyś obcy ludzie oglądali.
 - Już jestem. Widzę, że dobrze się bawicie – sierdził Mariusz, wracając do nas.
 - Kto się bawi, ten się bawi – mruknęłam.
 - Tato, a wiesz, że Mela nie umie grać w siatkówkę? – zapytał blondynek swojego ojca.
 - Teraz już wiem – zaśmiał się.
 - Chcieliśmy ją nauczyć, ale opornie idzie – stwierdził Andrzej ze śmiechem.
 - Bo ja mam dwie lewe ręce do gry, noo – rzuciłam, spuszczając smutno głowę.
 - Udzielam korków, jak chcesz – zaśmiał się Wrona, obejmując mnie ramieniem po przyjacielsku.
 - Korki od ciebie? Nie, dzięki – prychnęłam.

 - Jeszcze będziesz chciała – mruknął urażony. 


________________________

Taki luźniejszy rozdział. W sumie jak każdy... spokojnie, akcja się rozkręci, cierpliwości!
A dzisiaj wszyscy trzymamy kciuki za naszych! Trzeba rozwalić tych żabojadów! <3
Pozdrawiam ;*

8 komentarzy:

  1. Coś czuję, że to zachowanie Rafała nie było jednorazową sprawą i jeszcze się powtórzy. Na Melce zrobił dobre wrażenie, ale myślę, że okaże się całkiem innym człowiekiem i Melka się z nim rozstanie. No i wydaje mi się, że prędzej czy później zwiąże się z Andrzejem. No cóż to jest opowiadanie o siatkarzach, więc jeden z nich raczej przestanje być tylko sąsiadem i kolegą, a zostanie chłopakiem Melki :D
    A co do dzisiejszego meczu trzymam mocno kciuki za chłopaków! Bo jak nie my to kto? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. :D
    A i nie lubię Rafała-możesz zanotować.
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. uuuuuuuuuuuuuu wiedziałam, że z fotografem coś jest nie tak...
    czekam na następny i Aga! nie widziałam Cię jeszcze u mnie ;p
    napraw to ^^
    http://tamed-devil.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://bulgarska-przygoda.blogspot.com/2016/01/przygoda-0_10.html

      Usuń
  4. Ojoj, czyżby pan fotograf miał dwie twarze? Trochę dziwne, że najpierw urządził scenę Martynie, a potem zachowywał się tak, jakby nic się nie stało... Sama nie wiem, co o tym myśleć. A może po prostu nie ufa Melce i myślał, że specjalnie wyłączyła telefon, bo coś przed nim ukrywa? Obawiam się, że w przyszłości może chcieć za bardzo "uzależnić" od siebie Melę i na każdym kroku ją kontrolować, ale obym się myliła.
    Mój poziom tolerancji dla Ptaszyska nieznacznie wzrósł, bo jak na razie zachowuje się bez zarzutu :P Oby tak dalej, to może nawet go polubię :D
    Ach, mały Arek <3 Wyobrażam sobie, że w rzeczywistości jest równie rezolutny i wygadany :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. "Jeszcze będziesz chciała" coś czuję, że chodzi tu nie tylko o korki z siatkówki XD dobra, przepraszam to było nie na miejscu xd
    Fajny, luźny rozdział. Mówiłam już, że nie lubię fotografka? Nie? To mówię. NIE LUBIĘ RAFAŁA!

    OdpowiedzUsuń
  6. No rozdział genialny i podzielam zdanie z dziewczynami też nie lubię Rafała :)
    Czekam na kolejny z niecierliwością.
    Pozdrawiam ;*
    Ps.Zapraszam na kolejny rozdział na after-years-of-meeting.blogspot.com
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Możesz mi Kochana powiedzieć jak ja mogłam przegapić tego bloga? Całe szczęście coś mnie podkusiło, żeby cie odwiedzić i sprawdzić co u ciebie :P zapraszam do mnie na marne wypociny :D
    PS wspominałam kiedyś, że uwielbiaam twoje blogi? To wspominam teraz

    OdpowiedzUsuń