12 lutego 2016

Rozdział 17

Wczesnym rankiem wkroczyłam do swojego mieszkania z wielkim bananem na twarzy. Od progu uderzył mnie aromat świeżo zaparzonej kawy, na którą miałam wielką ochotę. Odłożyłam torebkę w korytarzu, kurtkę odwiesiłam na wieszak, a buty schowałam do szafki. Weszłam do kuchni, gdzie przy stole siedziała Martyna, a w ręku trzymała kubek z kawą.
 - Cześć – przywitałam się z uśmiechem. Od razu podeszłam do czajnika, aby go podłączyć.
 - No cześć – odparła. – Widzę, że pan fotograf się postarał, bo cała w skowronkach jesteś.
 - Miło było – wzruszyłam ramionami, ale moja mina zdradzała chyba wszystko.
 - Dobry chociaż jest w łóżku?
 - A skąd ta pewność, że w nim wylądowaliśmy? – uniosłam brew.
 - Bo cię już trochę znam – pokręciła głową.
 - No dobry jest – zaśmiałam się.
 - Choć tyle – uśmiechnęła się. – Ale skoro już się przespaliście, to cię nie zostawi, prawda?
 - Rafał nie jest taki jak reszta, jeśli o to ci chodzi – wyjaśniłam.
 - Jak uważasz – wzruszyła ramionami. – Bądź po prostu ostrożna, bo wiesz, że ja mam nosa do ludzi i..
 - Tak, wiem, że go nie lubisz – warknęłam. – Ale mogłabyś się cieszyć moim szczęściem, a nie ciągle każesz mi uważać, bo ty masz jakieś tam swoje uprzedzenia. 
 - Po prostu koleś nie sprawił na mnie dobrego wrażenia, a wiesz, że ja się rzadko mylę. Nie chcę żebyś znowu cierpiała…
 - Też nie chcę cierpieć – westchnęłam. – Ale naprawdę przy Rafale czuję się wspaniale. Czuję, że to właśnie ten mój ideał. Postaraj się go chociaż zacząć tolerować.
 - Jeszcze do niedawna nie szukałaś tego jedynego – mruknęła.
 - Bo dopiero teraz go spotkałam – zgromiłam go spojrzeniem.
 - Rób co chcesz – westchnęła. – Tylko na niego uważaj, bo on mi się serio nie podoba.
 - Wiesz co? Przykro mi, że moja najlepsza przyjaciółka nie akceptuje mojego faceta – spojrzałam na nią z bólem w oczach i ignorując czajnik, który skończył gotować wodę, poszłam do łazienki wziąć prysznic. Z Tyśką zawsze się dobrze dogadywałyśmy. Nawet jak któraś miała inne zdanie, to potrafiłyśmy to zaakceptować. Dlaczego tym razem było inaczej? Nie znała Rafała i oceniała go po tym jednym feralnym spotkaniu, kiedy Majewski był zaniepokojony, gdzie jestem i trochę był w stosunku do niej nieprzyjemny. Musiałam jakoś zatrzeć to pierwsze wrażenie, doprowadzając do ponownego ich spotkania. Wiedziałam, że po lepszym poznaniu Krok polubi mojego chłopaka. W końcu jego nie dało się nie lubić, gdy się go już poznało. Był przecież świetnym facetem!

Gdy wyszłam w samym szlafroku z łazienki, to ponownie skierowałam się do kuchni. Martyna siedziała, opierając się o stół jedną ręką. Miała smutną minę. Wyglądała w sumie na skruszoną.
 - Zrobiłam ci kawę – powiedziała, wskazując wzrokiem na kubek stojący na stole. Uśmiechnęłam się lekko.
 - Chcesz mnie udobruchać kawą? – zaśmiałam się cicho, kręcąc głową.
 - Zawsze działa – podniosła głowę z lekkim uśmiechem. – Nie bądź zła na mnie. To nie jest tak, że go nie lubię, tylko…
 - Dobra, nie było tematu – przerwałam jej. – Lepiej powiedz jak było z Wroną na randce.
 - To nie była randka – zdziwiła się. – Byliśmy po prostu w kinie, a potem coś zjeść. Ot cały wieczór.
 - No weź mi opowiedz coś więcej! Przecież widzę, że wy ostatnio często czas razem spędzacie, więc chyba was do siebie ciągnie.
 - Melka, zejdź na ziemię – pokręciła głową ze śmiechem. – Andrzej to tylko kolega. Chciał żebyśmy się lepiej poznali i spędzili razem czas. To jest spotkanie koleżeńskie, a nie randka.
 - Przecież mi się możesz przyznać – oburzyłam się.
 - Myślisz, że serio szukam sobie teraz faceta, kiedy za 2 tygodnie mogę bywać tu raz w miesiącu jak dobrze pójdzie? – westchnęła.
 - Faktycznie, nieciekawie – skrzywiłam się. – Ja tylko myślałam, że wy coś ten…
 - To nie myśl tyle – wystawiła mi język i wstała z miejsca. – I zjedz śniadanie, a nie tylko kawa z rana.
 - Yhym – odparłam, upijając łyk aromatycznego napoju.
 - Ciekawe kto cię będzie pilnował z jedzeniem śniadań jak wyjadę – pokręciła głową.
 - Duża jestem, nie trzeba mi przypominać – machnęłam ręką. Przyjaciółka wyszła z pomieszczenia, a ja dopiłam swoją kawę. Potem poszłam się ubrać w coś luźnego, bo musiałam napisać kilka artykułów. Z szafy wyjęłam coś wygodnego (link), a potem wróciłam do kuchni. Wyjęłam miseczkę z szafki, do której wkroiłam kawałki jabłka i banana. Polałam je jogurtem naturalnym i posypałam cynamonem. Z moim śniadaniem ruszyłam do swojego pokoju , gdzie rozłożyłam się wygodnie na łóżku, kładąc laptopa na kolana. Pracowity dzień mi się zapowiadał. Czyli jak zwykle po meczu…

 - Co robimy na obiad? – w drzwiach mojego pokoju stanęła Martyna po jakimś czasie. Wyjrzałam znad laptopa i popatrzyłam na nią.
 - Nie mam siły nic robić – jęknęłam. – I jeszcze 2 wywiady muszę ogarnąć.
 - To mogę coś zrobić. Co chcesz?
 - Wszystko co ugotujesz – wyszczerzyłam się. – Jesteś wspaniała!
 - Wiem, wiem – pokręciła głową z uśmiechem.
 - Co ja zrobię jak będziesz sobie latać tymi samolotami?
 - Umrzesz z głodu – wzruszyła ramionami i wyszła. 
 - Dzięki za troskę – mruknęłam. Oparłam się wygodniej o poduszkę i zaczęłam czytać, co już miałam napisane. Głowa mnie już bolała od tych literek i pisania. W dodatku byłam cholernie niewyspana i nawet nie zauważyłam jak zasnęłam. Obudziło mnie jakieś szturchanie. Nawet nie wiecie jak się przestraszyłam, widząc przed sobą Wronę!
- Matko jedyna, co ty tu robisz?! - podskoczyłam w miejscu, a siatkarz zaczął się śmiać jak idiota.
- Wpadłem na chwilę i Martyna zgodziła się mnie nakarmić, a teraz zostałem oddelegowany, aby cię obudzić – wyjaśnił rozbawiony.
 - A musiałeś mnie przy tym straszyć? – mruknęłam, podnosząc się z łóżka. Przyjaciółka musiała wcześniej wziąć mi laptopa, bo siedział sobie grzecznie na biurku. W dodatku byłam przykryta kocem. Skarb, nie przyjaciółka! Bez niej bym zamarzła i pewnie rozwaliła laptopa, bo gdy śpię, to nie umiem leżeć spokojnie.
 - Sorry, nie moja wina, że mam taką twarz – jęknął.
 - Zafunduj sobie operacje plastyczną – wystawiłam mu język i wyszłam z pokoju. Siatkarz podążył za mną.
 - Co na obiad? – zapytałam, wchodząc do kuchni.
 - Śpiąca królewna wstała – zaśmiała się blondynka. – Makaron, sos, warzywa, kurczak.
 - Czyli pysznie – uśmiechnęłam się i usiadłam przy stole. Obok usadowił się Andrzej.
 - Na lepsze sąsiadki trafić nie mogłem – wyszczerzył się. – Zawsze człowieka nakarmią!
 - Lepiej żebyś się u nas żywił, niż miał cały blok w powietrze wysadzić – zaśmiała się Martyna, patrząc na niego znacząco.
 - To był wypadek! – oburzył się siatkarz.
 - Czyżby mnie coś ominęło? – uniosłam pytająco jedną brew.
 - Nic ważnego. Taki tam wypadek miałem – powiedział cicho, a moja przyjaciółka zaczęła się śmiać.
 - Ostatnio jak byłaś z Rafałem, to Andrzej zaproponował, że przygarnie mnie na kolację, a skończyło się na spalonym garnku, kuchni całej w jedzeniu i zamówieniu pizzy – pokręciła głową rozbawiona. Zaśmiałam się lekko, ale miałam wrażenie, że sztucznie mi to wyszło. Świetnie się beze mnie bawili. Aż czułam, że im przeszkadzam… ale no przecież jestem we własnym mieszkaniu! Mogę sobie tu siedzieć ile chcę, a jak będą chcieli być sami, to pójdą do mieszkania obok. Proste!
Zjedliśmy obiad w miłej atmosferze. Andrzej opowiadał, co odwalali w szatni po meczu. Czasami naprawdę zastanawiam się, czy oni przypadkiem nie zatrzymali się na poziomie rozwoju pięciolatków…
 - Wieczorem wpadają do mnie chłopaki na piwo. Może przyjdziecie? – zaproponował siatkarz po skończonym posiłku.
 - Boicie się, że wyjdzie to na orgię gejów? – Martyna parsknęła śmiechem, za co środkowy zgromił ją wzrokiem.
 - Będzie też Ola – odparł z oburzeniem.
 - Biedna dziewczyna. Sama z wami – wzdrygnęłam się i zaśmiałam z przyjaciółką.
 - Chętnie wpadniemy, co nie Mela? – zapytała, patrząc na mnie. Przytaknęłam.
 - Czemu nie?
 - Okej, ale nie odpowiadam za uszczerbek na zdrowiu waszej psychiki – zaśmiał się brunet.
 - Zdążyłam się już do was przyzwyczaić – pokręciłam głową z uśmiechem.
 - Nie miałaś wyboru – puścił mi oczko.

Dokończyłam artykuły, sprawdziłam je jeszcze raz i wydrukowałam. Oczy mnie bolały od tego pisania. Wstałam i wyprostowałam kości. Usłyszałam, jak któraś mi strzela. Nienawidziłam tego dźwięku. Wzięłam do ręki pusty kubek i skierowałam się do kuchni. Chciałam go umyć, ale dobiegł mnie dźwięk dzwoniącej komórki. Wróciłam zatem do pokoju i wzięłam urządzenie do ręki. Dzwonił prezes, więc szybko odebrałam.
 - Tak, słucham? – zaczęłam.
 - Dzień dobry, Melanio. Dzwonię, ponieważ jest decyzja zarządu w sprawie tego twojego pomysłu z dziećmi – oznajmił.
 - Już? – zdziwiłam się.
 - Przedstawiłem im twój raport od razu i nikt nie miał nic przeciwko. Na kiedy dasz radę zorganizować wszystko?
 - Nawet na najbliższy mecz – uśmiechnęłam się zadowolona.
 - W takim razie czekam na szczegóły. Taki manager jak ty to skarb – zaśmiał się, co i ja zrobiłam. Zakończyliśmy połączenie i wyszczerzyłam się sama do siebie. Pracuję w klubie od niedawna, a już czuję się tam ważna. Mój pomysł przyjął się od razu i bez żadnego sprzeciwu. Byłam bardzo zadowolona. Od razu podzieliłam się z tą nowiną z ciocią Kasią.
 - Naprawdę? – nie mogła uwierzyć. – To wspaniale! Ale się dzieciaki ucieszą!
 - Też tak myślę. Zarząd od razu się zgodził. Pozostaje tylko kwestia pani dyrektor.
 - Porozmawiam z nią, ale na pewno się ucieszy. W końcu to spełnienie marzeń dla naszych podopiecznych. Kiedy ty to w ogóle wymyśliłaś?
 - Niedawno mi wpadło do głowy – wzruszyłam ramionami. – Jak porozmawiasz z panią dyrektor, to dałabyś mi znać, ciociu?
 - Jasne, jeszcze dziś się tym zajmę i jutro zadzwonię.
 - Dziękuję ci bardzo – ucieszyłam się. – To przyjadę w najbliższych dniach, bo pewnie będzie trzeba jakieś dokumenty podpisać, zgody i w ogóle pełno tych papierkowych spraw.
 - Więcej pracy będziesz przez to miała.
 - Trochę pewnie mnie to zmęczy, ale będę miała satysfakcję, że wreszcie dzieciaki mają jakąś rozrywkę, której inni mogą im zazdrościć – przyznałam.
 - Cieszę się, że wyrosłaś na taką mądrą i wrażliwą osobę, Melania – powiedziała ciepło kobieta.

 - Tak mnie wychowałaś, ciociu. Staram się teraz odwdzięczyć.

____________________

Wiem, że prawie miesiąc nic nie było, ale mam na to usprawiedliwienie! Zmora wszystkich studentów - sesja :O Na szczęście już jest za mną, mam tydzień wolnego, wreszcie odpocznę i postaram się trochę popisać rozdziałów, oby tylko wena mnie odwiedziła ;)
Pozdrawiam ;*

7 komentarzy:

  1. Kurcze a ja nadal nie mogę rozgryźć tego Rafała, coś mi w nim nie pasuje. I czemu tak mało Wrony?! W sumie zaczynając czytać to opowiadanie miałam nadzieję, że to Andrzej i Melka będą tworzyć parę i to ich miłość będziemy tu śledzić no ale cóż...
    Rozdział jak zawsze świetny!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Już myślałam, że będę pierwsza, a wyszło jak zwykle, ale nic. Wybaczam przerwę, nic się nie bój. Ja ostatnio też zawodzę więc jest nas dwie jakby co ;)
    Co ja ci się tu będe rozwodzić? Napisze chyba tylko, że ja chciałam tą imprezkę przeczytać jeszcze w tym rozdziale, ale ty do następnego ją przerzuciłaś, nie ładnie. Wszyscy doskonale wiemy, że Melka w końcu będzie z Andrzejkiem tylko jestem ciekawa jak, kiedy i w jakich okolicznościach Rafcio nam się ulotni. Bo w końcu się ulotni, ja to wiem :P
    Ostatnio też odżywam i coś tam skrobie na Elenę i jeśli mi się uda to wrzucę dzisiaj, a jak nie to jutro, ale już teraz serdecznie cię zapraszam do tych moich pojebańców :)
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha, dzięki Twojej przerwie sesyjnej jestem przynajmniej na bieżąco xD
    Widzę, że mimo, że miłość Rafała i Melanii rośnie, to wciąż nie wszystko jest tak jak powinno. Ona dalej jest zazdrosna o Wronę, a Krok coraz bardziej pokazuje swoją nieufność wobec fotografa/ Jestem bardzo ciekawa jak to się wszystko rozwiąże! A tak w sumie to co będzie z Włodarczykiem? Przecież między nim a Martyną coś zaiskrzyło, a teraz co? Ona będzie sobie latać po świecie? W ogóle to smutne, że Melania zostanie taka sama. W sensie super, że jej przyjaciółka spełnia marzenia, ale dziwnie będzie tak z nią się pożegnać...
    Zapraszam też do mnie [wbrew-rozsadkowi] :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sesja, sesja i po sesji. Fajnie, że wracasz :)
    Albo Martyna ma jakiś szósty zmysł, który nakazuje jej ciągłe ostrzeganie przyjaciółki przed Rafałem, albo jest po prostu przewrażliwiona, bo nie chce, żeby przeżyła rozczarowanie. Najpewniej miks jednej i drugiej opcji ;) Na razie jednak Mela zdaje się być głucha na argumenty kumpeli. W sumie trudno się dziwić, człowiek zakochany lub przynajmniej silnie zauroczony ma pewne problemy z racjonalną oceną sytuacji :) Mam jednak nadzieję, że pan fotograf jest w porządku i że Wilczycka nie będzie cierpieć z jego powodu.
    A Wrona? Krąży sobie i krąży wokół tej Meli niczym Ziemia wokół Słońca, więc pewnie prędzej czy później coś ciekawego się tutaj wykroi.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam do mnie na nowy rozdział [wbrew-rozsadkowi] :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejo :*
    Po bardzo długiej przerwie serdecznie zapraszam na rozdział 60 :). Pozdrawiam Dooma :)
    http://ty-i-ja-i-siatkowka-do-konca-zycia.blogspot.com/

    Wybacz mi za moją nieobecność. Wyjaśnienia są u mnie na blogu. Z rozdziałami jestem na bieżąco :). Obiecuję od następnego komentować pod każdym wpisem ;).

    OdpowiedzUsuń
  7. http://udusiles.blogspot.com/2016/02/liebster-blog-award.html -> zostałaś nominowana do L.A, szczegóły wyżej.Blog jest świetny czytam od początku.
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń