Wczesnym rankiem wkroczyłam
do swojego mieszkania z wielkim bananem na twarzy. Od progu uderzył mnie aromat
świeżo zaparzonej kawy, na którą miałam wielką ochotę. Odłożyłam torebkę w
korytarzu, kurtkę odwiesiłam na wieszak, a buty schowałam do szafki. Weszłam do
kuchni, gdzie przy stole siedziała Martyna, a w ręku trzymała kubek z kawą.
- Cześć – przywitałam się z uśmiechem. Od razu
podeszłam do czajnika, aby go podłączyć.
- No cześć – odparła. – Widzę, że pan fotograf
się postarał, bo cała w skowronkach jesteś.
- Miło było – wzruszyłam ramionami, ale moja
mina zdradzała chyba wszystko.
- Dobry chociaż jest w łóżku?
- A skąd ta pewność, że w nim wylądowaliśmy? –
uniosłam brew.
- Bo cię już trochę znam – pokręciła głową.
- No dobry jest – zaśmiałam się.
- Choć tyle – uśmiechnęła się. – Ale skoro już
się przespaliście, to cię nie zostawi, prawda?
- Rafał nie jest taki jak reszta, jeśli o to
ci chodzi – wyjaśniłam.
- Jak uważasz – wzruszyła ramionami. – Bądź po
prostu ostrożna, bo wiesz, że ja mam nosa do ludzi i..
- Tak, wiem, że go nie lubisz – warknęłam. –
Ale mogłabyś się cieszyć moim szczęściem, a nie ciągle każesz mi uważać, bo ty
masz jakieś tam swoje uprzedzenia.
- Po prostu koleś nie sprawił na mnie dobrego
wrażenia, a wiesz, że ja się rzadko mylę. Nie chcę żebyś znowu cierpiała…
- Też nie chcę cierpieć – westchnęłam. – Ale
naprawdę przy Rafale czuję się wspaniale. Czuję, że to właśnie ten mój ideał.
Postaraj się go chociaż zacząć tolerować.
- Jeszcze do niedawna nie szukałaś tego
jedynego – mruknęła.
- Bo dopiero teraz go spotkałam – zgromiłam go
spojrzeniem.
- Rób co chcesz – westchnęła. – Tylko na niego
uważaj, bo on mi się serio nie podoba.
- Wiesz co? Przykro mi, że moja najlepsza
przyjaciółka nie akceptuje mojego faceta – spojrzałam na nią z bólem w oczach i
ignorując czajnik, który skończył gotować wodę, poszłam do łazienki wziąć
prysznic. Z Tyśką zawsze się dobrze dogadywałyśmy. Nawet jak któraś miała inne
zdanie, to potrafiłyśmy to zaakceptować. Dlaczego tym razem było inaczej? Nie
znała Rafała i oceniała go po tym jednym feralnym spotkaniu, kiedy Majewski był
zaniepokojony, gdzie jestem i trochę był w stosunku do niej nieprzyjemny.
Musiałam jakoś zatrzeć to pierwsze wrażenie, doprowadzając do ponownego
ich spotkania. Wiedziałam, że po lepszym poznaniu Krok polubi mojego chłopaka.
W końcu jego nie dało się nie lubić, gdy się go już poznało. Był przecież
świetnym facetem!
Gdy wyszłam w samym
szlafroku z łazienki, to ponownie skierowałam się do kuchni. Martyna siedziała,
opierając się o stół jedną ręką. Miała smutną minę. Wyglądała w sumie na
skruszoną.
- Zrobiłam ci kawę – powiedziała, wskazując
wzrokiem na kubek stojący na stole. Uśmiechnęłam się lekko.
- Chcesz mnie udobruchać kawą? – zaśmiałam się
cicho, kręcąc głową.
- Zawsze działa – podniosła głowę z lekkim
uśmiechem. – Nie bądź zła na mnie. To nie jest tak, że go nie lubię, tylko…
- Dobra, nie było tematu – przerwałam jej. –
Lepiej powiedz jak było z Wroną na randce.
- To nie była randka – zdziwiła się. – Byliśmy
po prostu w kinie, a potem coś zjeść. Ot cały wieczór.
- No weź mi opowiedz coś więcej! Przecież
widzę, że wy ostatnio często czas razem spędzacie, więc chyba was do siebie
ciągnie.
- Melka, zejdź na ziemię – pokręciła głową ze
śmiechem. – Andrzej to tylko kolega. Chciał żebyśmy się lepiej poznali i
spędzili razem czas. To jest spotkanie koleżeńskie, a nie randka.
- Przecież mi się możesz przyznać – oburzyłam
się.
- Myślisz, że serio szukam sobie teraz faceta,
kiedy za 2 tygodnie mogę bywać tu raz w miesiącu jak dobrze pójdzie? –
westchnęła.
- Faktycznie, nieciekawie – skrzywiłam się. –
Ja tylko myślałam, że wy coś ten…
- To nie myśl tyle – wystawiła mi język i
wstała z miejsca. – I zjedz śniadanie, a nie tylko kawa z rana.
- Yhym – odparłam, upijając łyk aromatycznego
napoju.
- Ciekawe kto cię będzie pilnował z jedzeniem
śniadań jak wyjadę – pokręciła głową.
- Duża jestem, nie trzeba mi przypominać –
machnęłam ręką. Przyjaciółka wyszła z pomieszczenia, a ja dopiłam swoją kawę.
Potem poszłam się ubrać w coś luźnego, bo musiałam napisać kilka artykułów. Z
szafy wyjęłam coś wygodnego (link), a potem wróciłam do kuchni. Wyjęłam
miseczkę z szafki, do której wkroiłam kawałki jabłka i banana. Polałam je
jogurtem naturalnym i posypałam cynamonem. Z moim śniadaniem ruszyłam do
swojego pokoju , gdzie rozłożyłam się wygodnie na łóżku, kładąc laptopa na
kolana. Pracowity dzień mi się zapowiadał. Czyli jak zwykle po meczu…
- Co robimy na obiad? – w drzwiach mojego
pokoju stanęła Martyna po jakimś czasie. Wyjrzałam znad laptopa i popatrzyłam
na nią.
- Nie mam siły nic robić – jęknęłam. – I
jeszcze 2 wywiady muszę ogarnąć.
- To mogę coś zrobić. Co chcesz?
- Wszystko co ugotujesz – wyszczerzyłam się. –
Jesteś wspaniała!
- Wiem, wiem – pokręciła głową z uśmiechem.
- Co ja zrobię jak będziesz sobie latać tymi
samolotami?
- Umrzesz z głodu – wzruszyła ramionami i
wyszła.
- Dzięki za troskę – mruknęłam. Oparłam się
wygodniej o poduszkę i zaczęłam czytać, co już miałam napisane. Głowa mnie już
bolała od tych literek i pisania. W dodatku byłam cholernie niewyspana i nawet
nie zauważyłam jak zasnęłam. Obudziło mnie jakieś szturchanie. Nawet nie wiecie
jak się przestraszyłam, widząc przed sobą Wronę!
- Matko jedyna, co ty tu
robisz?! - podskoczyłam w miejscu, a siatkarz zaczął się śmiać jak idiota.
- Wpadłem na chwilę i Martyna zgodziła się mnie nakarmić, a teraz zostałem oddelegowany, aby cię obudzić – wyjaśnił rozbawiony.
- Wpadłem na chwilę i Martyna zgodziła się mnie nakarmić, a teraz zostałem oddelegowany, aby cię obudzić – wyjaśnił rozbawiony.
- A musiałeś mnie przy tym straszyć? –
mruknęłam, podnosząc się z łóżka. Przyjaciółka musiała wcześniej wziąć mi
laptopa, bo siedział sobie grzecznie na biurku. W dodatku byłam przykryta
kocem. Skarb, nie przyjaciółka! Bez niej bym zamarzła i pewnie rozwaliła
laptopa, bo gdy śpię, to nie umiem leżeć spokojnie.
- Sorry, nie moja wina, że mam taką twarz –
jęknął.
- Zafunduj sobie operacje plastyczną –
wystawiłam mu język i wyszłam z pokoju. Siatkarz podążył za mną.
- Co na obiad? – zapytałam, wchodząc do
kuchni.
- Śpiąca królewna wstała – zaśmiała się
blondynka. – Makaron, sos, warzywa, kurczak.
- Czyli pysznie – uśmiechnęłam się i usiadłam
przy stole. Obok usadowił się Andrzej.
- Na lepsze sąsiadki trafić nie mogłem –
wyszczerzył się. – Zawsze człowieka nakarmią!
- Lepiej żebyś się u nas żywił, niż miał cały
blok w powietrze wysadzić – zaśmiała się Martyna, patrząc na niego znacząco.
- To był wypadek! – oburzył się siatkarz.
- Czyżby mnie coś ominęło? – uniosłam pytająco
jedną brew.
- Nic ważnego. Taki tam wypadek miałem –
powiedział cicho, a moja przyjaciółka zaczęła się śmiać.
- Ostatnio jak byłaś z Rafałem, to Andrzej
zaproponował, że przygarnie mnie na kolację, a skończyło się na spalonym
garnku, kuchni całej w jedzeniu i zamówieniu pizzy – pokręciła głową
rozbawiona. Zaśmiałam się lekko, ale miałam wrażenie, że sztucznie mi to wyszło.
Świetnie się beze mnie bawili. Aż czułam, że im przeszkadzam… ale no przecież
jestem we własnym mieszkaniu! Mogę sobie tu siedzieć ile chcę, a jak będą
chcieli być sami, to pójdą do mieszkania obok. Proste!
Zjedliśmy obiad w miłej
atmosferze. Andrzej opowiadał, co odwalali w szatni po meczu. Czasami naprawdę
zastanawiam się, czy oni przypadkiem nie zatrzymali się na poziomie rozwoju
pięciolatków…
- Wieczorem wpadają do mnie chłopaki na piwo.
Może przyjdziecie? – zaproponował siatkarz po skończonym posiłku.
- Boicie się, że wyjdzie to na orgię gejów? –
Martyna parsknęła śmiechem, za co środkowy zgromił ją wzrokiem.
- Będzie też Ola – odparł z oburzeniem.
- Biedna dziewczyna. Sama z wami – wzdrygnęłam
się i zaśmiałam z przyjaciółką.
- Chętnie wpadniemy, co nie Mela? – zapytała,
patrząc na mnie. Przytaknęłam.
- Czemu nie?
- Okej, ale nie odpowiadam za uszczerbek na
zdrowiu waszej psychiki – zaśmiał się brunet.
- Zdążyłam się już do was przyzwyczaić –
pokręciłam głową z uśmiechem.
- Nie miałaś wyboru – puścił mi oczko.
Dokończyłam artykuły,
sprawdziłam je jeszcze raz i wydrukowałam. Oczy mnie bolały od tego pisania.
Wstałam i wyprostowałam kości. Usłyszałam, jak któraś mi strzela. Nienawidziłam
tego dźwięku. Wzięłam do ręki pusty kubek i skierowałam się do kuchni. Chciałam
go umyć, ale dobiegł mnie dźwięk dzwoniącej komórki. Wróciłam zatem do pokoju i
wzięłam urządzenie do ręki. Dzwonił prezes, więc szybko odebrałam.
- Tak, słucham? – zaczęłam.
- Dzień
dobry, Melanio. Dzwonię, ponieważ jest decyzja zarządu w sprawie tego twojego
pomysłu z dziećmi – oznajmił.
- Już? – zdziwiłam się.
- Przedstawiłem
im twój raport od razu i nikt nie miał nic przeciwko. Na kiedy dasz radę
zorganizować wszystko?
- Nawet na najbliższy mecz – uśmiechnęłam się
zadowolona.
- W
takim razie czekam na szczegóły. Taki manager jak ty to skarb – zaśmiał
się, co i ja zrobiłam. Zakończyliśmy połączenie i wyszczerzyłam się sama do
siebie. Pracuję w klubie od niedawna, a już czuję się tam ważna. Mój pomysł przyjął
się od razu i bez żadnego sprzeciwu. Byłam bardzo zadowolona. Od razu
podzieliłam się z tą nowiną z ciocią Kasią.
- Naprawdę?
– nie mogła uwierzyć. – To wspaniale! Ale
się dzieciaki ucieszą!
- Też tak myślę. Zarząd od razu się zgodził.
Pozostaje tylko kwestia pani dyrektor.
- Porozmawiam
z nią, ale na pewno się ucieszy. W końcu to spełnienie marzeń dla naszych
podopiecznych. Kiedy ty to w ogóle wymyśliłaś?
- Niedawno mi wpadło do głowy – wzruszyłam ramionami. – Jak porozmawiasz z panią dyrektor, to dałabyś mi znać, ciociu?
- Niedawno mi wpadło do głowy – wzruszyłam ramionami. – Jak porozmawiasz z panią dyrektor, to dałabyś mi znać, ciociu?
- Jasne,
jeszcze dziś się tym zajmę i jutro zadzwonię.
- Dziękuję ci bardzo – ucieszyłam się. – To
przyjadę w najbliższych dniach, bo pewnie będzie trzeba jakieś dokumenty
podpisać, zgody i w ogóle pełno tych papierkowych spraw.
- Więcej
pracy będziesz przez to miała.
- Trochę pewnie mnie to zmęczy, ale będę miała
satysfakcję, że wreszcie dzieciaki mają jakąś rozrywkę, której inni mogą im
zazdrościć – przyznałam.
- Cieszę
się, że wyrosłaś na taką mądrą i wrażliwą osobę, Melania – powiedziała
ciepło kobieta.
- Tak mnie wychowałaś, ciociu. Staram się
teraz odwdzięczyć.
____________________
Wiem, że prawie miesiąc nic nie było, ale mam na to usprawiedliwienie! Zmora wszystkich studentów - sesja :O Na szczęście już jest za mną, mam tydzień wolnego, wreszcie odpocznę i postaram się trochę popisać rozdziałów, oby tylko wena mnie odwiedziła ;)
Pozdrawiam ;*
Pozdrawiam ;*
Kurcze a ja nadal nie mogę rozgryźć tego Rafała, coś mi w nim nie pasuje. I czemu tak mało Wrony?! W sumie zaczynając czytać to opowiadanie miałam nadzieję, że to Andrzej i Melka będą tworzyć parę i to ich miłość będziemy tu śledzić no ale cóż...
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze świetny!
Pozdrawiam!
Już myślałam, że będę pierwsza, a wyszło jak zwykle, ale nic. Wybaczam przerwę, nic się nie bój. Ja ostatnio też zawodzę więc jest nas dwie jakby co ;)
OdpowiedzUsuńCo ja ci się tu będe rozwodzić? Napisze chyba tylko, że ja chciałam tą imprezkę przeczytać jeszcze w tym rozdziale, ale ty do następnego ją przerzuciłaś, nie ładnie. Wszyscy doskonale wiemy, że Melka w końcu będzie z Andrzejkiem tylko jestem ciekawa jak, kiedy i w jakich okolicznościach Rafcio nam się ulotni. Bo w końcu się ulotni, ja to wiem :P
Ostatnio też odżywam i coś tam skrobie na Elenę i jeśli mi się uda to wrzucę dzisiaj, a jak nie to jutro, ale już teraz serdecznie cię zapraszam do tych moich pojebańców :)
Pozdrawiam ;**
Haha, dzięki Twojej przerwie sesyjnej jestem przynajmniej na bieżąco xD
OdpowiedzUsuńWidzę, że mimo, że miłość Rafała i Melanii rośnie, to wciąż nie wszystko jest tak jak powinno. Ona dalej jest zazdrosna o Wronę, a Krok coraz bardziej pokazuje swoją nieufność wobec fotografa/ Jestem bardzo ciekawa jak to się wszystko rozwiąże! A tak w sumie to co będzie z Włodarczykiem? Przecież między nim a Martyną coś zaiskrzyło, a teraz co? Ona będzie sobie latać po świecie? W ogóle to smutne, że Melania zostanie taka sama. W sensie super, że jej przyjaciółka spełnia marzenia, ale dziwnie będzie tak z nią się pożegnać...
Zapraszam też do mnie [wbrew-rozsadkowi] :)
Sesja, sesja i po sesji. Fajnie, że wracasz :)
OdpowiedzUsuńAlbo Martyna ma jakiś szósty zmysł, który nakazuje jej ciągłe ostrzeganie przyjaciółki przed Rafałem, albo jest po prostu przewrażliwiona, bo nie chce, żeby przeżyła rozczarowanie. Najpewniej miks jednej i drugiej opcji ;) Na razie jednak Mela zdaje się być głucha na argumenty kumpeli. W sumie trudno się dziwić, człowiek zakochany lub przynajmniej silnie zauroczony ma pewne problemy z racjonalną oceną sytuacji :) Mam jednak nadzieję, że pan fotograf jest w porządku i że Wilczycka nie będzie cierpieć z jego powodu.
A Wrona? Krąży sobie i krąży wokół tej Meli niczym Ziemia wokół Słońca, więc pewnie prędzej czy później coś ciekawego się tutaj wykroi.
Pozdrawiam :*
Zapraszam do mnie na nowy rozdział [wbrew-rozsadkowi] :)
OdpowiedzUsuńHejo :*
OdpowiedzUsuńPo bardzo długiej przerwie serdecznie zapraszam na rozdział 60 :). Pozdrawiam Dooma :)
http://ty-i-ja-i-siatkowka-do-konca-zycia.blogspot.com/
Wybacz mi za moją nieobecność. Wyjaśnienia są u mnie na blogu. Z rozdziałami jestem na bieżąco :). Obiecuję od następnego komentować pod każdym wpisem ;).
http://udusiles.blogspot.com/2016/02/liebster-blog-award.html -> zostałaś nominowana do L.A, szczegóły wyżej.Blog jest świetny czytam od początku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :**